RECENZJA do gry Advance Wars (E) [0263] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
"Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia..." powiedział kiedyś ktoś. Tysiące żołnierzy wysłanych na zagładę z powodu jednej decyzji. Niemalże bezsensowna walka z przymusu. Gdy jeden człowiek zastanawia się ile może zarobić dzięki takiemu wypadowi, tysiące innych walczą o przetrwanie każdego dnia, modląc się, by przeznaczenie pozwoliło im dotrwać do następnego świtu. Widząc codzienną gehennę, patrząc na śmierć kompanów, czując dym i stęchliznę, przeczuwając nadchodzącą śmierć... Galony potu i krwi wylane po obu stronach, tylko po to, by walczyć o to, co jest "słuszne". Strach i gniew, złość i bezsilność połączone przez wojenny koszmar dają szaro-bordowy obraz wojny brutalnej, okrutnej, przeplatanej cierpieniem izycznym, psychicznym i duchowym. Wojna to doświadczenie zostające w pamięci do końca życia, często zmieniając całą przyszłość, o ile owa przyszłość nadejdzie. Macie już obraz wojny? Mam nadzieję, bo teraz orównacie go z realiami panującymi w grze "Advance Wars". Stało się. Armia Niebieskiego Księżyca dowodzona przez bezwzględnego Olafa napadła na Czerwoną Gwiazdę. Następuje mobilizacja sił, a my, jako nowodowodzący poznajemy zasady prowadzenia wojny, by wkrótce dowodzić własną armią. Trening jest obowiązkowy i zajmuje całkiem sporą część gry. Dzięki niemu dowiadujemy sie wszystkiego, co należy wiedzieć na wirtualnym polu walki. W miarę postępów otrzymujemy nową postać (tzw. CO), która pomaga nam w wykonywaniu misji. Już na początku dowodzimy za pomocą Andy'ego, speca od naprawiania jednostek. W dalszej części gry przyłączą się do nas jeszcze Max (walka bezpośrednia, czołgi) i Sami (jednostki piechoty). W niektórych misjach można wybierać którego CO chcemy użyć, by maksymalnie wykorzystać teren i słabości naszych wrogów. Należy jednak pamiętać, że po drugiej stronie są także inni kolesie posiadający "moc". Olaf ma na przykład atak zimy (hehe, nie bez powodu przypominał mi Stalina), Grit ma zwiększoną widoczność broni na dystans itp. Aby wykorzystać naszą zdolność, należy napełnić pasek energii dzięki wygranym bitwom. Historia opowiedziana w grze jest dziwna, a postacie nie wychodzą poza kanony mangi. Andy jest dla mnie trochę jak Ash z Pokemonów : krzykacz, który dużo gada, niewiele umie, ale zaszedł daleko, dzięki... no właśnie, dzięki czemu? W grze dochodzi do walk z przypadku, wrogowie często okazują sie dawnymi przyjaciółmi czy nawet rodziną (!), do tego dochodzi lekka, łatwa i przyjemna atmosfera, która według mnie nie jest odpowiednia dla gry wojennej. Ale co tam, w końcu to tylko gra... A jak się te bitwy wygrywa? Otóż na początku dostajemy jednostki i prowadzimy je do walki, bądź też produkujemy je w fabrykach. Wszystkich jednostek jest koło 20 i są to m. in. piechota, czołgi likoptery bojowe, transportowce, wyrzutnie rakiet, altyleria, łodzie podwodne, myśliwce itp. Poruszanie sie po mapie prowadzimy w systemie turowym. Każda jednostka ma swoje plusy i minusy np. piechota jest wolna i ma małą siłę ognia, ale tylko ona może przejmować miasta i chodzić po górach. Czołgi są mobilne ale niewiele zrobią przy konatkcie z helikopterami, te jednak nie mają szans w starciu z antyair wyposażonym w działko Vulkan. Umiejętne dobieranie jednostek to klucz do sukcesu. Cała gra polega właściwie na rozpoznaniu terenu i jednostek wroga, oraz na umiejętnym dysponowaniu swoją armią. Jednostki różnią się ilością możliwych pól do przejścia, zasięgiem broni (może być bezpośrednia