RECENZJA do gry Another World (E) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Another World (SNES) Na SNES-a wyszło wiele gier zręcznościowych, jak choćby seria Super Mario World, czy Mega Man X. Każda z gier owego typu przyciągała, sprawiała, że człowiek nieźle musiał się naskakać, by przejść do następnego etapu. Co więc sprawiło, że Another World odniosło tak wielki sukces, skoro było kolejną, wymagającą zręcznych palców zręcznościówką? Fabuła? Dla niektórych owszem. Mamy tu bowiem do czynienia z oryginalnym pomysłem autorstwa Delphine Software. Kierowaliśmy poczynaniami naukowca–fizyka, Lestera Knighta Chaykina. Ów bohater w wyniku uderzenia piorunu w akcelerator, przy którym majstrował, został przeteleportowany do innego świata, pełnego dziwnych roślin, zwierząt, a także wrogo nastawionych Obcych. Od tamtej pory Lester (Gracz) był zdany tylko na siebie, oraz na kosmitę, którego poznaliśmy w więzieniu (nomen omen tam trafiamy prawie na samym początku gry). Podczas całej przygody fabuła nieznacznie posuwała się do przodu, z uwagi na fakt, że w całej grze nie ma ani grama dialogów. Czy to dobrze, czy źle – subiektywnie rzecz biorąc Another World nie stracił na grywalności, wręcz przeciwnie: budowało to i tak już mocny klimat. Grafika? Na pewno lepsza, niż na Amidze (więcej szczegółów, lepsza płynność animacji). Co do reszty: ładnie wyglądające 2D, kolory dobrze dobrane do całokształtu gry, genialnie wykonane tła, niekiedy mogliśmy zauważyć, co się dzieje na „drugim planie” (dzik biegnący po skałach, czy Obcy-przyjaciel, czołgający się w przejściu tuż pod nami). Podczas gry na pewno niejeden z Was mógł zobaczyć po kilka animacji śmierci bohatera (utopienie się, upadek na ostry stalagmit, czy chociażby zwykły strzał). Na pewno zabieg ten wpłynął na ogólną grywalność (niektórzy grali tylko po to, żeby zobaczyć efektowne sceny z umierającym Lesterem), był przemyślanym dodatkiem i fantastycznie wykonanym pomysłem. Co do samej animacji nie mam zastrzeżeń, choć przydałaby się jeszcze większa płynność ruchów, zwłaszcza przy skoku. Dźwięk? Przy strzelaniu, czy jakichkolwiek wybuchach można było kiedyś odczuć, że uczestniczy się w dobrym filmie science-fiction. Kiedyś, bo dzisiaj takie efekty dźwiękowe już nie są aż tak „mocne”, żeby spowodować u kogoś mimowolne skurcze przy, np.: eksplozji. Owszem, muzyka w odpowiednim momencie potrafiła przerazić, tworzyła w grze element survival-horroru, ale słuchanie na okrągło jednej i tej samej melodii przy ważniejszych momentach było na dłuższą metę nużące. Mimo to udźwiękowienie można uznać in plus, ponieważ w pewien sposób potrafiło przykuć uwagę gracza (włącza się muzyczka i już niespokojnie biegłem oczami po ekranie, szukając czegoś podejrzanego). Pomysły? O, to na pewno. Mamy tu do czynienia z dość sporą paletą idei, ograniczonych przez liniowość, oraz to, że Another World było grą krótką, pękającą w nieco więcej, niż godzinka (licząc z przerwami na jedzonko =P), lecz jakby nie było, pomysłów wystarczyło i panowie z Delphine Software postarali się umieścić ich jak najwięcej. I tak mamy tu wspomniany wcześniej „drugi plan”, czyli coś w rodzaju „głębi”. Już wyjaśniam: początek gry, stoimy nad jeziorem, a w oddali widzimy, jak coś dzikopodobnego stoi nad przepaścią, po czym zawraca i biegnie do prawej krawędzi ekranu. Czynimy to samo i ponownie, po przejściu na kolejną „scenę”, zauważamy, jak dzik (?) dzielnie kłusuje w prawo. Kolejna sprawa: niektóre momenty w grze. Co byście powiedzieli na rozpaczliwą ucieczkę przed nadciągającą powodzią, czy poznanym już knurem (eee), albo jazdę czołgiem (rzeźnia jest konkretna)? A takich akcji jest w grze dosyć sporo. Niekiedy trzeba było szybko dobiec do pewnego punktu, co niemal graniczyło z cudem. Takie rozwiązania przyspieszały bicie serca, ale też dodawały expa do atrybutu „zręczność”, hehe. Fajne też było czołganie się przed strzałami z blastera, oraz turlanie się w kanałach. Mnogość i różnorodność pomysłów to fundamenty tej zręcznościówki. Końcówa =) Na pewno klasyka, symbol Amigi. Konwersja wydana na SNES-a, której recenzję opisałem, została okraszona lepszą grafiką, ale w sumie i tak nie wniosła nic nowego do rozgrywki. Te same motywy, prócz czołgu i jeszcze jakiegoś etapu (wersja na Amigę była „ucięta” z dwóch bodajże poziomów) może nieco lepsze sterowanie (co wynika z bardziej płynnej animacji), lecz i tak Another World była, jest i będzie jedną z najlepszych zręcznościówek w historii gier. Serdecznie polecam, gra jest nieprzeciętna i niesamowicie przyciąga („nie udało mi się? No to spróbuję jeszcze raz”. I tak ze 100 razy =P), szkoda, że programiści nie mogli troszkę wydłużyć czasu gry, bo na pewno wpłynęłoby na i tak już wysoką grywalność. Mimo to, przyjemnie się grało. Liczyłem na to, że grając w Another World przeżyję coś niesamowitego, jakąś przygodę, mnóstwo akcji. Nie zawiodłem się... |
||||
|