RECENZJA do gry Vagrant Story |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Czy marzyłeś kiedyś choć przez chwilę, drogi graczu, o zgładzeniu wielkiego, ziejącego ogniem smoka? Czy nie miałeś ani na moment ochoty dzierżyć w dłoni solidny, ostry jak żyletka miecz wykonany z damasceńskiej stali? Nie? Opowiem ci więc może historię pewnego włóczęgi... Z pewnością odpalając Vagrant Story za pierwszym razem pomyślisz sobie "E tam, kolejna gra RPG z nieco przesadzoną fabułą". Oj człowieku, nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz... bo Vagrant Story niezaprzeczalnie jest pozycją gatunku RPG, ale nie brak w nim smaczków gier innych rodzajów. Znajdziemy w nim między innymi elementy gry akcji, bijatyki, zręcznościówki, przygodówki, a nawet gry logicznej, gdyż łamigłówki polegające na odpowiednim przestawianiu skrzynek możemy zakwalifikować do owego gatunku. Trzeba więc przyznać, iż Vagrant Story jest klasycznym misz-maszem gatunków ze szczególnym wskazaniem na elementy gry fabularnej (jak również rozszerzonej gry przygodowej). Przechodząc do sedna - czeka nas sporo biegania, jeszcze więcej walki oraz przyjdzie nam trochę wytężyć szare komórki. Wiem, nie brzmi to może zachwycająco, ale uwierzcie mi, wciąga bez reszty... Ukończenie gry za pierwszym razem zajmuje około 40 godzin i dopiero za n-tym razem będziecie się wyrabiać w granicach 3-4 godzin. Gracz, który będzie się starał ukończyć Vagrant Story bez większego zważania na szczegóły (jestem tego pewien prawie na 100%), zatnie się mniej więcej gdzieś w połowie gry, jest to bowiem RPG, w którym całą strategię rozgrywki należy sobie obrać już na początku i sukcesywnie kontrolować ją aż do samego końca. Jak to kiedyś ktoś powiedział "diabeł tkwi w szczegółach"... Ważnym elementem, na który powinno się oprzeć nasze działania w Vagrant Story, jest ekwipunek i o ile zapoznanie się z działaniem przedmiotów nie sprawi nam większego problemu, o tyle przy kombinacji z posiadanym przez naszego bohatera orężem wylejemy hektolitry potu. Nie dość, że każda ze zdobywanych przez nas broni składa się z ostrza oraz rękojeści (ewentualnie kryształu wsadzonego w nią), to w dodatku spotkamy się tutaj z odpowiednimi podziałami na ostrza sieczne, kłujące i obuchowe, które różnią się jeszcze od siebie materiałem, z jakiego zostały wykute, oraz statystykami. W zapanowaniu nad tym całym bałaganem w "plecaku" bohatera pomoże nam kużnia - pomieszczenie, gdzie sami możemy wykuć nowe ostrze, naprawić swój ekwipunek, czy złożyc do skrzyni niepotrzebny nam w danej chwili sprzęt. Przeciwnicy, na których będziemy ową broń "testować", dzielą się również na kilka klas w zależności od rasy. Nieuniknione są więc boje z wilkami, szkieletami, smokami, duchami oraz masą innych delikwentów, którzy staną nam na drodze naszej wielkiej przygody. Ich eliminacja jest stosunkowo prosta, gdyż za atak odpowiedzialne jest jednorazowe naciśnięcie odpowiedniego klawisza, po którym oczom naszym ukaże się "strefa", w której obrębie będziemy mogli wyprowadzać nasze ciosy. Jeśli jednak dzierżące narzędzia egzekucji nie podołają naszemu wyzwaniu, zawsze możemy sięgnąć po bogaty wachlarz zaklęć magicznych. Oprócz zaklęc ofensywnych, znajdzimy tu także czary zmieniające statusy, leczące, podnoszące statystyki oraz zaklęcia elementarne, wspomagające nas w walce z przeciwnikami konkretnych żywiołów. Cały ten bogaty świat Vagrant Story podtrzymuje klimatyczna oprawa dźwiękowa oraz ponura kolorystyka. Odgłosy wydawane przez kreatury oraz naszego bohatera brzmią bardzo realistycznie, szkoda tylko, że autorzy zrezygnowali z podłożenia głosów pod postacie występujące w scenkach przerywnikowych, przez co czuć tutaj pewnego rodzaju "werbalną pustkę". Natomiast strona graficzna gry, mimo iż nie zachwyca, potęguje klimat niepewności. Pomieszczenia zostały ładnie zaprojektowane, choć czasem możesz stwierdzić, że "już tutaj chyba byłem", kiedy mijasz po drodze kilka podobnie zaprojektowanych lokacji. Animacja postaci, jak i czarów została dopracowana po mistrzowsku, a wstawki filmowe zostały osadzone w klimacie komiksu (dymki), co jest zresztą dodatkowowym atutem. Podsumowując scieżka audio/video to kawał solidnej pracy programistów i z pewnością wszystko zostało tutaj dokładnie zaplanowane, choć oczywiście nie każdemu może przypaść do gustu. Ostatni raz spojrzałem mu głęboko w oczy. Odczytałem w nich nienawiść, złóść oraz pragnienie zdobycia potęgi. Dokładnie w tej samej sekundzie rzuciliśmy się wzajemnie na siebie, krok po kroku, coraz bliżej śmierci... jednak ja byłem szybszy... w tej właśnie chwili ostrze mojego miecza oraz jego serce stały się jednością... resztką sił uniosłem ostrze ostatni raz ku górze wykrzykując ile tchu w płucach "historia wydeptała nowe szlaki, a kroczyłem po nich ja, włóczęga!"... A nazywam się Ashley, Ashley Riot... |
||||
|