albo na odległość), rodzajem broni (dlatego np. piechota z karabinami nie zniszczy czołgów, a myśliwce nie zniszczą żadnej łodzi podwodnej ;]) i sposobem poruszania się (koła, gąsienice, skrzydła czy może płetwy :)). Oprócz tego każda jednostka ma określony zasób amunicji i paliwa. Lepiej uzupełniać zapasy, jeśli jednostki mają się nam przydać na dłużej. Zapasy natomiast można uzyskać dzięki jednostkom wsparcia lub wjeżdżając do przejętego miasta. Miasta spełniają bardzo ważną rolę w tej grze. Po pierwsze, zabudowa miejska gwarantuje nam ochronę przed ogniem wroga. Jeśli miasto jest przejęte, generuje co turę kasę, która służy w wiadomym celu :). Poza tym uszkodzone jednostki są w miastach naprawiane, co w niektórych sytuacjach jest jedyną nadzieją na wygraną. Zjeżdżają się wrogie jednostki na sąsiednie kwadraciki. Powiedzmy, że będzie to czołg i piechota z ciężką bronią. Załóżmy też, że piechota atakuje pierwsza. Rakiety lecą w czołgi i zabierają całkiem sporo, bo stały na drodze, bez żadnej osłony. Uszkodzone czołgi oddają napastnikom, ci jednak mają się całkiem nieźle, bo są w górach, gdzie osłona terenu wynosi 4. W ten sposób z łatwością można zniszczyć jednostki ciężkie. Gdyby jednak piechota stała na drodze - krzyżyk na drogę. Ten przykład doskonale obrazuje w jaki sposób należy prowadzić walkę. Atakować pierwsi, z dobrze osłoniętego terenu. Jeszcze klarowniej wygląda atak rakietowy, gdzie czołgi mogą tylko stać i czekać, aż rakietki spadną im na głowę. Misje są dość schematyczne. Polegają głównie na wybiciu wszystkich jednostek, albo przejęciu bazy nieprzyjaciela. Pamiętam jedną misję, w której trzeba było utrzymać jednostkę przy życiu przez 10 tur, pamiętam też misję w której trzeba było zniszczyć określoną jednostkę. Szkoda, że takich plansz było niewiele. Po ukończeniu misji otrzymujemy ocenę, rangę i kasę, za którą można dokupić sobie sporo ciekawych rzeczy w sklepiku. Grafika jest dość ładna, choć sporo w niej uproszczeń. Postacie mangowe, ładne, chociaż wcale nie są animowane. Pole bitwy jest schematyczne. Trochę lepiej wygląda widok bitewny, na którym to jednostki są przedstawione z bliska. tutaj jednak można się przyczepić do niedopoieszczonych wybuchów oraz animacji zabitej piechoty. Martwi po prostu odlatują, maskując okrucieństwo wojny i nie zostawiając nawet kropli krwi! Muzyka jest średnia. Możnaby powiedzieć więcej, gdyby nie to, że jest dość mało kawałków granych podczas walki. Dźwięki są całkiem spoko, w grze brak kwestii mówionych. Błędy? Dla niektórych błędem może być uproszczone przedstawienie wojny jako radosnej siekanki, pełnej jasnych, czystych kolorów, która odstawia cały brud na bok, jakby nie istniał. Żeby nie było, mi sie gra bardzo podoba, ale czasem odnoszę wrażenie, że ci wszyscy CO spotkali się na grze w szachy a ich armia to niewiele znaczące figury. Ale cóż, uczmy dzieci strategii, będziemy mieli więcej geniuszy wojny XD. Poza tym nie da się zniszczyć miast. Choćbyśmy atakowali rakietami, bombardowali je jeździli czołgami w te i nazad, cały czas będą generować kasę, dawać osłonę i naprawiać jednostki. Są po prostu niezniszczalne. Czasem też aby przejść misję należy zniszczyć wszystkie jednostki, nawet jeśli jest to jedna łódź transportowa. Trochę męczy konieczność latania po mapie za jedną łódką. W takiej sytuacji pomaga jedynie przejęcie bazy wroga. Gra to kawał solidnej strategii turowej, która jednak nie powinna być porównywana do prawdziwej wojny. Polecam ją każdemu, kto wie co to prawdziwa wojna i chciałby trochę od niej odpocząć. |
||||
|