RECENZJA do gry Legend (E) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Ta recenzja będzie przypominała trochę opis przeszłości, która przeminęła i nie wróci. Omówię czasy, kiedy gry dzieliły się tylko na dobre i lepsze, czasy w których samo posiadanie gry było błogosławieństwem, czasy dawne, bo z ubiegłego wieku. Czasy królowania SNES'a. No, może to jednak drobne przegięcie. A dlaczego? Rok 1997. Wtedy to dostałem kolosalną konsolę 'Super Nintendo Entertainment System' wraz z czteroma grami. Był to sukces niepowtarzalny, ponieważ owej konsoli nie można było praktycznie dostać w naszym pięknym, acz dziwnym kraju. owa konsola budziła prawdziwy szacunek wśród kolegów, którzy grali na podróbie podróby NES'a. Po kilku latach grania wciąż w te same gry, przechodząc każdą po trzykroć razy więcej niż rozsądek nakazuje, pojawił się ktoś, kto miał również tą konsolę i INNĄ grę na nią. To było jak objawienie, cud nad Wisłą. Jak znalezienie statku na pustym morzu. Jak zjedzenie prawdziwej czekolady w czasach PRLu. I dodać należy, że owa gra była tak miodna, śliczna i arcade'owa jakby wywodziła się prosto z salonu gier. "Legend" - dla mnie gra-legenda, która w moich oczach zawsze pozostanie przykładem jak należy robić gry na dwóch, gry odstresowywujące, gry piękne i grywalne zarazem. Po prostu cudo. Legenda zaczyna się wysłaniem jednego lub dwóch wojowników na misję, mającą na celu usunięcie od władzy tyrana, który przez liczne wojny zniszczył kraj. Fabuła brzmiała w moich uszach wyjątkowo wiarygodnie, ponieważ moja wiedza na temat gier polegała jedynie na uwalnianiu księżniczek bądź podróży na księżyc, niszcząc giganta zła. I tak możemy kierować Kaorem bądź Igorem. Postacie różnią się tylko kolorem i orężem lecz kto na to by zwracał uwagę. Jeden ma miecz, drugi ma topór. Tak wyposażeni bohaterowie ruszają na swój quest. Dla mnie gra zawsze będzie przykładem prostego, acz udanego animowania postaci. Podstawowy atak to proste cięcie, które można połączyć w combos. Jest cios z półobrotu, cięcie z wyskoku i kopnięcie z wyskoku. Tak atakujemy używając konwencjonalnej broni. Możemy też powalić przeciwnika strzałem energii, lecz wtedy ubywa nam punktów trafień. Ostatnim rodzajem ataku jest coś w stylu granatu. Mianowicie w trakcie przygody zbieramy buteleczki, które następnie wyrzucamy niszcząc wszystko w obrębie ekranu. Taki prosty system walki sprawdza się znakomicie, zwłaszcza że mamy jeszcze tarczę do obrony. Ta prostota i skrajna odmienność ciosów nadała grze wyjątkowy klimat. Można wybierać poziomy trudności, jednak nawet na najwyższym wrogowie nie sprawią kłopotu wprawnemu graczowi. Wśród nich są wieśniacy, żołnierze, bandyci, kaci, magowie, szkielety, potwory z bagien, gargulce, ptaki, nietoperze czy też neandertalczycy. Prawdziwym zmartwieniem okazują się gówniacy, czyli BOSS'owie. Przyjdzie nam walczyć z takimi sługami tyrana jak drzewo, człowiek-małpa, kat czy też smok. Na każdego jest inny sposób, na każdego inne wyzwanie. Oprócz szaleńców próbujących nam przeszkodzić (głupcy, nie wiedzą że nie mają szans atakując ledwie trzema tuzinami jednego gracza ?!) znajdziemy wspomagacze. I tak najczęściej pojawia się kasa, która jedynie nabija nasze konto punktami. Jest też i jedzenie wszelkiej maści (od chleba, przez jabłka na czosnku skończywszy) pomagające odzyskać nasze siły. Kolejnym typem znajdziek są wspomniane "granaciki" niszczące wrogów, jak i życia umożliwiające nam powrót z zaświatów. Od czasu do czasu znajdziemy klucze, które zużywamy do otwierania skrzyń. Ostatnim typem znajdziek są specyficzne eski, które - jak mniemam - zwiększają twoją siłę. Imponujące, nieprawdaż? Na naszej drodze stanie nam sześć różnych lokacji, każda specyficzna i inna. Powtarza się jedynie motyw lasu, jednak jest to tylko jedna ze składowych całej krainy, więc nie można narzekać. Za gameplay dałbym mocną dziewiątkę. Grafika. Wygląd gry to - jak powszechnie wiadomo - wartość zmienna. Wygląd gry starzeje się szybciej niż nałogowa palaczka po trzydziestce. Dodatkowo trudno jest mi ocenić tą grę, ponieważ wyglądała ona najlepiej spośród wszystkich moich gier na SNES'a. Owo przekonanie mogło się utrwalić i stać się wartością stałą, gdyby nie fakt, że ujrzałem sporo gier na SNES'a i mogę powiedzieć, że "Legend" nadal wygląda okazale. Podoba mi się nawet ta trójwymiarowa mapa. Jedynym niedopatrzeniem jest mała różnorodność wrogów. Wieśniacy, magowie i żołnierze - różnią się między sobą bardzo, lecz gdy zestawimy obok te same rodzaje wrogów zauważymy, że różnią się tylko kolorem (a i to nie zawsze). Ale ja tam przymykam na to oko - w końcu i tak wszyscy idą do piachu, nie ?:). Muzyka to lepsze kawałki, które słyszałem na konsoli SNES. Wydaje mi się, że nie można lepiej wykorzystać zestawienia takich instrumentów do takiej gry. Nie jestem fachowcem ds. muzyki, dlatego powiem tylko że owa jest bardzo dobra i ze świecą szukać tak dobrze dobranej muzyki do gry. Dźwięki również stoją na wysokim poziomie. Nie ma żadnych kwestii mówionych co nikogo nie powinno dziwić. Błędy? Spostrzeżenia? Uwagi? A po co to komu? Gra jest bardzo dobrym "killemallem" w niby 3D (postać porusza się w dość ograniczony sposób w głąb ektanu) bez ambicji stania się tytułem na miarę jakiegoś "Final Fantasy V", dlatego doskonale rozluźnia i wprawia w stan spokoju ducha. Może jest za krótka? A może za łatwa? ocencie sami. Doskonale znacie moje zdanie. Jestem grą zauroczony od dobrych pięciu lat i to się raczej nie zmieni. Na koniec ciekawostka a może pytanie o prawdę: czy to możliwe, by tą grę zrobiło dwóch ludzi? Dla chcących się upewnić, że nie robię ich w makao, radzę przejrzeć creditsy czy też staff. Kończąc (już naprawdę) zachęcam do pobrania tej gry. Siekanka w dobrym, staroszkolnym stylu... Naprawdę warto. |
||||
|