RECENZJA do gry Cadillacs and Dinosaurs (World 930201) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Cofnij się w czasie do ubiegłego wieku. Czy mówi ci coś słowo "Salon Gier"? Nie, pewnie jesteś za młody, wychowany w erze akceleratorów graficznych i konsol nowej generacji. Jednak na pewno wiele osób czytających te słowa domyśla się co te dwa wyrazy oznaczają. Tak niewielkie, zaciemnione pomieszczenia, wyłożone niewielkimi szafami z gałkami i guzikami ze sporymi kolorowymi telewizorami. Stoją przy nich ludzie i szarpią się z owymi gałkami i napier... to znaczy naciskają te guziki. Co chwila słychać brzęk wrzucanej monety, lub żetonu. Tak to właśnie Salon Gier. Miejsce do którego wchodzisz z pełną kieszenią, by za pół godziny wyjść z pustą. I właśni w takim miejscu spotkałem się pierwszy raz z tą grą. CaD jest chodzoną bijatyką. Mniej wtajemniczonym powiem, że jest to taka gra w której chodzimy sobie, najczęściej w prawo i nawalamy w setki przeciwników. Niby nic wciągającego, a jednak panowie z Capcom potrafili zrobić z tego świetnego wyciągacza monet. Fabuła nie jest jakoś szczególnie powalająca. Ot, jest sobie pewien doktorek którego trzeba powstrzymać. Żeby jednak dostać się do niego trzeba pokonać hordy jego sługusów, i innych nieudanych eksperymentów genetycznych. Całość osadzona jest w świecie niezbyt odległym, można by nawet powiedzieć że w czasach nam współczesnych. Tyle tylko że po ziemi chadzają sobie dinozaury. Nie są zbyt agresywne, jeśli ich nie zaczepiamy to one także nie będą nam nic robiły. Ale zacząć powinienem od tego co widać. Bo to właśnie ten element decydował czy wrzucić wspominaną wcześniej monetę, czy jednak iść dalej i spróbować swoich sił na jakimś innym automacie. Od razu nasze oczy atakuje bardzo kolorowa grafika. Całość oparta jest na rzucie izometrycznym i statecznych tłach. Prezentuje się całkiem efektownie i wielo-warstwowo (cokolwiek by to miało znaczyć). Kolorowa dżungla, niebieskie niebo, mroczna, ale nie za bardzo jaskinia, czy futurystyczny Vault (czyżby trzynasty :)). Grafika nie powala, ale trzyma się powyżej przeciętnej. Czasem nawet przelecą jakieś ptaki czy przebiegną jakieś żyjątka po drodze. Na tych tłach przyjdzie nam się poruszać jednym z czterech bohaterów. Do wyboru standardowo: Wielki siłacz, średni, ale za to szybki siłacz i waleczna piękność. A byłbym zapomniał, jeszcze mamy do wyboru Afro-amerykanina, który jest czymś pomiędzy potężnym osiłkiem a szybkim ziomkiem. I przyznać muszę że to właśnie Mustaphom, bo tak się zwie, grało mi się najlepiej. Nasz zawodnik nie wygląda jakoś szczególnie powalająco. Widać że programiści nie użyli zbyt wielu polygonów :). Właściwie to nasz bohater jest dość płaski, to znaczy taki raczej dwade. Ale za to fajnie animowany. Z tego co policzyłem to wyszło w przybliżeniu 7 (albo nie siedem, tak, tak jest lepiej, no i dodatkowe bajty lecą...) animacji. No tak, niezbyt wiele no ale lepsze to niż nic. Ale są jeszcze przeciwnicy, a każdy z nich ma jakieś tam animacje, nawet ładne więc jak by to zsumować, to wyjdzie większa liczba. No więc animacje zaliczamy na plus :). Każda bijatyka nie ważne czy chodzona, czy statyczna, czy jeszcze jakaś inna powinna zaoferować piękne ciosy, wspaniałe kombosy i powiedzmy super ataki. Czy CaD może nam to zaserwować ? Nie. Do gry używamy zaledwie 2 guzików/przycisków/klawiszy. Trochę to mało, dolicz jeszcze cztery strzałki i już jest sześć. Ciągle mało, ale z tych sześciu przycisków możemy wyczarować cztery ataki. Nie jest to jakaś powalająca liczba, ale musi wystarczyć do eksterminacji przeciwników. I prawdę mówiąc wystarcza w zupełności. W ogóle nie zauważa się że to taka mała liczba. Na początku oczywiste są tylko cios pięścią i atak z wyskoku, ale w trakcie przebijania się przez tabuny kolejnych wrogów odkrywamy kolejny cios. Japa sama układa się w kształt banana. Cieszymy się bardzo, że poznaliśmy trzeci atak, a tu poznajemy jeszcze jeden niezwykle skomplikowany, polegający na trzymaniu wciśniętego klawisza "pięść" i naciśnięcia na