przejdź do informacji o grze

tytuł: Duck Tales (E)
system: Nes [Pegasus] gatunek: Zręczność.
Widok: NORMALNY Przejdź do widoku:

RECENZJA do gry Duck Tales (E)

Umieścił: Sly Angelo Status info: ZATWIERDZONE
Data dodania: 31.03.2008, 15:29 Punkty: 10
Duck Tales (NES)

“Capcom nie robi słabych gier” – pomyślałem sobie po raz pierwszy, grając w przesympatyczną zręcznościówkę ze Sknerusem w roli głównej. Duck Tales, bo tak nazywa się owa gra, została wydana w 1990 i bardzo przypomina serię (nomen omen też wydaną przez Capcom) Chip ‘n’ Dale. Ta sama płynność ruchów, animacje niemalże identyczne. Ale mimo wszystko przygody skąpej kaczki nie są aż tak emocjonujące, jak wiewiórek. Dlaczego?

KWAbuła
I tu niestety nie mamy do czynienia z tak przemyślaną fabułą, jak miało to miejsce w Chip ‘n’ Dale. W tej grze sterujemy kaczorem, który szuka skarbów, dostając za to ogromne pieniądze i stając się przeto jeszcze bogatszym kaczorem niż dotychczas. Fabuła jest umiejscowiona jakby na drugim planie, nie jest istotnym elementem gry. Owszem, jest cel, jest jakiś sens tej wyprawy po skarb, ale chciałoby się większego „skomplikowania”, jakichś nagłych zwrotów akcji. Tu ruszamy po artefakty i w sumie tylko tyle. Na jedno to dobrze, bo w zręcznościówkach najważniejsze jest bieganie i skakanie (od czasu do czasu walka), a na drugie to chciałoby się takiego przemyślanego systemu, jak w Chip ‘n’ Dale, gdzie fabuła i sama gra wręcz się zazębiały.

KWAdraty
Nie będzie chyba nowością, jak powiem, że gra jest oparta na 2d =) Poza tym do grafiki nie można się przyczepić. No, może design niektórych lokacji może wydawać się trochę nie taki, jak trzeba (vide statek na poziomie The Moon), ale da się to przeboleć. Animacja ruchów jest płynna, sprite’y wykonane bardzo dobrze (jak na NES-a), HUD dobrze spełnia swoją rolę, jest podobny do tego z Little Nemo: The Dream Master, tyle że w DT mamy go na górze. No i nie wiem, po jaką cholerę jest dodany pasek Items (gdy włączymy pauzę), skoro przedmiotów w całej grze jest zaledwie 3 (przynajmniej ja tyle zebrałem, może jest więcej), a i tak nie możemy z tymi przedmiotami nic zrobić (one są wykorzystywane automatycznie przy danej sytuacji). Nie wiem, może miało to jakiś cel, ale ja go nie widzę. Poza tym mamy oczywiście ukazane punkty życia Sknerusa, czas, jaki pozostał do „Game Over” (zazwyczaj jest to ok.500 sekund), oraz pieniądze, jakie zdobyliśmy na danym poziomie i kasę, jaką uzyskaliśmy dotychczas (suma wszystkich poziomów, na których otrzymywaliśmy cash).

KWAjne to skakanie
Mamy 6 poziomów i na każdym z nich musimy znaleźć boss’a, sklepać mu miskę i wziąć artefakt, który przetrzymywał. Mamy tu więc takie etapy, jak Himalaje, Księżyc, czy też Amazonia. Po drodze natkniemy się na różnorakich przeciwników, takich jak: rośliny mięsożerne, duchy, więźniów z kulą przypiętą do nogi, czy też małych ufoludków. Każdego przeciwnika możemy potraktować laską, ale w bardziej wysublimowany sposób. Mianowicie należy skoczyć i przytrzymując dół, nacisnąć klawisz ataku. Inaczej nie da rady. Można też uderzyć w jakiś klocek, czy kamień, gdy bad ass jest w pobliżu, wtedy jakby „odbijemy” daną rzecz prosto w twarz delikwenta. Na boss’a działa tylko sposób ze skakaniem. Sami boss’owie korzystają z bardziej zaawansowanych technik, jak np.: uderzenie w ścianę skalną, żeby na ziemię spadały białe kamulce, czy choćby szybkość, oraz niesamowita skoczność, co jest trochę upierdliwym atutem. Wracając do wspomnianych kamieni, pudełek, etc. Mianowicie zdarzają się takie skrytki, które po rozwaleniu wydają kamienie szlachetne (rubiny, szmaragdy, diament, itd.), a te po uzbieraniu wypełniają konto z naszymi pieniędzmi. Każdy artefakt zebrany na końcu poziomu daje 1.000.000 $. Fajnie, tylko że za to nie możemy sobie nic kupić xD

KWAcza rodzina
Tu zostałem mile zaskoczony. Niemal na każdym poziomie możemy spotkać znanego nam pilota (choćby z gry Darkwing Duck), niejakiego Launchpada McQuack’a. Ów znajomy oferuje nam powrót do Duckburgu, siedziby, w której urzęduje Sknerus za niewielką (aha, jasne...) kwotę. Niestety, po jednorazowej pomocy Launchpad już się na danym poziomie nie pojawia. Kolejnym smaczkiem dodającym grze nieco wigoru jest możliwość pogadania z Hyziem, Dyziem, Zyziem, a także ich kuzynką, Webbigail. Czasem nam pomogą, a czasem będą chcieli, żebyśmy wykonali dla nich pewne zadania, jak np.: uratowanie ich przyjaciela, zdobycie klucza, etc. Fajne, na pewno nieco wydłuża żywotność DT.

Kwęki
Dźwięk nie jest mocną stroną gry, ale też nie jest aż tak koszmarny, żeby po paru minutach grania wyłączyć głośniki. Spełnia swoją rolę, ale muzyczki w tle mogły być o wiele lepsze. Te, które są, do pięt nie dorastają utworom, znanym choćby z Dream Master (notabene zrobionej przez tę samą firmę). Panowie z Capcomu się nie postarali, stać ich było na dużo, dużo więcej. Lubię, gdy muzyka w grze jest dobra. Owszem, nie musi się wybijać ponad wszystko, ale fajnie, gdy jest przyjemnym, cieszącym ucho dodatkiem.

Kwakanie
Duck Tales (gra) było świetnym zwieńczeniem serialu animowanego, pod tym samym tytułem. Choć gra nie ustrzegła się od błędów (wspomniane muzyczki, czy dziwny Item), gra się całkiem dobrze. Szkoda, że autorzy nie pokusili się o dodanie jeszcze jednego, czy dwóch poziomów, bo 6 to trochę za mało. Krótko mówiąc: DT nie dało rady konkurować z wydanymi w tym samym roku Chip ‘n’ Dale, czy The Little Nemo: Dream Master. Gra jest na poziomie nieco ponad przeciętnym, toteż polecam tylko fanom gier mistrzów Capcomu, oraz totalnym zręcznościowcom. Pierwsze wrażenie jest całkiem dobre, ale po wnikliwym spojrzeniu na wszystkie aspekty tej gry można stwierdzić, że niczym specjalnym Duck Tales się nie wyróżnia.
Grafika: 8/10 Dźwięk: 7/10 Grywalność: 7/10 Ocena ogólna: 7/10