Grand Theft Auto Advance...
Wkraczamy w kulisy złodziejskiego życia, kradnąc, zabijając, bijąc i obrabowując. Przeszkadza nam w tym niedoskonała grafika, ale pomaga świetna muzyka....
Niejaki Mike, bohater, który użyczy nam swojego ciała na czas gry, i Vinnie, typek równie tajemniczy, co jego kumpel, są znudzeni swoim rodzinnym miastem - Liberty City. Postanawiają uciec od monotonii i nudy codziennego życia, by ukazać się w wyższych sferach; no i, oczywiście, zaczerpnąć trochę życia na Broadwayu czy gdzieś tam (po szczegóły proszę się zwrócić do bohaterów gry ;p). Jest jednak pewien haczyk. O co chodzi? Cóż, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze! I w tym miejscu okazuje się, że nasi przyjaciele są groźnymi bandytami, nie wachającymi się zasięgnąć ostatecznych środków. Czeka więc nas dużo przemocy, krwi, rąbaniny i napadów, a wszystko to jest schematem amerykańskiej gry na konsole dla dzieci (Od lat trzech). Gra nie jest przebojem pod względem fabuły. Jest ona, co prawda, bardzo rozbudowana pod względem samej historii naszej gry, ale jest wciąż bardzo liniowa. Oczywiście, jak to w GTA: możemy wybrać, czy będziemy walczyć z policją i bić wszystkich przechodniów, którzy się napatoczą, czy będziemy wykonywać misje wymyślone przez panów z Rockstar Games. Jeśli jednak wybierzemy to drugie, czeka nas rozczarowanie: będziemy wciąż prowadzeni za rączkę przez naszych przełożonych, nie pozwalając sobie nawet wybrać, dla kogo bardziej opłaca się pracować. Ostatecznie jednak, fabuła jest bardzo ciekawa i jej liniowość nie jest minusem: widzieliście jakąś grę na GBA, w której fabuła by taka nie była? A o co w grze chodzi? Cóż, jak to w GTA, chodzimy, rąbiemy, niszczymy. Czasem wytężamy mózgownicę, aby coś przejść, czasem przyda się trochę strategicznego myślenia. Z satysfakcją przechodzimy kolejne misje, z satysfakcją wychodzimy ze sklepu z nową bronią. Bo i tu pojawiają się takie możliwości: możemy kupować nową broń, pościgać się czasem na czas, robić za policjanta, za lekarza, za taksówkaza (podobno). Naturalnie, nie należy oczekiwać tego, co było w Vice City, ale gra została wykonana bardzo dobrze. Szczególnie zaskakuje muzyka pomagająca nam zachwycić się grą, która jest, no, po prostu bardzo dobra. Wykorzystanie kilku instrumentów elektrycznych na potrzebę jednej gry - no to już jest coś! Czasem tylko coś się zatnie, czasem tylko muzyka zniknie. Jeśli jednak pogwizdywanie jej pod nosem przerwie nam pomruk zdenerwowanego policjanta - oj, to może zaboleć.... Grafika jakoś nie przyciąga, jest jakaś taka mało szczegółowa i niedoskonała. Ale ogółem, jest dobra - moze nie pod względem samych rysunków, ale po prostu nigdy nie mamy jakichś incydentów typu : wpadnięcie w ścianę czy jeżdżenie po wodzie. Uważam, że technikalia to kawał dobrej roboty. "GTA" na GBA jest grą bardzo dobrą, przyciągającą na wiele godzin. Sama perspektywa ponownego siądnięcia za kierownicą w takim ogormnym mieście, jakim jest Liberty City, jest przytłaczająca: bo naprawdę miasto to jest ogromne. Każdemu polecam tą grę, nie tylko fanom serii, ale i nowicjuszy. Ci pierwsi, starzy wyjadacze, przypomną sobie GTA 1 na Peceta. A Ci drudzy... bez wątpienią będą się dobrze bawić. |