Mój przychylny stosunek do gry wywołało już pierwsze zetknięcie „jedynką”. Pamięta ktoś z Was może coś takiego, jak ogromny odcisk na lewym kciuku? Po jakimś czasie, gdy zmiana opatrunków przestała przynosić ulgę, zdecydowałem się na krok ostateczny – czyżbym zrezygnował z dalszej gry? Gdzie tam – po prostu obróciłem pad „do góry nogami” i nadal grałem, tym razem prawą dłonią kierując postacią na ekranie. Brzmi to chyba jak objaw jakiegoś głębszego schorzenia, ale ja naprawdę musiałem zobaczyć wszystkie outra i wypróbować dodatkowe postacie jednego dnia, a nie chciałem zbytnio psuć sobie zabawy grając na poziomie niższym niż „hard”! Druga część tej, kultowej już wtedy, superprodukcji ponownie powaliła mnie na kolana, sprawiając również niesamowite nasilenie odwiedzin, spragnionych „dwójki” znajomych. Zawalało się całe noce, szkołę, pracę. W skali ogólnoświatowej mój przypadek jednak okazał się być bardzo łagodnym objawem manii Tekkena. Ludzie o czerwonych z niewyspania oczach z tatuażami przedstawiającymi atrybuty postaci znanych z gry, zrzeszający się w przeróżnych klanach, regularnie podróżujący od jednego turnieju, do kolejnego, to było dopiero coś, co mogę określić mianem hardcore`u. Aczkolwiek zdarzało mi się grać w Galagęuruchamiającą się zaraz po włożeniu do konsoli płytki z Tekkenem przez kilka długich godzin, aż wreszcie przekonałem się, jak wygląda Devil Kazuya. Wszystkie bezlitosne ataki ze strony miłośników Saturna i „wyznawców” Virtua Fightera jeszcze bardziej potęgowały moje przywiązanie do tej serii, która zawsze była dla mnie najlepszym cyklem bijatyk na świecie. Wojna ta niedługo całkowicie ucichnie, gdyż już niebawem PlayStation 2 ma szansę połączyć zwaśnionych fanów obu serii, które od tej pory będą hulały na jednej konsoli, a każdy znajdzie coś dla siebie. Kolejnej części Tekkena nie mamy już raczej szans ujrzeć na PSOne, tak więc zróbmy ostatni rzut oka na grę która od blisko trzech lat bawi wszystkich posiadaczy małej szarej skrzyneczki. Konwersja z salonowego automatu odbyła się niemal bezboleśnie. Pod nóż poszły niestety trójwymiarowe areny, ale to niewielka cena za te sześćdziesiąt klatek na sekundę objawiających się niesamowitą płynnością i idealnym odwzorowaniem ruchów każdej postaci. Animowane za pomocą techniki motion capture modele wykonane są z ogromną dbałością o szczegóły i choć dane było już pewnie każdemu z Was widzieć niejedną piękną grę, to raczej nie znajdzie na PlayStation bijatyki ukazującej większy kunszt autorów niż Tekken 3. Postacie są ślicznie poteksturowane, cieniowane, możemy wybrać jeden z kilku strojów, podziwiać zawodników w ruchu i napawać się widokiem walczących. Co chwilę widać rozbłyski towarzyszące ciosom. Jak na efekt „uboczny” mający na celu po części zamaskowanie niedociągnięć kodu gry, prezentują się znakomicie i nie wyobrażam sobie tej gry bez nich. Wśród postaci znajdziemy dwie nowe w stosunku do automatowej wersji: małego dinozaura/smoczka/żółwika (niepotrzebne skreślić) o krótkich łapka w rękawicach bokserskich – Gona, oraz znanego już z kilku wstawek filmowych z poprzedniej części Doktora Boskonovitcha, czołgającego się po podłodze niczym drapieżna gąsienica. Gon przypomina mi nieco swoją postawą Rogera/Alexa z części drugiej, ale jest zdecydowanie mniejszy i bardziej nieporadny. Nie ma to jak udowodnić komuś swoją wyższość grając Gonem. To bardzo przygnębia oponentów, którzy nie mogą go trafić w głowę z powodu wzrostu. W sumie postaci można zliczyć dwadzieścia dwie, z czego około dziesięciu jest naprawdę niepowtarzalnych. Każda reprezentuje właściwy sobie styl walki – od wrestlingowych chwytów aż po zapierające dech w piersiach salta i obroty capoeiry. Patrząc na zwinne ruchy Eddy`ego modlę się by komuś z Namco przyszedł do głowy pomysł wydania symulatora breakdance`owych ulicznych wojenek. Każda z postaci ma swoje własne zakończenie udostępniane do wglądu w Theater Mode po ukończeniu trybu Arcade danym zawodnikiem. Filmów jest więc sporo. Jako miły dodatek otrzymujemy opcję pozwalającą, po włożeniu do konsoli płyty z Tekkenem 1 lub 2, na obejrzenie wszystkich animacji i odsłuchanie muzyki z tychże gier. Muszę powiedzieć, że to bardzo dobry pomysł. Strona audio gry nie uległa znacznym zmianom i nadal prezentuje bardzo wysoki poziom. Na płytce znajdziemy zarówno znane już wydanie soundtracku, jak i jego zremiksowaną na potrzeby gry wersję. Rzekłbym, że bardzo udaną. Dźwięki łamanych kości, jęków kopanych po twarzach bohaterów gry i odgłosy kolejnych combosów słychać na każdym kroku i jak zwykle prezentują pierwszą ligę. W szkolnej skali - na piątkę z plusem. System walki nie zmienił się od czasu poprzednich edycji turnieju. Doszło sporo nowych ruchów, których listę można w każdej chwili przejrzeć, a bardziej skomplikowane combosy i techniki poćwiczyć za pomocą znakomicie zrealizowanego Training Mode. Jako „umilacze” dodano również Tekken Force Mode, czyli odmianę chodzonej bijatyki, w którą możemy zagrać postaciami z Tekkena. Kto wie, może właśnie spełniły się czyjeś marzenia? Kolejnym dodatkiem jest Tekken Ball Mode, gdzie możemy zagrać w odmianę siatkówki plażowej. Zasady są proste, a piłkę odbija się całkiem przyjemnie. Zawsze można spróbować. Czyżbym powiedział już wszystko, co było do powiedzenia? Nie, zdecydowanie nie, lecz tak naprawdę cała ta recenzja jest zbędna. I tak z pewnością wiesz od dawna, czym jest Tekken i zawzięcie trenujesz kolejne juggle. Po prostu ta gra jest dla naszej konsoli tak samo ważna jak wygodny pad, czy karta pamięci. Nie możesz przejść obok niej obojętnie. Gorąco namawiam na wszystkie trzy części, choć pewnie i tak nie muszę tego robić, ponieważ każdy nabywca konsoli PSX zwykle kupuje również wraz z nią aktualną odsłonę Tekkena, która powinna być standardowym wyposażeniem każdej konsolki. Wiecie jak to jest. Ten tekst to zwykła formalność. A żeby wreszcie wszelkim formalnościom stało się zadość muszę wystawić podsumowującą tekst, końcową ocenę. Jaką? A co mógłbym wystawić produktowi, który po trzech latach swej kariery na starzejącym się przecież w zastraszającym tempie rynku gier, określany jest nadal mianem aktualnego hitu? Dwa mniej. Możesz usiąść;). |