RECENZJA do gry Rush'n Attack (E) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Dziś chciałbym się zająć grą Rush'n Attack, która swego czasu, mimo że mniej urozmaicona, była dla mnie tak samo ważna jak Contra. Postanowiłem zatem skonfrontować ją z czasem jaki minął od kiedy ostatni raz grałem w nią na Famicomie. Twórcą gry jest Konami, licencja oczywiście Nintendo, a rok produkcji 1988. Czyli wszystko dokładnie tak jak przy Contrze, a jednak gry się mocno różnią. Znalazłem jednak elementy wspólne, które wprawny czytelnik z pewnością w tekście wyłapie. Przy tej produkcji odnoszę wrażenie, że twórcy chcieli postawić na realizm i tylko trochę w pewnych momentach go ponaciągać. Gra wita nas intrem, które pokazuje jak nasza postać (przyjmijmy, że będzie to szpieg, bo komandos jakoś mi nie pasuje) wyskakuje nocą ze spadochronem z przelatującego śmigłowca i ląduje na terenie, jak się później nietrudno zorientować, bazy wojskowej. W tle widać światła miasta. Nasza misja to zniszczenie tajnej broni wroga. Zabawę można realizować w pojedynkę (jesteśmy wtedy szpiegiem w niebieskim uniformie i czarnych kozakach) lub w parze (nasz kompan jest sobowtórem w czerwonym wdzianku). Na początku znajdujemy się przy hangarach, obok których stoją czołgi. Naszym arsenałem podstawowym jest sztylet, którego trafne pchnięcie likwiduje wroga. Nasi przeciwnicy do inteligentnych nie należą, ponieważ potrafią jedynie biec z lewej bądź z prawej strony. Trzeba uważać szczególnie na tych za plecami, potrafią nas dogonić gdy biegniemy a wtedy może być za późno na odmachnięcie się ostrzem. Przeciwnicy to głównie żołnierze, niektórzy wystosowują wobec nas ciosy karate inni strzelają. Właśnie po tych drugich adoptujemy drugą broń, a mianowicie bazookę. Jej pocisk (których liczba jest ograniczona, a uzupełniać ją możemy pokonując odpowiednią postać) zmiata wszystko na swojej drodze - tak wrogów jak i miny. Właśnie - miny, trzeba na nie uważać. Możemy je przeskoczyć, co wymaga od nas odrobiny wprawy, lub nie ryzykować i potraktować je pociskiem. Co ciekawe, miny nie lubią tylko nas, zagonienie w nie przeciwnika nic nie daje. Zakres naszych ruchów to parcie do przodu (gdy krawędź ekranu się przesunie, nie możemy wrócić za schowany fragment) wchodzenie po drabinach, np. na budynek, wóz pancerny, transporter czy inną machinę. Można się też położyć, co w sumie niewiele daje, ale można to wykorzystać w dalszych momentach gry, np. w etapie gdy będziemy ostrzeliwani z wieżyczek strażniczych. Istnieje również możliwość skakania. Sama animacja postaci jak i cała grafika jest prosta. Kolorów jest niewiele i mamy jednolite ich połacie, a jednak wszystko jest ładne i przyjemne dla oka. Czas na szczęście nie był aż tak agresywny dla tej gry. Jedyne co mogłoby co poniektóre osoby irytować to moment gdy niesiemy bazookę na ramieniu i chcemy użyć sztyletu - animacja niczym nie różni się od tej, którą widzimy gdy bazooki nie mamy. Na końcu etapu nie musimy staczać pojedynku z bossem, co najwyżej wybiegnie większa ilość żołnierzy. Gdy kończymy etap czeka nas bardzo przyjemna sekwencja przechodzenia przez ogrodzenie - jesteśmy coraz bliżej celu. Ogólnie gra się całkiem przyjemnie. Można konsekwentnie eliminować wszystko co się rusza, lub ganiać się z przeciwnikami uciekając przed nimi po drabinkach i przeskakując przez nich, jednak nie zdobywamy wtedy punktów. O ich ilości informuje nas czarna belka u góry ekranu, z której odczytamy również ilość żyć (zaczynamy z piątką) i liczbę amunicji naszej bazooki. Życie stracić łatwo - wystarczy musnąć wroga, albo wpaść na minę, ewentualnie zostać trafionym czerwonym pociskiem - padamy wtedy na twarz i rozpoczynamy rozgrywkę od początku poziomu - brakuje systemu haseł. Dźwięk nie jest może zachwycający ale z drugiej strony do czegoś konkretnego przyczepić się nie mogę, po prostu jest i w niczym nie wadzi. Akcja jest szybka i nie będziemy się nudzić, nie można stanąć w miejscu i zastanawiać się nad konstrukcją rakiety, ponieważ zaraz nadbiegną strażnicy, jeśli chcemy odetchnąć trzeba włączyć pauzę. Podsumowując, pozycja nadal mi się podoba, z pozoru prosta potrafi wciągnąć. Jest dość mało znana, a szkoda, ponieważ z pewnością jest warta uwagi. Jest trochę nietypowa - nie zaklasyfikowałbym jej jednoznacznie do strzelanek, platformówek czy zręcznościówek - posiada ich elementy, ale z czystym sumieniem jej nie zaszufladkuję. |
||||
|