RECENZJA do gry Dino Crisis |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Capcom największy sukces odniósł dzięki jednemu tytułowi, a mianowicie Resident Evil. Z każdą częścią pochodu umarłych developerzy dodawali coś nowego i zawsze w kolejnej odsłonie odchodziło coś, do czego przyzwyczailiśmy się wcześniej. Tak dla przykładu Resident Evil 1 był najdłuższy ze wszystkich, ale drzwi otwierały się dość szybko dopiero w trzeciej części gry. Przed RE: Nemesis Capcom wydał kolejny wielki tytuł czerpiący wiele z kinowego hitu - Jurassic Park. Wychodzi więc na to, że zombie zastąpiono krwiożerczymi dinozaurami, a nowym głównym bohaterem stała się seksowna rudowłosa dziewczyna o imieniu Regina. Fabuła Dino Crisis, gdyż owa gra taki właśnie nosi tytuł (niezły chwyt marketingowy :)) opowiada o grupie komandosów (gdzieś już coś takiego było - czyżby Capcom nie był oryginalny? :)) mającej infiltrować teren tajnego laboratorium. Coś jednak nie wychodzi, dlatego że żołnierze zostają zaatakowani przez niewielkiego dinozaura, a laboratorium okazuje się śmiertelną pułapką opanowaną przez krwiożercze bestie, które prawdopodobnie wydostały się ze swoich klatek. Jak się z pewnością domyślacie, to Regina musi załatwić wszystkie stworki, a przy tym rozwiązać zagadkę drzemiącą w tajemniczym budynku. Oryginalność Dino Crisis polegała na tym, że gra w dużej mierze przypominała Resident Evil. Bohaterowie wplątani w coś przez przypadek, seksowna bohaterka, hektolitry przelanej krwi i tysiące wrogów w budynku bez życia to znany już wszystkim schemat. Poza fabułą (na szczęście dla nas) także rozgrywka przedstawiała się dość podobnie do tej w Residencie. W końcu chodziło o to co zwykle, czyli zabić, znaleźć, rozwiązać zagadkę i tak w kółko. Ogólnie to wszystko, do czego zostali przyzwyczajeni gracze, jeszcze raz wyszło na światło dzienne pod nową nazwą. Nie myślcie, że w ten sposób wytykam grze wady, bo tytuł jest świetny, ale o tym w dalszej części recenzji. Zaraz po rozpoczęciu rozgrywki rzuca się w oczy, że silnik graficzny DC to ten sam, co w Resident Evil, tyle że zmodyfikowany specjalnie na potrzeby tego tytułu. W przeciwieństwie do RE kolory są bardziej mroczne, dominuje tu czerń z szarością (zaczynając od fajnego obcisłego ubranka głównej bohaterki, przez teksturki, kończąc na innych postaciach i broniach). Może autorzy chcieli urealnić klimacik apokalipsy i bliskości śmierci, a nawet piekła (dinozaury są w końcu silniejsze i mogą posłać nas tam w dość łatwy dla nich sposób)? Wykonanie postaci i przedmiotów jest proste i raczej bardziej schematyczne niż w tytule z zombie (może brakowało czasu na coś bardziej rozsądnego?). Za to w kwestii audio Capcom spisał się znakomicie. Oprawa to może sprawa drugoplanowa, ale odgłosy strzałów i kroczących w naszą stronę dinusiów rządzą. Powiedzmy, że bohaterka stoi w jednej części korytarza, a z drugiej zbliża się przeciwnik, my stoimy spokojnie, aż nagle słyszymy zbliżający się do nas dźwięk oznajmiający nam niebezpieczeństwo, odwracamy się, szybkim ruchem celujemy i słyszymy jak kule przebijają skórę oponenta, dinozaur pada, a my ocieramy pot z czoła i cieszymy się z tego, że nadal żyjemy. Wracając do oprawy, to jeśli coś już nam przygrywa, to są to smutne kawałki oznajmiające nam w jak ponurej sytuacji znalazła się Regina. Bronie to także podstawowy zestawik znany ze wszystkich innych horrorów. Są tu między innymi pistolet, usypiacz oraz nieśmiertelny ("Może być tylko jeden!") shotgun. Po zagraniu w The Suffering (pisałem o nim w trzecim numerze dawnego Cichego Wzgórza - niech ziemia mu miękką będzie) naszła mnie refleksja dotycząca głównych postaci w innych grach tego typu. Zadałem sobie takie pytanie: - Dlaczego oni mają tak mało broni? - i szybko znalazłem odpowiedź. Chodzi o to, że tytuły te są dość realne, a większą rolę odgrywają w nich zagadki czyniące je po części przygodówkami. Mówiąc o zagadkach należy wspomnieć, że Capcom i w tym wypadku prześcignął konkurencję i idealnie dopasowało je do reszty gry. Chodzi oczywiście o zagadki z Resident Evil, dlatego że w Dino Crisis ten wątek został uproszczony, przez co przejście gry nie jest już tak trudne, jak zakończenie flagowego horroru Capcomu. Nie zrażajcie się jednak do końca, bo z pewnością znajdzie się parę trudniejszych i nie najgorszych łamigłówek przewyższających nawet te z Resident Evil. Poza omówionymi podobieństwami mamy tu parę nowości w stosunku do "zombiakowatej serii". Pierwszą z nich jest możliwość trzymania broni do góry i jednoczesnego chodzenia. Jest to wygodny sposób gry, bo w sytuacji, w której przeciwnik za bardzo się do nas zbliży, możemy się wycofać, oddając do niego kilka strzałów. Kolejna ciekawa sprawa (pojawiła się tylko w jedynce) to dynamiczne ruchy kamer - krocząc do przodu możemy zaobserwować zmienianie pozycji kamery, co dobrze pasuje do Dino Crisis. Poza tym jest jeszcze kilka mniej istotnych nowości, ale ich nie będę opisywał, ponieważ nie ma to większego sensu. Według mnie Dino Crisis to ciekawy tytuł, który w zamierzeniach Capcomu miał załatać dziurę przed pojawieniem się Resident Evil: Nemesis. Okazało się jednak, że dinozaury dumnie zastąpiły chodzące trupy, a Regina (jak dla mnie ładniejsza od Lar(w)y Croft) Jill Valentine i spółkę. Developerzy z Capcom tak ucieszyli się z sukcesu DC, że wkrótce po nim stworzyli jego dość udany sequel. |
||||
|