RECENZJA do gry Super Mario World (U) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Kawał czasu minęło od pierwszej części przygód szalonego, odważnego, niebanalnego i zawsze z kamiennym wyrazem twarzy hydraulika-maszyny-do-zabijania-bohatera Mario. postać ta zawładnęła konsolą NES i rządziła nią o czym świadczy ilość tytułów ze słowem Mario, Yoshi czy też Wario wydanych na tą konsolę. Jako że świat idzie z postępem do przodu, pojawiła się nowa konsola na horyzoncie: osławiony SNES. W główce Mario-zawodowca zrodziła się okrutna myśl zawładnięcia i tej części rynku, ale nie było to łatwe. Mario jakiego znamy był jedynie marną imitacją chochlika. O ile na początku budził podziw i opad szczęk, teraz jedynie bawił wyglądem i osiągnięciami. Nasz mały zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego postanowił udowodnić, że jest jeszcze bardziej niebanalny i nieprzewidywalny, co doprowadziło go do nieprawdopodobnej metamorfozy, jaką widać dokładnie w jego nowym świecie: "Super Mario World" Mario to chłopak niegłupi. Doskonale wiedział, że potrzeba impulsu, przewrotu, trzęsienia ziemi, by zwrócić swoją uwagę. I tak pewnego dnia wystawił nos spoza domku Yoshi'ego by ujrzeć doskonałą okazję do ubicia interesu. Księżniczka została porwana przez okropnego, pozbawionego litości Bowsera. Całe wyspy pogrążyły się w chaosie i to właśnie Mario, dostrzegając okazję rozświetlenia jego imienia chwałą, po raz kolejny rusza księżniczce na pomoc. Jako że Mario ma głowę do interesów, przewidział, że kolejna dawka tego samego będzie nudna, postanowił się lekko udoskonalić. Mario nauczył się na tą okazję podnoszenia przedmiotów, rzucania nimi w górę i kopania ich, oraz specjalnego skoku obrotowego niszczącego cegły pod nim. Nauczył się też wykorzystywania piórka jako nowego power-upa, dzięki czemu mógł teraz szybować, bombardować i kręcić się w miejscu. Przy okazji znalazł nowego kompana przygód - Yoshi'ego - który to zjadał większość wrogów, jabłek oraz co tam jeszcze miał pod ręką. Ów dinozaur był środkiem transportu naszego bohatera, który dosiadał go jak konia. Mario przy okazji postanowił przedstawić swój świat, oddając nam mapę z wyspami, po których się porusza. I tak przejdzie przez łąki, lasy, jaskinie, rzeki, wodospady, gwiazdy i dna zbiorników wodnych, mosty i góry, wykrzykniki, domy duchów na zamkach kończąc. Cała ta różnorodność wychodzi mu na zdrowie, chociaż trudno w to uwierzyć. Odwiedzanie nowych krain przysparza mu równie różnych wrogów. Cała ta zgraja popaprańców służy wielkiemu Bowserowi, armia chaosu, którą rozgromi ON - ultraczłowiek. Powybija znane nam żółwie (pięć kolorów skorup), sportowców (około siedmiu specjalizacji - od biegacza, przez bejzbolistę, rugbystę, skoczka, klaskacza, nawoływacza, kopacza i kto wie kogo jeszcze), chodzące bomby, żywe jabłka, ryby-śpiochy, torpedy, gąsienice, sumo, smoki magmowe i masę innych niemilców z władcami zamków na czele. Istny kombajn, naprawdę. Oczywiście zdarza się zejść najlepszym z tego świata. Z myślą o nich, na początku udostępniono zbiór pięciu żyć, który to łatwo powiększyć. Nawet jeśli stracisz wszystkie, jest opcja kontynuacji od nalbliższego miejsca "sejwowego". Jest także możliwość pożyczania żyć, jeśli grasz na dwóch, więc śmierć nie jest taka straszna jakby mogło się wydawać. Całe udoskonalenie nie poszło jedynie w sposób prowadzenia rozgrywki, ale także w grafikę. Teraz wyraźnie widać, że mordowanie nieprzyjaciół przysparza mu wielką przyjemność. Wyraźnie widać manię w jego oczach, a obłąkańczy wyraz twarzy powoduje u każdego inną reakcję. Jeśli zobaczycie kogoś takiego w zaułku, wiecie co robić. Teraz jestem pewny, że Mario zjada muchomory, kwiaty, gwiazdki, pióra... świr, po prostu świr. Całość wokół niego przedstawia bardzo specyficzny świat, pełen psychodelicznych wizji szaleńca. Tutaj każde drzewo się uśmiecha, każda chmura ma wyraz twarzy, każdy wróg sprawia wrażenie nienormalnego. Do tego doliczmy góry z nie całkiem płaskim szczytem, wielgachne rośliny, wszystko otoczone zieloną trawką i niebieską wodą z dodatkami ładnych animacji i śmiesznych scenek, by zobaczyć jedną z najbardziej nieprawdopodobnych krain widzianych przez istoty rozumne i świadome. Do tego to wszystko jest drobiazgowe, wyraźne, dopieszczone i najzwyczajniej ładne. To, co widać, ogólnie mówiąc, sprawia pozytywne wrażenie. Muzyka podkreśla całość. Jest radosna i specyficzna dla każdego świata, który odwiedzi nasz biznesmen. To, że czasem jest denerwująca to inna sprawa. Na pewno żaden meloman nie będzie jej nucił, ale nie o to w takich grach chodzi. Dźwięki nie przypominają żadnego, który by istniał w realnym świecie. Począwszy od dźwięku skoku, przez kopnięcie aż do... jakiegokolwiek innego dźwięku. Po prostu absolutna zamiana. Mario założył pelerynę, przetarł czoło, przybił piątkę swojemu bratu, Luigiemu i ruszył na odsiecz księżniczce. Zapewne dokończy swego dzieła, jako że jego nowa podróż została napchana wszystkim co najlepsze: od szalonego klimatu, przez rozgrywkę z przymróżeniem oka, całą masą sekretów, bardzo ładną grafiką, odpowiednią muzyką aż na wysokiej grywalności kończąc. Każdy fan platformówek zostanie wciągnięty w świat Mario na długi czas - jestem tego pewny. |
||||
|