Jak każdy wie seria "Metal Slug" nie od dziś należy do ścisłej czołówki najlepiej grywalnych tytułów.Firma SNK słynie z produkcji cholernie grywalnych i efektownych gier. Zacznę od opisu pierwszej z nich, która wydaje się najlepsza. Grze tej trudno coś konkretnego zarzucić. Fabuła jest dość prosta. Naszym bohaterem jest niejaki Marco, który sam na razie musi pokonać wielką armię X pewnego dyktatora, który z koleji ma niecne zamiary. Musimy go za wszelką cenę pokonać. Ciekawostką jest też to, że ich sfastyki (tak to można nazwać) nawiązują do tej nazistowskiej. Gra mi bardzo przypomina Contrę. Przynajmniej wiem na czym się tworcy wzorowali. Jeden koleś, masa wrogów i bossowie. Cóż można chcieć więcej. Jednak gra ta spokojnie pozostawia ją w tyle. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Jest niezła, trzeba jej to przyznać. Żadna inna gra nie tyle powera jak ta. Ma w sobie to coś co pozwola mi w nią grać, nawet po dziesiątym jej przejściu i nigdy mi się nie nudzi w odróżnieniu od Contry. Trudno w nią nie grać. Nie ukrywajmy, że ma potężny, miażdżący klimat. Grafa to kunszt nad kunsztem. Ilość szcegółów kolejnych poziomów jest powalająca. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem Tyczy się też do innych elementów , zarówno tych stałych jak i ruchomych. Animacje też sa godne uwagi. Niektóre detale, chociażby takie jak zwykła woda do złudzenia przypominają wodę. Serio!!! Wykonanie stoi na światowym poziomie. A przecież jest to zwyczajna gra dwuwymiarowa. Najbardziej zaintrygowała mnie piechota, a szczególnie jej wysoki SI. Początkowo może się wydawać, że jest to typowe mięso armatnie, które można spotkać w niejednej podobnej nawalance. Ale niech ktoś mi powie, czy to wspomniane przed chwilą mięso armatnie, wogóle stosuje taktykę. Oczywiście. Polega ona na osaczeniu naszego hero ze wszystkich możliwych stron, dopóty wcześniej nie zginie. Przez to gra jest diabolicznie trudna. Nieraz przyjdzie nam widzieć sympatyczny napis "continue". Oprócz tego zachowują się jak normalni ludzie. W wolnych chwilach jedzą, rozmawiają, odpoczywają, żeby później robić głupawe miny po uprzednim zauważeniu nas. Ich reakcje są spontaniczne, naturalne. Róźnie się zachowują po oberwaniu z danej broni. Raz to padają na glebę trzymając się za ramię, raz to krzyczą jak opętani po posmakowaniu naszego miotacza płomieni. Ich zachowanie może z jednej strony wydać się zabawnym a z drugiej tragicznym. Czasem jest mi ich żal, mimo, że są tylko imaginacją rzeczywistości. Co do reszty wrogów nie mam najmniejszych zastrzeżeń, prócz tego, że za często s niekórzy powtarzają się. Trochę mnie to irytuje, ale to nie jest główna wada tej gry, która z koleji wiąże się z warstwą muzyczną. Ludzie, ale tak nudnych kawałków jeszcze żem nigdy nie słyszał,. mimo, że programiści odpowiedzialni za tę grę starali się jak mogli. Możnabyłoby ją spokojnie umieścić w pewnym tanim filmie sensacyjnym klasy B. Cóż, nie każdego Bóg obdarzył słuchem muzycznym. Normalnie żenada. Poszczególne etapy są również zróżnicowane wizualnie np: w mieście, Alpach i itp. Bossowie wyglądają tak jak powinni, to znaczy groźnie. Mogę się jeszcze przyczepić do skandalicznej długości tej gry (co jest dziedziczne w stosunku do pozostałych części cyklu, które również nie należą do najdłuższych- nie wiem dlaczego). Odwołując się do logo SNK mam wrażenie oszustwa z ich strony. Pisze jak byk, że maksymalna pojemność wynosi około 330 MB. Nie wiem co sądzą o tym inni, ale uważam, że spokojnie dałoby się stworzyć tę grę dłuższą o kolejne pięć lub sześć leweli. A tu zaledwie z sześć poziomów, które na emulatorze przechodzę w niecałą godzinę. Kolejne baty dla twórców. Wiem, że mieli solidnego lenia. Pokazali to na całej linii. Reasumując gra mimo swoich wad (nie gier bezbłędnych) jest warta zagrania. Gra powinna zawierać ostrzeżenie, że szybko uzależnia. Naprawdę. Już nie mogę się doczekać nowej wersji emulatora Winkawaks, za pomocą którego będę mógł zagrać w piątą część, chyba najlepszej ze wszystkich. Wiem co mówię.
N.W. |