Grand Theft Auto nie trzeba raczej nikomu przedstawiać. Kto nie pamięta pierwszej części, która zapoczątkowała serię sięgającą dziś San Andreas? Gra zaczyna się na nieciekawym stanie inwentarza bohatera. Bohater jest paskudnym rzezimieszkiem, i aby zarobić na życie musi wykonywać misje telefoniczne. Są płatne morderstwa, ale też ukraść coś, ew. rozwalić... Bohater zasiądzie za sterami szybkich fur, ciężarówek, motocykli, będzie mógł wsiąść do pociągu, będzie korzystał z broni, uciekał przed policją za przestępstwa, których raczej nie brakuje w grze. Widok jest z lotu ptaka, co widać na screenie. (Takowej kamery zabrakło w Vice City) Cała kupa zagadek, mnóstwo szukania ukrytych przedmiotów, masa schodów prowadzących niewiadomo-gdzie... Ta gra nie jest taka cukierkowa, aby ją przejść, trzeba poświęcić duuuuuuuuuuuużo czasu... Z tego wszystkiego, a głównie z przestępstw, przestępstw i jeszcze raz przestępstw jest zrobiony GTA 1. Grafa może być, audio może być, grywalność - oceńcie sami. A jeśli gra jest "be" albo "błe" to już nie dotyczy tej gry. Aczkolwiek zobaczcie GTA London (słaaabeeee) i GTA2 (już lepiej, ciekawiej). Są to podobne gry, niewiele się raczej różnią. |