RECENZJA do gry Splinter Cell (U) [0993] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Splinter Cell, który zatriumfował na innych konsolach oraz na PC uderzył również i w małą konsolkę… I stał się zupełnie inną grą, co jak zwykle wynika z możliwości GBA. Mimo wszystko gra wyszła całkiem fajnie. Wcielisz się w postać Sama Fishera pracującego dla antyterrorystycznej komórki Third Echelon. Oficjalnie ta grupa nigdy nie istniała, w USA stanowi jednak bardzo ważny organ rządu. Jej agenci pracują samotnie, jako nieuchwytni szpiedzy… Tych uchwytnych Third Echelon jakoś strasznie się wypiera ;). Nie będę jednak wnikał w sposób działania jej grupy. Agenci, tacy jak Sam Fisher są świetnie wyposażonymi i wyszkolonymi agentami, którzy działają samotnie i tylko w ukryciu. Fabuła przedstawiona w grze dzieje się w 2004 roku, kiedy to największym zagrożeniem są zjednoczone siły Rosji i Chin. Jako agent Fisher będziesz musiał spenetrować kilka ważnych miejsc, gdzie odnajdziesz cenne informacje dotyczące działań wyżej wymienionych krajów. A to będziesz musiał odnaleźć człowieka i wytargać od niego informacje, a to wyszukać dane z komputera, czasem podsłuchać rozmowę itp. Dzięki temu będzie można zapobiec terrorystycznym działaniom. Na GBA nie można spodziewać się składanki. Jest to raczej oryginalna platformówka niż czysta skradanka. Ponad wszystko należy unikać wzroku przeciwników i eliminować ich tak, aby niezdolni byli cię zauważyć. Jeśli zdążą, będą próbowali włączyć alarm, a jeżeli i to im się uda zmuszony będziesz go wyłączyć (masz na to określony czas). Na niektórych etapach zmuszony będziesz do niezłego kombinatorstwa. Do swojego szpiegowskiego zestawu dostałeś noktowizor, pistolet, granaty usypiające oraz sticky kamera, dzięki której będziesz mógł zbadać teren, który nie mieści się na małym ekraniku GBA. Pozwala to odpowiednio zaplanować akcję i wybadać trasy patroli przeciwników, dzięki czemu łatwiej ich wyeliminujesz. Spodobał mi się stale rosnący poziom trudności – z misji na misję gra staje się coraz trudniejsza. Na szczęście twórcy pokusili się o niejakie checkpoint’y, dzięki czemu w przypadku porażki nie będziesz musiał powtarzać całej misji, a tylko jej zawalony segment. Niestety gra jest stosunkowo krótka, ale powinna dostarczyć odpowiednią porcję zabawy. Znajdą się misje, gdzie nie będziesz mógł nikogo zabić, wtedy twój bohater będzie posiadał wyłącznie granaty usypiające. To, co mnie rozśmieszyło, to kompletny brak reakcji ze strony kamer i innych strażników na leżące ciała. Moim zdaniem twórcy powinni zadbać o ten element. Co prawda, poziom trudności skoczyłby w górę – wtedy powinna być dodana możliwość przenoszenia ciał. Z drugiej jednak strony zachowanie przeciwników miło zaskakuje. Strażnik, który cię zauważy nie da ci podbiec i palnąć sobie w łeb. Będzie odbiegał i oddawał strzał. W misjach, gdzie nie będziesz posiadał pistoletu prawdopodobnie w tym momencie zginiesz ;). Grafika, jak to w przypadku Ubisoftu – ładna, dopracowana i cholernie szczegółowa. Wszędzie stoją jakieś kwiatki, śmietniki, szafki, biurka, na ścianach wiszą zegarki, obrazki – wszystko piękne. Troszeczkę może przeszkadzać nieznaczna sztywność ruchów Fishera, ale da się z tym wytrzymać. Dźwięków i muzyki jakoś tu mało i nie mam tu za dużo do oceniania. Bardzo taka sobie muzyczka przygrywa po cichutku w tle i człowiek jej w ogóle nie zauważa. Wszelkie odgłosy w grze są umieszczone na miejscu, a więc dźwięk jest kompletnie standardowy. Ogólnie rzecz biorąc Splinter Cell jest przyzwoitą grą. Warto spróbować. Więcej tu kombinowania niż w PoP: Sands of Time… No, ale to dwie zupełnie inne gry, więc nie ma co przyrównywać. |
||||
|