RECENZJA do gry Teenage Mutant Hero Turtles - The Hyperstone Heist (E) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Kolejna część wyjątkowo ciekawego tytułu. Ciekawego, bo czy można traktować poważnie tytuł "Nastoletnie, zmutowane żółwie ninja"? Czyj chory umysł wymyślił ten tytuł, który doczekał się tak wielu gier, seriali czy też filmów pełnometrażowych? My nie zauważamy niezwykłości tego tytułu, bo przyzwyczailiśmy się do niego, ale to brzmi, dajmy na to jak "latająco-kroczący pociąg towarowy wypakowany nawozem naturalnym bez maszynisty z żądzą natychmiastowego pochłonięcia chipsów ziemniaczanych z posypką o smaku pizzy". Poniosło mnie, wiem, ale aby zdać sobie bezsens niektórych rzeczy, trzeba je lekko przejaskrawić. Dobra, koniec wywodów. Przejdźmy do recenzji gry firmy KONAMI wydanej na Segę Genesis pod tytułem "Teenage Mutant Ninja Turtles - the Hyperstone Heist". Zawiązanie fabuły następuje, gdy - prawdopodobnie znudzeni i niedowartościowani - wynalazcy opracowują sposób na podbój Nowego Jorku a potem i świata. Po długim posiedzeniu przy piwie i surowych pierogach wymyślili sposób. Potem pracowali caaały weekend i dokonali nieosiągalnego. Za pomocą magicznego kamienia zmniejszyli część Nowego Jorku wraz z ludźmi. Żółwie oglądając całe zajście przez telewizornię, doszli do wniosku, że cholernie im się nudzi, więc wyruszą na krucjatę przeciwko Shredderowi i jego armii robotów. Przed tobą graczu pięć różnych poziomów, od ścieków, przez ulice, statki widmo, na pojeździe samego Shreddiego w wymiarze X skończywszy. Sama gra należy do gatunku chodzonych fightingów w niby 3D. Do tego gatunku należy choćby "Double Dragon" czy seria "Kunio Kun". Zaczynamy od wyboru żółwia, których liczba wynosi cztery sztuki. Poza wyglądem i bronią nie różnią się zbytnio (a wygląd to kolor opaski i inny odcień zieleni). Grunt jednak, że się różnią. System walki, jak powszechnie wiadomo i naukowo udowodniono, jest najważniejszym czynnikiem, który przesądza o atrakcyjności tego typu gier. W tej grze mamy cios, skok i bieg. Atakując tworzymy combo, jeśli podejdziemy do wroga. gdy ten jest zgięty w pół, możemy go porzucać na lewo i prawo. Dodatkowo są cztery rodzaje ataków z wyskoku, cios specjalny specyficzny dla każdego z zółwi oraz oczywiście atak i unik z rozbiegu. Ów system spokojnie wystarcza by komfortowo i przyjemnie spędzić czas. Prać będziemy głównie robociki, z czego lwią część stanowią zakute pały przypominające człowieka w masce. Każdy robot różni się kolorem w zależności od funkcji i tak czerwone to głównie mięso armatnie, żółte to miotacze, niebieskie to użytkownicy mieczy itp. itd. Oprócz nich zmierzymy się także z innymi robotami jak metalowe pieski czy kamienne mutanty. Na końcu każdego poziomu czeka nas BOSS, który przedstawia prawdopodobnie ginący gatunek, bo jest wyjątkowy. Tutaj oprócz trzaskania w kolesia, należy także wyczuć jego strategię, bo zawsze posługują się jakimś systemem. Jak zawsze zresztą. Poziomów, jak nadmieniłem wcześniej, jest pięć a każdy składa się z kilku tematów graficznych. Ogółem rzecz biorąc tła się nie powtarzają, co idąc w parze z ich dobrym wykonaniem, prezentuje wysoki poziom graficzny. Plansze są dobrze wycieniowane i mają sporo ozdobników. Zdarzają się czasami elementy pomagające nam eksterminację wrogów, czyli wybuchowe beczki, hydranty i tak dalej. Mimo wszystko może brakuje czegoś naprawdę oryginalnego i świeżego, lecz po co zmieniać coś, co jest dobre? Co innego, że np. plansza z jazdą na desce po morzu powtarzała się już w grach na NES'a i gdy dostałem to samo po raz kolejny, poczułem pewien niesmak. Grafika prezentuje się bardzo dobrze. Jako że gra wzoruje się na kreskówce, poprzeczka nie została ustawiona zbyt wysoko, dlatego pokonanie jej nie stanowiło problemu. Same postacie wyglądają jak z serialu, czyli lepiej nie mogło być. Animacja także jest płynna, akcja toczy się szybko, wrogowie ładnie wybuchają... czego chcieć więcej? Muzyka i dźwięki. Genesis ma coś w dźwięku, co mnie po prostu denerwuje. Nie potrafię tego nazwać, ale w każdej grze muzyka jest taka specyficzna i zapewne przez ograniczenia konsoli. Słychać to także w żółwiach i nie potrafię pozbyć się tego przykrego odbioru dźwięku. Mi osobiście nie przypasował, ale jest wykonany dobrze i to coś, co mnie denerwuje ktoś może potraktować jako zaletę. Zdarzą się w grze teksty mówione, lecz są krótkie i nie jest ich zbyt wiele. Niemniej jednak można je rozpoznać. Fani żółwi (nie tylko ninja), fightingów i firmy KONAMI muszą mieć tą grę. reszta może sprawdzić z czym to się je, bo jest mimo wszystko bardzo dobrze wykonana i po prostu przyjemnie się w nią gra. |
||||
|