Kontynuacja gry "Amberstar", rozgrywająca się 90 lat i o jedną kosmiczną katastrofę później. Jako wnuk bohatera, w którego się wcieliłeś w poprzedniej części, ponownie musisz uratować Lyramion przed grożącym mu tajemniczym niebezpieczeństwem. A nie będzie to zadanie łatwe, przynajmniej dopóki nie dowiesz się, co tak na prawdę mu gozi...
Dość spory świat gry przyjdzie Ci oglądać na dwa sposoby: dwu- i trójwymiarowy, gra automatycznie przełącza się w tryb 3D przy zwiedzaniu miast i lochów. Engine 3D nie prezentuje może najwyższego poziomu, ale nie należy zapominać, że gra pod tym względem jest pionierem, poza tym została napisana z myślą o A500. Walka natomiast toczy się w trybie turowym - widzimy coś w rodzaju ekranu taktycznego, jednocześnie obserwując całą akcję w pseudotrójwymiarze. Co do oprawy muzycznej - jest, żeby nie skłamać, fatalna. Moim zdaniem najlepiej w ogóle ją wyłączyć, zanim szlag nas jasny trafi na miejscu. (Pewnie i tak okaże się, że komuś może się podoba, a ja się niepotrzebnie czepiam.)
Gra jest typowym rolplejem. Operujemy drużyną do sześciu postaci, każdy bohater posiada profesję, charakterystyki i inwentarz. Fabuła jest dość liniowa, ale nie do bólu, a obserwowanie rozwoju bohaterów (na początku byle pająk potrafi dać ci wycisk) przynosi niezłą frajdę. Autorzy nie ustrzegli się jednak kilku błędów: Po pierwsze - gra w wersji angielskiej jest nie całkiem przetłumaczona i zdarzają się nazwy lokacji, czy budynków w języku sąsiadów zza Odry (muszę tu jednak przypomnieć, że wersja angielska nigdy nie została oficjalnie wydana). Po drugie - w wersji 1.07 istnieją miejsca, gdzie gra wychodzi do DOS-a (na szczęście można je bez problemu ominąć). Po trzecie - niektóre zagadki logiczne są, hmm... nielogiczne. Nie umniejsza to jednak faktu, że zabawa jest przednia i grę można bez zastanowienia polecić każdemu zwolennikowi RPG, o ile oczywiście nie woli typowych labiryntówek - co nie znaczy, że w Ambermoonie nie można znaleźć tajnych przełączników za iluzorycznymi ścianami. |