RECENZJA do gry Castlevania (U) (PRG0) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
KONAMI jest wielkie i basta. Znacie to? Jeśli tak, to dobrze, bo jesteście obeznani w temacie. Bez zbędnego owijania w bawełne przejdźmy do omówienia kolejnej produkcji tej firmy, a mianowicie gry pod tytułem "Castlevania" Właściwie trudno mówić o kolejnej produkcji, ponieważ Castlevania to jedna z pierwszych gier wydanych na NES'a przez KONAMI, ale to tylko szczegół. Gra jest platformówką z dużą dozą akcji, więc zamiast tylko skakać przyjdzie nam walczyć z różnymi potworami z piekła rodem. Cała historia zaczyna się, gdy pewien śmiałek wchodzi do zamku, by zniszczyć istniejące w nim ZŁO (brrr...). Trzeba przyznać, że tego zła jest tam cała masa, bo zlikwidujemy maszkary począwszy od zombi, przez nietoperze, szkielety, latające głowy meduzy, skaczące gobliny, Frankensteiny, Wampiry aż na samej śmierci z kosą kończąc. Zaiste piękne były to czasy, gdy całe zło mieściło się w jednym miejscu, och tak. Czasy tak na oko przypominają wieki tak zwanej ciemnoty (zwanej tak niesłusznie, bo mogę to każdemu udowodnić choćby i teraz za pomocą choćby główki czosnku), co można poznać po zamku, ubiorze bohatera no i oczywiście broni jakiej używamy. No właśnie - bronie. Mamy ich tu całe zatrzęsienie, ale można je podzielić na dwie grupy, co też tutaj czynię. Do pierwszej grupy zaliczamy bronie, których mamy nieskończoność, mają ograniczony zasięg i posługujemy się nimi przez lwią część gry. Do tej grupy mogę zaliczyć bat. I tyle. Ów bat możemy jednak udoskonalać zbierając porozrzucane lub poukrywane znajdźki, które to ze zwykłego bata tworzą łańcuch z kolczatką na końcu. Dodatkowo zwiększa on swoją długość po czym jest gotowy do sieczki. Zawiodą się ci, którzy oczekują łańcucha przelatującego przez całą planszę. I tutaj wchodzi drugi typ broni, czyli bronie rzucane. jak można się domyślić, te bronie mają zwiększony zasięg, moc oraz jest ich ograniczona ilość. Do tej grupy zaliczamy noże, toporki, krzyże, buteleczki z wodą święconą czy też zegarki (!) zatrzymujące czas. Te bronie zabierają nam - powiedzmy - amunicję, czyli serca, które zbieramy podczas naszej krucjaty. Trochę to głupie, ale jak tak ktoś sobie wymyślił, tak już zostało. Serca, jak i inne wartościowe przedmioty znajdujemy rozbijając świeczniki czy też pochodnie. Jeszcze ciekawsze, nie? Czasem uda nam się zniszczyć ścianę, by znaleźć w niej zdrówko czy też bonus zwiększający ilość wyrzucanej broni naraz. Bez tego bonusa można wyrzucić jeden "pocisk" i dopiero gdy zniknie możemy wyrzucić drugi. Problem ten znika po zdobyciu bonusa. Plansze są jak w każdym zamku. Dużo w nich ponurych kolorów, często trzeba skakać i kucać, po korytarzach błądzą zjawy. Jednym z bardziej denerwujących elementów są schody. Aby na nie wejść należy stanąć na początku lub końcu i wcisnąć przycisk góra lub dół, w zależności od wybranej drogi. Raz - jest to niewygodne, dwa - nie można skakać, gdy jest się na schodach i trzy - nie staniemy na schodach, wskakując na ich środek. Dodatkowo jeśli schody prowadzą w dół, czyli do drugiego ekranu, trzeba po nich zejść, bo jeśli zeskoczymy to zmarnujemy życie. A wtedy wracamy się do ostatniego checkpointa. Grafika i muzyka to wyjątkowo słaba strona tej gry. Kolory mają tylko jeden odcień. Wyjątkowo trudno znaleźć w całej grze dwa różne odcienie czerwieni, czy też innego koloru. Nawet ogień składa się tylko z jednej czerwieni, bądź też z czerwieni i różu. Bieda, panie, bieda. Plansze są zbudowane z klocków, co wyraźnie widać. W oczy kłują te kwadraciki po których się chodzi. Dodajmy jeszcze marną animację i ogólnie nijakie kolory, by otrzymać najsłabszą produkcję KONAMI na NES'a. A dźwięki? Muzyka mogłaby być nawet ładna, gdyby nie wyjątkowo mała ilość instrumentów. Dźwięki sa marne, brak kwestii mówionych... brak jakichkolwiek kwestii! Teksty są tylko na ekranie tytułowym i w creditsach. Marnie. Jak to wygląda razem? Prawdę mówiąc granie w tą grę może być karą. Nie wiem komu mogłaby się spodobać, lecz znam - o zgrozo! - kogoś, kto grał w nią chętnie. Nie wiem czy mu już przeszło, ale jeśli był jeden, to może ty będziesz drugi? A KONAMI nadal jest wielkie, bo potknięcia się zdarzają. |
||||
|