RECENZJA do gry Goonies |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Atari to wyjątkowy komputer. Dość powiedzieć, że miał stację dyskietek o wielkości dzisiejszej płyty CD. Komputer to stary, dlatego gry też mają swoje lata, historię i dzisiaj są uznawane za zabytek ubiegłego wieku. Dzisiaj mam zaszczyt zaprezentować państwu grę wydaną w 1985 roku - "the Goonies". Zacznijmy może od fabuły (zupełnie jakby ktoś się nią przejmował). Niestety w grze nie ma o niej ani słowa. Nie ma też wytłumaczenia dlaczego znaleźliśmy się w domu, w którym jest wściekła baba, która chce nas zabić. Mogę jednak was uświadomić o co w tym chodzi, ponieważ niejaki Steven Spielberg nakręcił film pod takim samym tytułem, więc film jest oparty o fabułę gry (hehe). A więc paczka dzieciaków chce zdobyć skarb piratów znajdujący się na drugim końcu tunelu pełnego niespodzianek, a przeszkadzać im będą bandyci, którzy również nabrali chęci zdobycia skarbu. O reszcie zapomnijmy, bo po co komu wiedzieć, że w filmie była strzelanina, pościgi, morderstwo, oraz to, że osiedle naszych bohaterów zostanie na następny dzień zrównane z ziemią. To jest nieważne :) Gra jest bijatyką w trybie FPP prowadząną w systemie turowym, czasu wschodniosyberyjskiego... ups, nie ten wątek. The Goonies jest właściwie grą przygodową z elementami zręcznościowymi. W tej grze więc należy używać mózgu w trybie szybkiego myślenia i poruszania naszymi kończynami. Udostępniono nam pięć żyć, co niektórym wyda się liczbą sporą, lecz po kilku próbach dojdą do wniosku, że i dziesięc to mało. Poziom zręcznościowy został lekko naciągnięty w stosunku do poziomu przygodowego. Naciągnięty, znaczy zawyżony poziom trudności. Skoki, ucieczka, unikanie naboi... Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że prowadzimy nie jedną a DWIE postacie. Cała sztuka polega na tym, aby się umiejętnie pomiędzy nimi przełączać. I tak naraz prowadzimy tylko jedną osobę, czyli druga stoi w miejscu. A jeśli pozostawimy ją w miejscu... powiedzmy "niepewnym", może się okazać, że wszelkie manewry z naszej strony już jej nie uratują. To zmusza do dodatkowego kombinowania gdzie będzie najbezpieczniej. Za to luksusowo gra się na dwóch. Każdy dba o swoją postać i robi swoje. Oczywiście tutaj sukces zależy także od porozumienia się graczy. Zadacie zapewne pytanie po co są dwie osoby? Z jednej strony by utrudnić rozgrywkę, z drugiej ją urozmaicić. Sporo jest zagadek, których po prostu nie da się rozwiązać w pojedynkę. Czasem trzeba podnieść głaz, by druga osoba mogła pod nim przejść, czasem po prostu drzwi mają "włącznik" niekoniecznie przy klamce, a czasem po prostu trzeba być w dwóch miejscach naraz. Powiedzcie sobie: czy mieliście podobne przygody z inną grą? Plansz jest osiem, a cała akcja toczy się na jednym ekranie. Znaczy to tyle, że widzimy całe pole rozgrywki i możemy bez problemu zaplanować działanie. Sama gra daje dużo satysfakcji i sprawia frajdę. Pora przejść do najsłabszych stron produkcji. Grafika. Wiecie, że dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cała gra składa się z czterech kolorów! Czerwony, niebieski, czarny i biały - to są w s z y s t k i e kolory, które mamy szansę ujrzeć w grze. Nawet w ekranie tytułowym jest ich tylko tyle. Mi osobiście cztery kolory wystarczały, bo idealnie oddawały klimat, i to nie filmu, ale bardziej mroczny, wręcz horrorowaty. Poza tym każda plansza wygląda inaczej, ma odrębny, charakterystyczny styl i nie można jej pomylić. Dźwięk jest. Muzyka też. Co można napisać więcej? Może to, że jest ładna? A może to, że nie dało się wycisnąć więcej z atarynki? Dodam jeszcze, że nie denerwuje. Aha, w grze nie ma kwestii mówionych i nikogo nie powinno to dziwić :) Polecić tą grę mogę fanom Atarynki, starych gier typu Jet Set Willy oraz tych, co chcą zagrać w porządną i starą grę wydaną na Atari. To co, że ma cztery kolory, wymaga skupienia się na dwóch postaciach i jest trudna? Dla mnie to są z a l e t y . A dla ciebie? Czy uda ci się znaleźć skarb? |
||||
|