Crash Bandicoot. Znają go chyba wszyscy, zwłaszcza fani platformówek. Jego kariera zaczęła się od serii gier na PSX. W międzyczasie jego przygody pojawiły się na innych konsolach, w tym na GBA. Teraz możemy zagrać w kontynuację wersji na konsolkę Nintendo. Jak wiemy, na GBA gier tego typu jest wiele, z genialnym Yoshi’s Island na czele. Czy Crash Bandicoot 2 N-Tranced podoła konkurencji? Tym razem całe zamieszanie wywołał niejaki N-Tropy. Ten typek ma pomóc złemu Uka Uka w opanowaniu wszechświata. Aby dokonać tego, musi sobie jakoś poradzić z niepokornymi Bandicootami: Crashem, Coco i Crunchem. W tym celu skaptował na swoją stronę N. Trance’a, mistrza hipnotyzmu. Przy jego pomocy N. Tropy porwał przyjaciół sprytnego liska i nakazał im współpracę. Teraz Crash razem z Aku Aku wyrusza w podróż mającą na celu uratowanie przyjaciół i świata. Nie ma co się rozwodzić nad fabułą, gdyż nie jest ona niczym nadzwyczajnym. Każdy pretekst jest jednak dobry, aby wcielić się w naszego przyjaciela! Za grę znów zabrała się ekipa z Vicarious Visions i to widać – przede wszystkim w ich polityce „nie zmienia się tego, co dobre”, znanej z serii THPS. Rzeczywiście, tu też tak jest – mamy do czynienia praktycznie z tą samą grą. Rozgrywka wygląda identycznie do tej z pierwszej części. I bardzo dobrze, wszak dostarczała ona wiele radości. Crash skacze, wiruje, robi wślizgi i rozbija kolejne skrzynki. Po wygranej walce z bossem zdobywamy nową umiejętność, bez której nie poradzimy sobie później. Gra spodoba się fanom zbieractwa – na każdym poziomie mamy do zdobycia gemy, ich kawałki, czy relikty o różnych kolorach. Ukończenie gry na sto procent to trudne i dosyć długie zajęcie. Na prawie wszystkich poziomach są bonusy – mamy wtedy możliwość zdobycia kolejnych owoców wumpa, które w odpowiedniej ilości są zamieniane na dodatkowe życie. Poziomy przypominają te znane z trzeciej części Crasha na PSX. Mamy więc Persję z latającymi dywanami i skorpionami, Egipt, po którym buszują mumie i kobry czy też wulkaniczne tereny pokryte lawą. Oczywiście pozostawiono levele „prawie” 3D. Tym razem uciekamy przed rozwścieczonym rekinem, który pożera wszystko, co znajduje się na jego drodze(łącznie ze skrzynkami, co jest bardzo pomocne). Crash z gracją pływa na desce, co i rusz korzystając ze skoczni chroniących nas przed szuwarami czy skrzynkami z „wybuchową” zawartością. Drugim tego typu poziomem jest ucieczka Coco przed falą uderzeniową. Akcja – kosmos. Musimy lawirować między meteorytami, unikając przy okazji natrętnych kosmitów. Z zupełnych nowości(poza zmianą głównego złego) należy wymienić nowy typ poziomów. Otóż Crash(a potem Crunch) został zamknięty w specjalnej kuli. Teraz tocząc się po ziemi, należy dotrzeć do końca, unikając „nitro” i kłód toczących się po rampach. Całość jest zrealizowana niczym połączenie THPS i Super Money Ball – z tego pierwszego mamy rzut izometryczny (no i rampy). Z drugiego – całą resztę. Przeprowadzenie Crasha przez poziom nie jest rzeczą łatwą, gdyż na każdym kroku można wypaść za planszę. Możemy sterować prędkością kuli. Podobnie jak gameplay, oprawa A/V nie zmieniła się. Grafika jest tak samo ładna i kolorowa. Tła przykuwają oko – w Persji mamy widok na całe miasto, podczas gdy w Egipcie w oddali stoją majestatyczne piramidy tudzież hieroglify, jeśli jesteśmy w jednej z nich. Animacja Bandicoota jest nienaganna, podobnie jak podłych kreatur stających nam na drodze. Wygląda to wszystko bardzo dobrze i przyjemnie łechce oko. Dźwięk jest idealnie dobrany. Wszystkie odgłosy są bardzo dobre. Muzyka też jest niczego sobie i pasuje do każdej planszy – motyw z Persji dosyć długo chodził mi po głowie. Drugi Crash nie zawiódł. Trzyma poziom, a nawet wyprzedza swojego poprzednika. W porównaniu z innymi platformerami wypada bardzo dobrze i grzechem byłoby w niego nie zagrać, jeśli jest się fanem tego typu gier. Dodatkowo mamy możliwość połączenia konsolek z grą i razem z kolegą w trybie multiplayer pościgać się na planszach. Zarówno grafika i dźwięk, jak i najważniejszy czynnik, miodność, stoją tu na najwyższym poziomie. Co prawda „prowizoryczne” przejście gry zajmie nam dwa, trzy wieczory, to jednak jej ukończenie na sto procent to zajęcie na długi czas. Śmiało atakujcie!
|