RECENZJA do gry Kirby - Nightmare in Dreamland (U) [0775] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Kirby to nic innego jak... kulka. Ot dorzucili oczka, małe uszka i wyszło coś, co ma uratować świat od zagłady. Co więcej, do niedawna samo Nintendo nie wiedziało jaki kolor ma mieć owa kulka. Wszystko to dlatego, że przy powstawaniu gry na monochromatycznym ekraniku pierwszego GB, nikt się kolorami nie zajmował. Jednak padło na różowy i nie powiem, wybór całkiem trafny. Przygoda zaczyna się w momencie, gdy okazuje się, że wszyscy mieszkańcy Krainy Snów przestali śnić. Okazało się, że niejaki Król Dedede, skradł z magicznej fontanny różdżkę, podzielił ją na części i rozrzucił po całym Dream Land. Nietrudno się domyślić, jakie będzie nasze zadanie. Tym co odróżnia Kirby’ego od setek innych bohaterów, wszelkich platformówek, jest zdolność do połykania przeciwników, a następnie do przejmowania ich właściwości. Jeżeli zjemy postać walczącą ogniem, sami zamienimy się w smoka itp. Oprócz wspomnianego ziania, dane nam będzie, dmuchać lodowatym powietrzem, walczyć mieczem, razić prądem, strzelać laserami, czy zamienić się na chwilę w jeża lub kamień. Świetny patent, który doskonale sprawdza się w „praniu”, oraz bardzo urozmaica rozgrywkę. Na tym nie kończą się jednak umiejętności naszego różowiutkiego bohatera. Kirby po nabraniu powietrza może dowolnie długo szybować, niczym balon, a wydmuchiwane, stanowi bardzo dobrą broń, działającą na większość przeciwników. Oprócz latania, nasz bohater doskonale opanował sztukę pływania i nurkowania. Zakłada maskę i nawet największe głębiny nie są dla niego przeszkodą. Gra została podzielona na siedem światów, w których do odwiedzenia czeka na nas, po pięć etapów, oraz boss do pokonania. Jednak to nie wszystko, w każdym świecie możemy odkryć bonusy w postaci 3 mini gierek i galerii, w której czekają na nas przeciwnicy określonego rodzaju. Po ich zjedzeniu zdobywamy broń, bardzo przydatną podczas przechodzenia kolejnych plansz, czy walki z bossem. Mini gierki zasługują na osobny akapit. Mimo iż krótkie, są bardzo miłym dodatkiem, a najbliżej im do tych znanych z Mario Party. W pierwszej liczy nasz refleks, po usłyszeniu sygnału, musimy jak najszybciej (setne części sekundy), uderzyć przeciwnika, naciskając „A” (przy okazji można sprawdzić czas reakcji). Druga gierka to wyścig powietrzny (na GC powstała osobna gra, bazującą na tym patencie Kirby: Air Ride). Zasada jest bardzo ciekawa, musimy przytrzymywać gaz, aż do momentu najechania na przeszkodę, następnie puszczamy, aby po zjechaniu z niej jak najszybciej nacisnąć go ponownie. Oczywiście wszystko musi odbywać się z zegarmistrzowską precyzją. Ciężko wyrazić słowami jak to wygląda, jednak zapewniam Was, że w praktyce sprawuje się wyśmienicie . Trzecia gierka polega na odbijaniu bombki, komu się nie uda, wypada z gry. Nie powiedziałem jeszcze nic na temat samych etapów. Najbardziej przypominają te znane z gier z hydraulikiem w roli głównej. Oczywiście dostosowane są do umiejętności Kirby’ego. Musimy troszkę pokombinować, wykorzystać nabyte zdolności, czy wreszcie ubić stojącego nam na drodze bossa, po którego pokonaniu (i wessaniu) zyskujemy zupełnie nowe oblicze. Na szczególną uwagę zasługuje etap utrzymany w oryginalnej, czarno-białej stylistyce, gdzie tylko nasza postać, oraz przeciwnicy zostali pokolorowani. Miło przypomnieć sobie, jak kiedyś wyglądały gry na grajchłopca. Jeżeli już jesteśmy w świecie kolorów, te dosłownie wylewają się z ekraniku naszego małego GBA. Jest ślicznie, a niektóre etapy robią nie mniejsze wrażenie, niż te znane choćby z Yoshi’s Island. Szkoda tylko, że poziomy nie są aż tak zróżnicowane, jakby się chciało, a części z nich jest naprawdę krótka. Jednak nowe zdolności, sukcesywnie zdobywane przez różową kuleczkę, wynagradzają nam to w pełni i nie pozwalają aby wkradła się nuda. Co ciekawe postać Kirby’ego jest na tyle fajniutka, że po kilku godzinkach spędzonych z konsolką naprawdę go polubiłem. W kwestii udźwiękowienia, Kirby nie wybiega niczym ponad standard. Wesołe melodyjki towarzyszą nam podczas całej rozgrywki. Niektóre całkiem przyjemne, jednak jest ich zdecydowanie za mało i zbyt często się powtarzają. Aczkolwiek na tle innych produkcji, które miałem ostatnio (nie)przyjemność recenzować jest naprawdę dobrze. Największą wadą produkcji jest jej długość, a w zasadzie jej "krótkość". Grę można ukończyć w maksymalnie trzy wieczory. Oczywiście, chcąc odkryć wszystkie sekrety musimy pograć troszkę dłużej, jednak nie może to pozostać bez wpływu na ocenę. Dobrze, że twórcy pomyśleli o zaimplementowaniu trybu multiplayer. Mając tylko jednego carta, możemy pogrywać w opisane wyżej gry nawet w cztery osoby. Mając ich więcej, zaczyna się naprawdę świetna zabawa w trybie kooperacyjnym. Kirby jest swego rodzaju esencją, czystej, nieskrępowanej niczym zabawy. Zabawy, do której już jakiś czas temu przyzwyczaiło nas Nintendo. Zapomnijcie o herosach, epickiej fabule, pompatycznych dźwiękach i takich tam. Tutaj tego nie znajdziecie. Rozgrywka jest prosta, ale to właśnie w tej prostocie tkwi jej piękno. Z różowa kuleczka spędziłem naprawdę miłe chwile, szkoda, że trwało to tak krótko. Jednak nie żałuje i mam nadzieję, że ktoś tam gdzieś pracuje nad kolejna częścią. Polecam każdemu, zwłaszcza osobom, które na granie przeznaczają tylko kilkadziesiąt minutek dziennie. Po prostu... fajna ta gra:) |
||||
|