przejdź do informacji o grze

tytuł: Wrath of the Black Manta (E) [!]
system: Nes [Pegasus] gatunek: Strzelanka
Widok: NORMALNY Przejdź do widoku:

RECENZJA do gry Wrath of the Black Manta (E) [!]

Umieścił: Kurwydziad Status info: ZATWIERDZONE
Data dodania: 29.05.2012, 12:26 Punkty: 9
"Wrath of the Black Manta"
Taito Corporation/A.I Co., Ltd.
1991

Niniejsza gra oryginalnie ukazała się w Japonii (jako "Ninja Cop Saizou") i Stanach Zjednoczonych w kwietniu 1990 r. Gracze europejscy tradycyjnie musieli poczekać prawie rok na to by móc wreszcie wypróbować 8-bitową nowość na rynku gier Nintendo Entertainment System. Czy było warto?

"Wrath of the Black Manta" to produkcja posiadająca dość rozbudowaną fabułę jak na standardy 8-bitowych tytułów wypuszczanych wówczas na konsole telewizyjne. Wcielamy się w "Czarną Mantę" - policyjnego agenta będącego jednocześnie mistrzem japońskich sztuk walki znanych pod nazwą "ninjitsu". Nasz bohater dostaje cynk od swego dawnego nauczyciela o tym, że z nowojorskich ulic znikają dzieci. Z czasem okazuje się, że jest to sprawka międzynarodowej siatki kryminalnej, na czele której stoi El Toro. Policjant o pseudonimie operacyjnym "Czarna Manta" przemierza ulice Nowego Jorku, Tokio i Rio de Janeiro w poszukiwaniu motywów działania przestępczej organizacji. Okazuje się, że El Toro ma ambitny plan zawładnięcia światem oraz monopolizacji rynku narkotykowego, w której mają pomóc mu porwane dzieci zamienione w bezwzględnych handlarzy substancjami niedozwolonymi. Wszystko to przy pomocy prania mózgu...

Owe pranie mózgu musieli w pewnym stopniu przejść także i twórcy "Gniewu Czarnej Manty". Pomijam tu już fabułę kina camp. Chodzi mi o to, że gra jest jakby niedorobiona. Przeciętna grafika i dźwięk oraz "szarpana grywalność". Jestem w stanie zrozumieć, że programiści chcieli nieco zaoszczędzić przy produkcji a odbić sobie na sprzedaży, tyle że przez ten zabieg "Wrath of the Black Manta" sprawia wrażenie archaicznego. I cóż z tego, że nasz wojownik miota shurikenami w tył i przód oraz może uczyć się bardzo fajnych i przydatnych mocy kiedy rozgrywka co 3 minuty przerywana jest sekwencją złapania jednego z kryminalistów, który coś wie bądź też uwolnienia jednego z porwanych dzieciaków, który zna sposób na wejście do sekretnego pomieszczenia. Wtedy zaczynają się pojawiać irytujące cut-scenes z drętwymi oraz totalnie nienaturalnymi dialogami. W ogóle niniejsza gra jest lekko przeładowana owymi obrazkami, co powoduje uczucie ciężkości fabuły, która i tak nie była czymś odkrywczym już nawet w momencie wydania niniejszej produkcji. Dodatkowo inteligencja gracza jest wystawiona na próbę przez Taro (jednego z obecnych uczniów mistrza, który uczył również i naszego bohatera), który zostawia nam swoje dziwne wskazówki. Irytacji dopełnia finalny boss w osobie "Byka" (wspomniany już El Toro), którego należy pokonać określoną sekwencją mocy przekazanych nam przez sędziwego nauczyciela. Tak właśnie scharakteryzowałbym techniczne parametry gry - wykonawcza przeciętność i ciężar rozgrywki...

"Wrath of the Black Manta" powinien spodobać się miłośnikom kina akcji z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego stulecia. Myślę, że pewnym wykładnikiem mogą być tu produkcje kategorii B z cyklem pt. "American Ninja" na czele. Sama gra powieliła błędy wcześniej wypuszczonego na NES tytułu, a mianowicie "Shinobi" (Tengen Inc./SEGA Enterprises Ltd. - 1989), który przez niektórych jest uważany za swego rodzaju prequel niniejszym recenzowanego "Gniewu Czarnej Manty". Mimo tego, coś dla siebie znajdą tutaj również i ci, którym spodobał się wspomniany tytuł. Jak dla mnie przygody wojownika ninja z wężowym przydomkiem to typowy średniak i taką też ocenę wystawię (5/10), choć i tak myślę że jest ona w miarę obiektywna, a już na pewno sprawiedliwa.
Grafika: 5/10 Dźwięk: 5/10 Grywalność: 5/10 Ocena ogólna: 5/10