To nie gra wideo - to alternatywne życie. Sięgnij po najnowszą historię Squaresoft, a odkryjesz, że rzeczywistości w porównaniu z FFVII zasługuje na numer 1.
Przez pierwsze pół godziny gry nie możesz się nadziwić, co wyrabia twoja konsola. Nie wiedziałeś nawet, że na PlayStation można coś takiego zrobić. Nieruchome, plansze; mała, uproszczona postać bohatera..... Mimo to dociera do ciebie stuk własnej opadającej szczęki i zaczynasz zaczepiać domowników mamrocząc z błędnym zwrokiem " popatrzcie na to....", "musisz to zobaczyć....". Wielobokowa postać kręci się po okolicy, szukając przedmiotów i rozmawiając z ludżmi, by popchnąć akcję do przodu. Te lokacje są dużo bardziej zaawansowane niż w jakiejkolwiek innej grze ( włącznie z Resident Evil ) - i gdy im się przyjrzeć, wcale nie są nieruchome. Żyją mnóstwem animacji i efektów. Neony mrugają i buczą, futurystyczne maszyny wykonują swoje prace, hałasując i puszczając kłęby pary. Ekrany telewizyjne rozbłyskują reklamami lub najświeższymi wiadomościami. Wciskasz przycisk i nagle jedziesz windą, wywołując kolejną zapierającą dech w piersiach sekwencję FMV. A to tylko jedna z wielu atrakcji tego niesamowitego opus magnum Squaresoftu. Final Fantasy VII to coś więcej niż Broken Sword, gdzie trzeba rozwiązać kilka zagadek i porozmawiać z dziwnymi postaciami. Sercem Final Fantasy VII jest rolplejowe przedstawienie postaci i wyrafinowany system bitewny, w którym poczynaniami swojej drużyny kierujesz za pomocą menu. Może na początku wygląda to na prostacki pomysł, ale odkrywanie nowych technik walki i zdobywanie nowych czarów powoduje, że liczba możliwości rośnie wykładniczo. Po kilkunastu godzinach gry spędzasz po pół godziny grzebiąc w ekwipunku postaci i dobierając wyposażenie tak, by jeszcze zwiększyć efektywność w walce. Gdy dochodzi do starcia, światem Final Fantasy VII zaczynają rządzić teksturowane wieloboki. Wszystko - od terenu starcia po postaći - nabiera trzeciego wymiaru; kamera krąży wokół walczących, z detalami pokazując każdy ruch, cięcie miecza, strzał. Ukazane dosłownie z każdej strony czynności wykonywane przez naszych wojowników i imponujące wraże monstra, nie wymagają już tekstowych wyjaśnień. Gdy już obejrzysz sobie parę potworów, które miażdżą. Twoje postacie albo zaklęcia przyzywające olbrzymich półbogów, zaczynasz się zastanawiać, dlaczego żadna gra na PlayStation - ani na peceta za sto baniek - nie potrafiła zbliżyć się choć trochę do jakości Final Fantasy VII. Jeśli grałeś w te gry, jesteś prawdziwym fanem Squaresoftu i teraz oczekujesz Final Fantasy VII z mieszanką obaw i entuzjazmu. Spoko, nie ma się czego obawiać. Owszem, jest nieco zmian w porównaniu z poprzedniczkami, przede wszystkim oprawa: na miarę naszych czasów i konsoli, o większej spójności stylowej, pokazująca większe przestrzenie. Losy postaci nie są tak wciągające jak w poprzednich częściach, ale daj im trochę czasu - same postacie są tak samo " ludzkie ", jak przedtem, może nawet bardziej. Już wkrótce jak sobie ściągniesz to też będziesz razem z nimi przeżywał silne emocje. Słowem - nie zawiedziesz się na nowej części. Wszystkie te elementy mocno spaja fabuła, zawsze będąca specjalnością Square. To, co na początku wygląda na ograną historię rebelianci - kontra - imperium, wkrótce przeistacza się w opowieść o umierającej planecie, starożytnych rasach, genetycznych manipulacjach, nielojalności, miłości, zdradzie i szaleństwie. Nie będe opisywał fabuły - to tak, jakby podarować komuś kryminał i od razu powiedzieć, kto zabił. Trochę to dziwnie wygląda, że gra Tomb Raider 2 dostała taką samą ocenę, co Final Fantasy VII . Uważam, że dla tego rolpleja powinno się poszerzyć skalę i wystawić 11. |