chwilę klawisza "skok", to dopiero przełom w grze. Ale to nie koniec, w czasie walki możemy niszczyć większość elementów otoczenia, co jest dużym plusem. Możemy także wziąć taką beczkę, skrzynkę czy inny kamień i rzucić w przeciwnika. A, przypomniało mi się ! Możemy wziąć przeciwnika i rzucić nim w kogoś, tak więc lista ciosów zostaje upgrejtowana i ewoleoówuje (czy jak to się tam pisze :)) w ... no w nic nie ewolee... no nie przemienia się w nic. Jest dalej taka sama tylko dochodzi jeden cios, a raczej rzut. Wiem mój tok myślenia jest "nieco" skomplikowany i trudny w odbiorze, ale co tam :), nie chcesz-nie czytaj dalej (nie ma lepszej zachęty do czytania dalej... :P). Ale wracając do poprzedniej myśli. Jak już niszczymy te skrzynie to możemy znaleźć ciekawe zabaweczki. Głównie broń lub żarcie. Broni używamy a żarcie konsumujemy, co odnawia nam życie. No właśnie broń to np.: noże, miecze, kamienie, poprzez rewolwery, shotguny, uzi czy M16 następnie mamy granaty, dynamit a nawet bazookę. No sporo zabaweczek, ale broń palna wyposażona została w limit amunicji, którą możemy odnowić jeśli znajdziemy dodatkowe magazynki. Ale na szczęście nie ma ich zbyt wiele, bo mogło by to nie jako wypaczyć zabawę w walenie z pięści w ryj. Wracając do broni to jest to dość przyjemne rozwiązanie. Leci na ciebie taki osiłek a ty mu pyk z shotguna lub serią z uzi. Nawet największy twardziel wymięknie przy spotkaniu z pociskiem wystrzelonym z bazooki. A co jak się skończy amunicja ? Ma się ochotę rzucić w przeciwnika tą kupą żelastwa która została w ręce. Programiści z Capcomu przewidzieli to i umożliwili nam taką akcję, nie ma jak przywalić z pustego rewolweru w czerp jakiemuś twardzielowi. Jeszcze słowo o przeciwnikach, bo to głównie ich spotykamy w tej grze. Jak można się spodziewać wyskakują ze wszystkich stron i pojawiają się ich setki w ciągu całej gry.Dzielą się na kilka typów. Takich którzy używają swoich pieści, nóg, głów do eksterminacji, jak również klesi posługujących się bronią. Zazwyczaj po jednym, lub kilku ciosach delikwent wypuszcza swój oręż, a stąd już prosta droga do nabycia broni (po ludzku: trzeba ją podnieść). Oczywiście na końcu każdej lokacji czekają na nas bossowie. Wiadomo, na początku raczej słabi, ale później spotkamy kolesia z dwoma mieczami, które możemy podnieść i miecz zwalczać mieczem. Kolejni miotają bronią białą, lub używających broni palnej. A jeszcze później mamy mutanty ziejące np. ogniem. Do wyboru do koloru. Są jeszcze drobne smaczki. Niekiedy pojawiają się dymki z napisami "Smack", "Pow!", czy inne tego typu. Jak nas zabiją pojawia się koleś mierzący z ekranu prosto w nas, jak naciśniemy przycisk "Player1" lub coś w tym stylu, koleś dostaje z pięści w twarz. Możemy jeszcze tytułowym samochodzikiem porozjeżdżać kilku kolesiów. Ciekawe jest też to, że jak wrzucimy kolejną monetę po swoim zgonie, to odradzamy się z bazooką-tak żeby nas zachęcić do wrzucenia kolejnej monety :). Grając samemu gra może się znudzić po kilku przejściach, więc autorzy dali możliwość gry nawet w trzy osoby. I właśnie takie rozwiązanie sprawdza się najlepiej. Mi niestety nie udało się tej opcji obczaić, ale udało mi się zagrać z qumplem. Grywalność wzrasta proporcjonalnie do ilości graczy. Gra się świetnie. Możemy śmiało obijać przeciwników bo zastosowano coś na wzór "friendly fire", czyli nie zdarzy się sytuacja w której dokopiesz swojemu kompanowi. Ewentualnie jak będzie cię za bardzo denerwował możesz mu przywalić z guna, kija, kamienia czy beczki :). Można spotkać się z tekstami w stylu "K.... oni mnie leją a ty K.... paczysz jak ci zaras z........., weś mi pomóż do h... " (trzy szybkie ciosy w realu, i powrót do gry), albo "czemużeś domie szczelił ze snajperki, zaraz ci ten szczurzy ryj obije" (następny wystrzał ze snajperki), "zaraz K.... przegniesz" (kolejny, niby przypadkowy wystrzał ze snajperki...), "Ty K...... teraz widziałem zrobiłeś to celowo złamasie ..."(ostra wymiana argumętów, i powrót do gry ;)). Spróbuj, gwarantuję że nie pożałujesz. |
||||
|