RECENZJA do gry Harvest Moon Friends Of Mineral Town (PL) [xxxx] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Czy marzyłeś/marzyłaś kiedyś aby zostać rolnikiem (wśurem:))? Z pewnością tak, zwłaszcza jeśli mieszkasz w mieście, a jedyne aspekty życia na wsi oglądasz w telewizji (nie wierz we wszystko co pokazują, bo są to zwykłe bzdury - ja mieszkam na wsi, więc wiem). Natsume doszło z pewnością do tego samego wniosku kiedy to w roku 1997 firma ta wypuściła na lekko już przestarzałą konsolę SNES grę pod tytułem Harvest Moon. Jak się później okazało panowie (i panie:)) z Natsume'a nie spoczęli na laurach i zaraz po HM na SNES wydali na świat jeszcze kilka wersji gry na prawie wszystkie platformy pomijając Dreamcasta (dziś pomijają XPudlaka) oraz PieCa. Jedną z bardziej udanych edycji okazała się Harvest Monn: Harvest Moon Friends Of Mineral Town na Gameboy Advence. HM: FMT to czysta konwersja z wersji na PlayStation, ale i tak nie pozwala ani na chwilę odczuć nudy. Na początku gry ustalamy kilka rzeczy, a mianowicie: - imię naszej postaci - nazwę naszej farmy - imię dla naszego psa - datę naszych urodzin Nie wpływa to zbytnio na przebieg dalszej rozgrywki, ale sami przyznacie, że ciekawie jest grać postacią, która ma nasze imię, posiada psa o imieniu naszego psa i urodziła się w tym samym dniu o tej samej porze roku. Po ustaleniu wszystkich danych widzimy intro, w którym wraz z burmistrzem miasta (tfu... wsi) przybywamy na zaniedbaną farmę, którą pozostawił nam dziadek. Potem przychodzi jeszcze czas na wspomnienia i po chwili znów lądujemy między chwastami i słuchamy jak facet przypominający Mario (burmistrz) opowiada nam co i jak. Na szczęście nie trwa to długo i kiedy już skończymy czytać wywody "władcy wsi" przychodzi czas na prawidłową rozgrywkę. O co w niej chodzi? Otóż musimy uratować farmę przed przerobieniem jej na wesołe miasteczko i z podupadłej ruiny zamienić ją w dobrze prosperującą "firmę". Zadanie nie jest proste, zwłaszcza, że mamy na to trzy lata i tylko 300 G w kieszeni, ale czego się nie zrobi kiedy ma się dobre chęci i sąsiadów gotowych nam pomóc. Życie w miejscu, w którym rozgrywa się akcja gry nie jest takie nudne jakby się mogło wydawać i nie polega na ciągłym zbieraniu plonów, dojeniu krów czy rozmnażaniu kurczaków. Podczas naszej przygody odwiedzimy wiele miejsc w różnych celach, weźmiemy udziała w festiwalach czy upijemy się w barze i nie trafimy do domu (przesadziłem trochę, ale Calebowi na pewnie taka opcja by się spodobała:)). Poza tym czeka nas wiele dialogów z mieszkańcami wsi oraz pomocą jaką oni nam lub my im będziemy w stanie zaproponować. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że w czasie rozwijania "gospodarki" będziemy mogli poderwać dziewczynę i ożenić się z nią. Po tym czeka na nas oczywiście rozbudowa domu, dziecko, a także obowiązki. Dziwne, ale urealnia to ten "cukierkowaty" symulator życia na wsi. Na początku gry z pewnością kupicie sadzonki jakiś warzyw, dlatego że to one są podstawą rozgrywki. Dopiero po dorobieniu się na nich większej ilości G będziecie mogli kupić krowy, kury oraz owce. Kury znoszą jaja zaraz po kupieniu, natomiast krowy i owce aby przynieść nam korzyść muszą się rozwijać i dopiero po upływie jakiegoś czasu przynoszą nam realne dochody. Kury mają to do siebie, że także możemy mieć małe, ale po włożeniu jajka do inkubatora i odczekaniu kilku dni na wylęgnięcie się pisklęcia, które później musi dorosnąć. Wracając do sadzonek, same ich posadzenie nic nie daje, ponieważ musicie je podlewać regularnie raz dziennie i wrzucić do skrzynki (stoi obok naszej "ziemii") to co z nich wyrosło. Przedmioty oraz zwierzęta i sadzonki kupujemy w specjalnych sklepach rozpieszczonych w różnych częściach wsi. Jakie przedmioty? Szczotkę dla zwierząt, dojarkę, nożyczki dla owiec, plecak i wiele innych potrzebnych do pracy prawdziwemu rolnikowi. Mógłbym wymienić ich o wiele więcej, podobnie jak we wcześniejszym wersie opisać wszystkie czynności jakie możecie wykonać podczas przygody w Harvest Moon, ale dość trudno mi to przychodzi, dlatego też dochodzę do wniosku, że magię HM trzeba poczuć samemu, a nie czytać tylko recenzje lub poradniki do tej jakże ciekawej gry. Skoro Harvest Moon to tak wyśmienity tytuł, myślicie z pewnością, że przyczepię się do oprawy AV. Nic bardziej mylnego, grafika i muzyka w grze daje efekt idealnej spójności, a każdy szczegół w nich zawarty został dopieszczony na maxa. Podczas zabawy przygrywają nam relaksujące dźwięki przypominające trochę dzwonki do komórki, a zarówno postacie, jak i projekt miasta oraz budynków to po prostu Japońskie anime z najwyższej półki. Poza tym poprawiono wszystkie błędy Harvest Moon 64 (przy okazji wersji na PSX, której z kolei ta jest konwersją - całkiem udaną:)), więc nie ma się co martwić o sterowanie oraz nudę podczas rozbudowywania naszej farmy. Podsumowując, Harvest Moon to tytuł przy którym żaden posiadacz malutkiego (ale jarego:)) GBA nie powinien przejść obojętnie. Mnie trochę odstraszył dość trudny początek (mało kasy i ogólna nuda), ale potem było fajnie i z górki. Żeby było mało, autorzy umieścili w grze wiele sekretów, których odkrycie może zająć wam kupę czasu. A więc żywotność płynąca z wnętrza HM jest tak ogromna jak portfel Andrzeja L (facio dostał od żony zegarek za 21 tysiaków, ale ja nadal uważam, że jest zwykłym rolnikiem:)). |
||||
|