RECENZJA do gry Teenage Mutant Ninja Turtles - Volume 1 (U)(Gameboy Advance Video) [1578] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Ostatnio widzimy coraz mniej dobrych platformówek na pecety. Na szczęście firmy typu Konami zasypują nas ogromną ilością takich gier na konsole. Jedną z nich jest Teenage Mutant Ninja Turtles - Volume 1. TMNT to właśnie taka platwormówka z elementami bijatyki. W grze platformowej przeważnie chodzi o dojście na koniec planszy zbierając znajdźki typu kryształki itp., i oto samo chodzi w TMNT. Do wyboru mamy jednego z czterech żółwi ninja. Każdy ma inne umiejętności, na przykład Don może odbić się za pomocą kija bo i wyskoczyć wyżej niż którykolwiek z żółwi, Raph za pomocą sztyletów sai może wbić się w ścianę i wspinać się po niej, a Mike rozkręca nunchaku, robiąc nimi "helikopter" i dzięki temu powoli opada. Każdy z żółwi dzięki swoim specjalnym umiejętnosciom może dotrzeć do miejsc niedostępnych dla jego kolegów. Każdy ma inną broń, inne typy ataków i powerfulli. Graficznie gra prezentuje się znakomicie. Lokacje mienią się kolorami, główni bohaterowie i przeciwnicy są dokładnie odwzorowani, a ruchy postaci są bardzo płynne. Wiele rzeczy zostało zmienionych od czasów "jedynki", np. wszystkie żółwie mają takie same klatki ruchu, dopóki nie znajdą broni. Nie jest to może najlepsza produkcja pod względem graficznym, ale jest dobra i basta. Inteligencja przeciwników również stoi na wysokim poziomie. Nie skaczą oni pezmyślnie w przepaść, ani nie krążą bez sensu w kółko gdy się schowasz lub uciekniesz. Nie, tutaj przeciwnicy będą cię szukać, będą za tobą gonić, lub strzelać do ciebie. Atakują cię również wtedy, gdy usłyszą, że wokół się coś dzieje, a nie dopiero gdy cię zobaczą. Muzyka jest przyjemna dla ucha. Nie ma w niej niczego odstraszającego. Dźwięki nie zmieniają się i machanie mieczem czy nunchaku wydaje taki sam odgłos. Ci, którzy mieli styczność z pierwszą częścią, zauważą podobieństwa pomiędzy oprawami dźwiękowymi poszczególnych gier serii. Na ciekawe pomysły wpadli programiści, by przetrzymać nas dłużej przed grą. Możemy pograć w wyścigi na lewitujących deskorolkach lub w zdobywanie kryształów na czas. To ostatnie ma dodadkowe utrudnienie, gdyż na dole chodzą nieśmiertelni przeciwnicy, a im większy poziom trudności, tym jest ich więcej. Poziom trudności jest trochę większy niż w pierwszej części. Czasem przejdziesz planszę w trymiga, a czasami możesz zablokować się na godzinę lub dłużej. Dodatkowym ciężarem jest to, że trzeba pozbierać większość kryształów. Bez nich możesz nie przejść dalej. Nie wiem jak wam, ale mnie się gra bardzo podobała i chętnie do niej przysiadałem. Większych błędów w niej nie zauważyłem. Pochłonęła mnie na jakieś 20 godzin pełnych dobrej zabawy. Dla tych, którzy lubią oldschoolowe gry, to dobra następcznyni gier z NES-a. |
||||
|