RECENZJA do gry Extreme-G (E) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Hmm! "Extreme G" to po angielsku "Ekstremalne Gie". I rzeczywiście, gra jest g... warta" - powiedział chłopiec po pięciu minutach zabawy - "Spodziewałem się jakiegoś dobrego wyścigu, który pozwoli mi się wyżyc przed egzaminem na prawo jazdy, a tu otrzymuje od Acclaim jakiś bzdet. I oni Mortal Kombat zrobili!" - chłopiec westchnął, odstawił na bok pada, zręcznym ruchem narzucił na plecy ramoneskę, wskoczył w ciężkie, wojskowe glany i wyszedł na egzamin. Na stole pozostala wlaczona konsola, a w niej najszybszy wyscig w historii Nintendo 64. Za szybki. Rzecz zdecydowanie nie dla lamerow, ktorzy boja sie niesamowitego pedu, dynamicznie zmieniajacych sie obrazkow, koniecznosci niemal instynktownego podejmowania decyzji. "Extreme G" jest zdecydowanie gra chora. Ma dobra, szczegolowa grafike, ale widac ja tylko na zdjeciach. Pedzac szalenczo przed siebie nie patrzymy na nic procz waskiej nitki autostrady przed nami. Jedno spojrzenie na otaczajace nas pola, jeden usmiech w kierunku olbrzymiego billboardu i juz ladujemy na bandzie. Jest za szybko... Pamietacie "Wipeouta"? Oto jest i jego nintendowska wersja. Kilka futurystycznie skrojonych motorow do wyboru. Kilkanascie dobrze narysowanych tras, nawiazujacych forma do stylu cyberpunk. Istna orgia swiatel, mgiel i kolorow. Wiele broni. I ta chrzaniona szybkosc, ktora bywa fajna, lecz czesto psuje zabawe. Nie jest smiesznie, kiedy co chwila obijamy sie o bandy, gdy nie jestesmy w stanie wyhamowac przed ostrym zakretem, ktory to nagle wyskakuje z spowijajacej wszystko mgly i w ciagu sekundy wbija nas w skaly. Przypomina sie "TRON" i gra "Lightcycle". Podobne aerodynamiczne, polokragle skutery, podobnie szalona predkosc (jakies 300 mil na godzine) i rownie czeste zderzenia. Kazdy motor ma wmontowany laser krotkiego zasiegu. Nie jest on zbyt skuteczny, wymaga precyzyjnego zajscia przeciwnika od tylu. A na to nie ma czasu. Na szczescie na tym laserze masakra sie nie konczy. W czasie wyscigu bedzie okazja zdobyc az 12 typow broni, poczawszy od zwyklych min, poprzez bardziej skuteczne lasery, pociski, granaty, bomby swietlne az po prawdziwe pioruny zeusowe. Wszystko, by powstrzymac przeciwnika w jego szalonym pedzie ku zwyciestwu. I jeszcze ten ciagly lomot w uszach. Ostre, elektroniczne techno. Prawdziwie XXI wiek! Jest wreszcie multiplayer. Od 2 do 4 graczy smiga na jednym ekranie. Do wyboru pojedynczy wyscig, pelny Grand Prix oraz Battle Mode. I tu ciekawostka, a jednoczesnie przyklad ignorancji autorow z firmy Probe (Acclaim jest tylko producentem). Standardowo w opcji gry dla trzech jezdzcow ekran dzieli sie na cztery rowne czesci, z czego jedna wolna sluzy do pokazywania mapki, pozycji graczy wzgledem siebie, w ostatecznosci tytulu gry. Tu jest inaczej. Ekran dzieli sie na dwie polowy, z czego jedna dzieli sie na kolejne dwie czesci, a druga nie. W rezultacie gracze nie maja rownych szans, najsilniejszy z nich obije pozostalych, wezmie lepszego pada i bedzie mial polowe ekranu do dyspozycji, slabsi dostana po cwiartce (ekranu, przeciez nie jezdzi sie po piciu). Cale szczescie, ze "Extreme G" w wersji multiplayer jest diabelnie szybki i jeden blad moze oznaczac koniec zabawy. I chlopiec wrocil. Wkurzony, znow zakonczyl egzamin dzieki linijce. I zasiadl przed konsola, schwycil pad w dwie rece i ruszyl przed siebie. Na ekranie orgia barw. Pulsujace swiatla, blyskajace krajobrazy, wijaca sie serpentyna - w prawo, w gore i odbic w lewo. "Dorwe dziada" - myslal chlopiec niszczac badz mijajac kolejnych przeciwnikow. Kilka ostrych skretow, kilka zaliczonych band. Nagly spadek, potem petla i pionowo pod gore. Teraz chwilke po suficie i znow normalnie, prosto do przodu. Oczy utkwione w jeden punkt, gdzie niebo styka sie z ziemia. Horyzont. Przed nami... Aha! Na rynku ukazała się już druga część gry. Zawierała więcej tras w jeszcze lepszej grafice. Szybkość była niestety dość podobna. |
||||
|