Nadchodzą czasy wojny, kataklizmu i zagłady świata. Podstawowy cel jest jasny - przeżyć. Czy to jednak jest możliwe? Trwa walka o Śródziemie i jest tylko jeden sposób, aby się z niej wyplątać. Śmierć jednak nie jest takim prostym rozwiązaniem. Zadajemy sobie pytanie: czy nie jest ważny ów cel podstawowy, wymieniony wyżej? A może... może nam wszystkim uda się wyjść z niej cało?? Czy to wyjście jest jednak możliwe??
Trylogię Władcy Pierścieni nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Na pewno każdy z nas spotkał się już kiedyś z przygodami małego Hobbita o imieniu Frodo, żyjącego w dalekim Śródziemiu w czasach "wojny o pierścień". Owa tytułowa błyskotka, kojarzona raczej z kobiecymi ozdobami, przez przypadek wpada w ręce naszego przyjaciela. Aby ją zniszczyć, niziołek musi przewędrować pół kraju w poszukiwaniu Góry Przeznaczenia. Jak to bywa, stoi ona w królestwie złego Saurona, półboga wysłanego do dominacji nad krainą... Kolejna gra z cyklu "LOTR" złącza wszystkie trzy książki w jedną całość, tworząc nasze Śródziemie bardzo rozległą i kolosalną wręcz krainą. Z pewnością obudzą się w nas wspomnienia, gdy maszerując pod postacią króla Teodena zawalczymy w Helmowym Jarze, albo gdy jako Elrond pokonamy Orków pod Rivendell. A jeśli chodzi o ową bitwę, nie martwcie się, że o takiej bitwie nie słyszeliście - bo to jest zupełnie inna bajka. Otóż twórcy gry sami wymyślili fabułę. I chociaż opierali się na głównym wątku znanym z książki, to jednak możemy się zasłużyć w wielu nie znanych dotąd przygodach. Może niektórych to nie bawi, ale starsi gracze z pewnością docenią pracę autorów i zaangażowanie się w nią. Ten fakt sam przez się mówi o dobrej jakości gry, a plusów jest przecież jeszcze bardzo dużo. Na samym początku jednak zdumiewa nas kolejna przykład owej pracowitośći panów z EA games - możemy wybrać, czy chcemy walczyć po stronie dobra, czy zła. Ba, mało tego, z każdej strony jest do wybrania trzech bohaterów. Ze strony dobrej możemy wybrać między Aragornem, Gandalfem i Elrondem, a po stronie złej stawimy się jako Saruman, Król Nazgulów lub...Mouth of Sauron - czyli "Ustami Saurona". Od razu ostrzegam, że chociaż siły zła są silniejsze z reguły, to w pojedyńczej bitwie lepiej stawić się jako postać dobra. Ale, jeśli ktoś ambitny czuje się na siłach przejść grę drugi raz i zobaczyć, co by było, gdyby Sauron wygrał - nikt nie stoi mu na przeszkodzie, a savów wcale nie musi kasować, bo są oddzielne dla poszczególnych stron sporu. Tymbardziej, miło zagrać jeszcze raz, że rozgrywka wygląda wtedy zupełnie inaczej, w przeciwieństwie do rozgrywki poszczególnymi bohaterami. Ale, naturalnie, jak to w RPG, możemy się spodziewać różnych statystyk i specjalnych zdolności. Gra to w zasadzie sama bitwa, bo Trzecia Era jest generalnie grą wojenną. "Naszym głównym zadaniem było opisać poszczególne bitwy Śródziemia w sposób nietypowy, stawiający gracza w środku takiej bitwy" - mówi prezydent EA games. I rzeczywiście, jako dowódca armii możemy się poruszać wszystkim jednostkami na polu bitwy, które, naturalnie, są nasze. Druga sprawa to ograniczenie ruchu, które pozwala nam na przemieszczenie tylko kilku postaci w ciągu tury - oczywiście, ten przepis dotyczy też przeciwnika, bo jakby się to gra miała, gdyby szanse były tak nierówne? RTS-owa mieszanka sprowadza nas też do ograniczenia przez rózne obiekty, takie jak drzewa, budynki itp. Zdecydowanie więcej jest w tej grze jednak z RPG, bo co tu mówić o tym, że nasze postacie zdobywają levele i punkty doświadczenia, jeśli każda jednostka na polu bitwy ma swoje własne umiejętności i statystyki? Grafika jest cudna. Już sama jej nowatorskość, sprowadzająca się m.in do tego, żepodczas pojedyńczych starć (czyt. walenie gostka gostkiem) ekran przechodzi na battle screen i widać postacie z boku ( a normalnie widać je z lotu ptaka) jest zachęcająca. Jeśli chodzi zaś o same makiety... cóż, ocenić trzeba samemu, ale w moim przekonaniu są one bardzo ładne i dobrze wykończone. Na głównym planie nic nie zostało spartaczone, postacie poruszają się płynnie a obiekty doskonale wpasowują się w otoczenie. Całemu temu pięknu towarzyszy wręcz porażąjąca muzyka rodem z filmu odtworzona w sposób, który wręcz krzyczy: "Nuć mnie, nuć" - ja się już tym nuceniem zaraziłem. Wszystkie najpopularniejsze melodie zostały tutaj przeniesione, a odtwarzane są również w stosownych chwilach. Third Age to przełom. Owszem, gra jest nienaturalnie trudna, a mniej cierpliwi wyjdą z siebie i staną obok już po pierwszej godzinie grania. Nie jestem co prawda fanem RTS-owych mieszanek, ale i tak nie mogę przestać grać w tę grę. Jeśli ktoś się czegoś czepia niech pisze - ja stawiam najwyższe noty. |