RECENZJA do gry Castlevania - Bloodlines (U) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Jako fan platformówek, wampirów i innych stworów z piekła rodem, oraz serii Castlevania z chęcią wziąłem się do tej gry. Jest to klasyczna mieszanka horroru i gry platformowej. Spróbuję wam tu ją ogólnie przedstawić. Niejaka Elizabeth podróżowała przez Europę, by ożywić Draculę. Ostatecznie udało jej się to, ale ciągle po piętach deptali jej dwaj pogromcy wampirów - John Morris i Eric Lecarde. W grze wcielamy się w jednego z ostatnich dwóch. Pogromcy na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią, poza wyposażeniem. John walczy biczem zwanym Vampire Killer, a Eric specjalną włócznią. Grając tymi dwoma zauważysz też różnicę między ulepszeniami broni - Johnowi bicz nieco wydłuża się, natomiast Lecarde na 3 poziomie broni tnie do tyłu (rozkłada włócznię przy cofaniu). Ale Eric walczy swoją bronią z większym doświadczeniem. John nie może uderzać biczem do góry lub po skosach, ale Eric to potrafi. Każda z postaci ma też dwie drogi, a co za tym idzie - specjalne umiejętności, dzięki którym druga postać nie będzie mogła się dostać tą drogą. Morris może się uczepić biczem sufitu i bujać się, natomiast mistrz włóczni ma kumulowany skok. Jako gracz przemierzymy sześć różnych epizodów, w różnych miejscach Europy - ruiny zamku Draculi w Rumunii, Atlantydę w Grecji (kto powiedział, że ona zatonęła), Krzywą Wieżę w Pizie (tu nastąpi pierwsze, ale krótkie rozgałęzienie dróg), jakąś fabrykę w Niemczech, pałac w Wersalu (drugie, krótkie rozgałęzienie) oraz zamek Draculi w Anglii. Oczywiście, droga nie będzie łatwa. W tropieniu lorda ciemności przeszkodzą nam liczne potwory (m. in. szkielety), pułapki, elementy pseudo-logiczne oraz zręcznościowe. Oczywiście nie należy zapomnieć o bossach, którzy dzielą się na finalnych i mid-bossów (którzy pojawiają się w środku epizodu). Z reguły są łatwi do pokonania, ale nie należy ich ignorować. Z niektórymi miałem spory problem. Naturalnie, w szóstym epizodzie spotkamy Draculę, ale wpierw jego sprzymierzeńców - Śmierć (rodzaj męski), który postawi nam tarota (będziemy tam walczyli z trzema bossami... jeden z trudniejszych momentów), a później będzie jescze walczył, oraz Meduzę (która z meduzą nie ma nic wspólnego), też w dwóch formach, choć kiedy grałem jako John nie walczyłem z drugą. Na końcu - Dracula w trzech formach. Więcej o grze nie będę się rozpisywał. Trzeba też wspomnieć o dźwiękach i grafice. Co do grafy - cudowna, choć nie da się porównać z Castlevaniami na GBA. Postacie wspaniałe, a bossowie świetnie animowani. Tła też piękne (w grze jest ich dużo, bardzo dużo, ogromnie dużo). O dźwięku powiem nieco mniej (po wejściu do fabryki muzyka mi się wyłączyła - jakaś wada romu). Odgłosy rozpadania się bossów są genialne (tylko to słyszałem po fabryce). Muzyka też jest świetna. O grze nie można powiedzieć nic złego. Jest tylko jedna niezgodność, ale pewnie i tak większość graczy intra nie obejrzy. Aplauz dla twórców! |
||||
|