RECENZJA do gry Chrono Trigger |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
W 1999 roku, wraz z Final Fantasy IV, na Playstation trafił przekonwertowany z Super Nintendo Chrono Trigger. Produkt zawierał kilka nowości w stosunku do wersji pierwotnej, co było nie lada okazją dla fanów serii. Niestety gra nigdy nie została wydana na Starym Kontynencie. Czy warto zatem zadać sobie trud sprowadzania jej spoza Europy? Najważniejszą z innowacji jest dołączenie do gry filmów ilustrujących rozwój fabuły. Ich techniczne wykonanie nie budzi zastrzeżeń, ręcznie robione rysunki wyglądają jak żywcem wyjęte z anime i na pewno fanom tego gatunku się spodobają. Ich autorem jest Akira Toriyama, twórca Dragon Balla, więc wiadomo, czego się spodziewać. Ogromne oczy, czy mocno przypakowani bohaterowie są tu na porządku dziennym. Jednym będzie się podobało, innym nie. Zostawmy jednak design, a zajmijmy się stroną merytoryczną filmów. Niestety tutaj jest kiepsko. Wszystko to, co zobaczymy na filmie, będziemy musieli obejrzeć jeszcze raz, na enginie gry, tak samo jak to miało miejsce na SNES’ie. Z samych scenek ciężko byłoby dowiedzieć się czegokolwiek o bieżących wydarzeniach, ponieważ nie występują w nich ani dialogi, ani żadne inne postaci, oprócz tych kluczowych w danym momencie. Spowodowane jest to oczywiście dużą ilością możliwych kombinacji składu drużyny. Niemożliwe byłoby przecież stworzenie kilku wersji animacji dla każdej postaci, co nie zmienia faktu, że robi to niemiłe wrażenie. Z innych modyfikacji należy wymienić jeszcze oczywistą zmianę nośnika zapisanych stanów gry – na SNES’ie był to cartridge z grą, na psx – karta pamięci. Ma to swoje plusy i minusy. Można zrobić więcej save’ów, natomiast cała operacja trwa nieco dłużej. Właściwie wszystko zajmuje trochę więcej czasu, ze względu na niskie tempo odczytu danych z płyty CD. Szczególnie daje się to we znaki przy poruszaniu się po menusach. Za każdym razem gdy do nich wchodzimy, czy wychodzimy musimy odczekać kilka (!!) sekund zanim wrócimy do gry. Miłą niespodzianką są bonusy, które można odblokować po ukończeniu gry, co nie było możliwe na SNES’ie. Uzyskanie każdego z jedenastu zakończeń daje dostęp do innego dodatku. Są to między innymi: pokój muzyczny, w którym można odsłuchać cały soundtrack, czy „teatr”, gdzie obejrzymy filmy z gry. Na tym różnice pomiędzy obiema wersjami się kończą. Grafika nie została zmieniona w stosunku do SNES’a ani trochę i na Playstation nie zachwyca już tak, jak kilka lat temu na starszej konsoli, szczególnie mając w pamięci Final Fantasy VII, oraz Chrono Cross’a. Trzeba oczywiście brać pod uwagę, że gra jest jedynie konwersją, a nie remake’em, ale chciało by się zobaczyć chociażby tekstury w wyższej rozdzielczości, czy jakieś filtry, które by je wygładziły. Oprawa muzyczna, chociaż pod względem technicznym również jest niedzisiejsza, to w przeciwieństwie do grafiki, nadal robi wrażenie. Muszę niestety ponarzekać trochę na dźwięk. Nagminnie zdarza się, że różne potwory korzystają z identycznych efektów dźwiękowych. Dziwnie to wygląda, gdy szczur i mutant z przyszłości wydają identyczne odgłosy. System walki został rozwiązany bardzo ciekawie i zasługuje na szersze omówienie. Na samym początku wybieramy, czy ma być on aktywny, czy turowy. W tym pierwszym przypadku kolejność kolejek zarówno przeciwników, jak i naszych bohaterów ustalana będzie na podstawie ich szybkości. W trybie turowym natomiast wszyscy poruszają się po kolei, bez względu na statystyki. Bardzo odważnym pomysłem było zrezygnowanie z losowych starć. Niestety nie jest ono całkowite (do doskonałości ten aspekt został doprowadzony dopiero w Chrono Cross’ie). Większość przeciwników jest widoczna przed walką na ekranie i można ich ominąć. W pewnym stopniu przemycono jednak elementy walk losowych. Często zdarza się, że wchodząc do pozornie pustego pomieszczenia, po chwili zza ściany wbiegają potwory. Niby nie jest to walka losowa, ale uniknąć jej nie można. Kolejną innowacją jest brak oddzielnego „pola bitwy”, na które, jak w większości jRPG’ów, przenoszeni byliby bohaterowie przed walką. Wszystkie starcia prowadzimy bezpośrednio w świecie gry, co znacznie przyspiesza to tempo akcji. Również system magii jest niekonwencjonalny. Po każdej walce, oprócz punktów doświadczenia dostajemy także punkty techniki. Gdy uzbieramy odpowiednią ich ilość otrzymujemy nowy czar lub umiejętność. Na pewnym etapie gry uzyskujemy możliwość stosowania podwójnych lub potrójnych ataków, w których uczestniczą odpowiednio dwaj lub trzej bohaterowie. Kombinacji jest naprawdę wiele, gdyż wszystkie postaci mogą wchodzić ze sobą wzajemnie w interakcje. Fabuła to zdecydowanie najmocniejsza strona gry i to dzięki niej, mimo archaicznej grafiki i dźwięku, chce się do niej wracać. Wszystko zaczyna się w roku 1000, w królestwie Guardii. Młody chłopak Chrono wstaje z łóżka i biegnie na imprezę organizowaną z okazji nowego millenium. Wpada tam na nieznajomą dziewczynę, którą jako prawdziwy dżentelmen zgadza się oprowadzić po festynie. Idą razem do Luccy, przyjaciółki Chrona a zarazem genialnego naukowca, gdzie ma się odbyć pokaz jej najnowszego wynalazku. Wtedy sprawy zaczynają przybierać zły obrót… Dalej przyjdzie nam podróżować po różnych krainach, a co najciekawsze, także po różnych erach czasowych. A wszystko to oczywiście, aby uratować świat przed zagładą. W czasie podróży spotkamy kilka postaci, które zechcą przyłączyć się do naszej drużyny. Jej skład możemy dowolnie modyfikować, musimy jednak przestrzegać kilku reguł. W zespole zawsze musi być Chrono (w końcu jest głównym bohaterem), a czasami także jakaś inna osoba, ważna dla dalszego rozwoju akcji. Ponadto jesteśmy ograniczeni do trzech herosów na raz, co w praktyce w zupełności wystarcza. Bardzo dużym udogodnieniem jest możliwość wymiany postaci w dowolnym momencie, bez potrzeby wędrówki do miejsca, gdzie akurat przebywają. Gra kiepsko zniosła przesiadkę na Playstation. Niby zyskała kilka bonusów, ale nie rekompensują one słabej (oczywiście tylko pod względem technicznym) oprawy audio – video. Tytuł ratuje jedynie grywalność, która nie straciła nic ze swej wartości przez te kilka lat. Chociaż w sumie gra nie jest zła (ba, jest wspaniała!), to niestety muszę odradzić obcowanie z nią w tej wersji. Szczerze polecam natomiast zagrać w Chrono Triggera na SNES’ie, gdzie gra w pełni rozwija skrzydła, a PSX’a zarezerwować dla innych wielkich tytułów, jak chociażby Chrono Cross. |
||||
|