przejdź do informacji o grze

tytuł: Yggdra Union - We'll Never Fight Alone (U) [2597]
system: Game Boy Advance gatunek: Strategia
Widok: NORMALNY Przejdź do widoku:

RECENZJA do gry Yggdra Union - We'll Never Fight Alone (U) [2597]

Umieścił: Zitek Status info: ZATWIERDZONE
Data dodania: 27.03.2008, 21:40 Punkty: 10
Gameboy Advance to niezwykła konsola. Przez całe sześć lat obecności na rynku dostarczała graczom masę bardzo dobrych i wybitnych tytułów. Formy nie straciła nawet u schyłku swojego żywota, kiedy to pod koniec 2006 roku, w Ameryce Północnej ukazała się Yggdra Union.

Ciężko zaklasyfikować Yggdrę do jednego, konkretnego gatunku. Gra w ciekawy sposób łączy elementy RPG, strategii turowej oraz karcianki. Mamy tu bitwy na kształt Fire Emblem, postaci niczym z Riviery, dialogi jak z Golden Sun’a i jedyne w swoim rodzaju dynamiczne walki. Jednym zdaniem – wszystko, co najlepsze u konkurencji, plus coś od siebie.

Fabuła opowiada o konflikcie pomiędzy dwoma sąsiednimi mocarstwami – Królestwem Fantasinii oraz Imperium Bronquii. Nowy imperator podbił sąsiada i wymordował całą rodzinę królewską. Przeżyć udało się tylko jednej osobie – księżniczce Yggdrze. Dziewczyna musi teraz zebrać resztki swojej armii i przeprowadzić kontrofensywę.
Brzmi dosyć banalnie, ale pod tą przykrywką kryje się jednak coś wartościowego. Kilkukrotnie w naszych rękach znajdzie się życie napotkanych ludzi. Z resztą trup ściele się gęsto już od samego początku, zarówno wśród naszych wrogów, jak i sprzymierzeńców. Zostaniemy również zmuszeni do refleksji, jak daleko można się posunąć w imię sprawiedliwości. Chociaż wizerunki postaci są mangowo – cukierkowe, to sama opowieść wcale taka słodka nie jest.

Kampania składa się z rozdziałów podzielonych na mapy, które to dzielą się na krótsze zadania. Nie ma tutaj miejsca na swobodne przemieszczanie się po świecie, gra jest całkowicie liniowa. Przed każdą z map czeka nas odprawa wyjaśniająca cele misji i ukazująca rozlokowanie wojsk naszych oraz przeciwnika. Dodatkowe objaśnienia oraz wskazówki otrzymamy również w trakcie walki, od najbardziej zaufanych ludzi księżniczki – Milanora oraz Duranta, a także od innych bohaterów.

Zasady gry są dość skomplikowane, a co gorsza ani instrukcja, ani tutorial nie całkiem jasno je tłumaczą. Wypada więc poświęcić im kilka akapitów, aby nie trzeba było uczyć się na własnych błędach.
Nasza armia składa się z kilku postaci, które dołączają do nas wraz z postępami w grze. Każda z nich opisana jest czteroma statystykami – dowodzenie i technika, odpowiedzialne za skuteczność umiejętności specjalnych, atak, określający siłę ciosów oraz szczęście, które jak to zwykle bywa, ma niewielkie znaczenie. Umiejętności te wzrastają w miarę zdobywania doświadczenia, można je też zwiększyć poprzez założenie odpowiedniego ekwipunku. Wszyscy bohaterowie mają też kilka charakterystycznych dla siebie cech, typu bonus do ataku w walce z daną jednostką, czy lepsza obrona w określonym środowisku.
Najważniejszym parametrem jest jednak typ używanego uzbrojenia. Korzystać możemy między innymi z mieczy, toporów, pik czy różdżek, z tym, że dana postać ma przypisany tylko jeden z nich i zmienić go nie możemy. Zastosowano tutaj standardowy system papier – kamień – nożyce, więc nie powinno być problemu. Na dodatek wszystkie zależności pomiędzy broniami zostały przejrzyście opisane w tabelce dostępnej z menu w trakcie gry.
Docelowo w drużynie znajdzie się siedmiu bohaterów, jednak w pojedynczej misji możemy ich użyć maksymalnie czterech. Raz wybranych możemy zmienić dopiero przy przejściu do następnego mapy, więc trzeba tu działać rozważnie.

Podstawą rozgrywki są karty, które umożliwiają nam przemieszczanie wojska po polu bitwy i korzystanie ze specjalnych ataków. Określoną ich ilość wybieramy przed każdą mapą. W sumie jest ich około trzydziestu, otrzymujemy je w ramach naszych postępów. Również im zostało przypisanych kilka statystyk – ilość punktów ruchu, które można wykorzystać przy jej pomocy, ilość obrażeń, jaką zadamy przeciwnikowi w razie udanego ataku, oraz typ uzbrojenia jakim musi się posługiwać pierwsza jednostka w formacji (o tym za chwilę), abyśmy mogli skorzystać ze specjalnej umiejętności. Te natomiast są dosyć zróżnicowane – do dyspozycji mamy między innymi zaklęcia przywołujące, leczące, defensywne oraz ofensywne. W praktyce jednak korzystać będziemy z dosyć ograniczonej ich ilości, biorąc pod uwagę, że im częściej danej karty używamy, tym staje się ona potężniejsza. Po pewnym czasie te mniej eksploatowane będą po prostu za słabe.

Walki przedstawione są w dość specyficzny sposób. Aby zaatakować, musimy przesunąć naszą jednostkę naprzeciw jednostki wroga i uaktywnić stosowną opcję. Akcja przenosi się wtedy na osobną arenę (widok z boku) i tu czeka nas pierwsze zaskoczenie. Zamiast jednego żołnierza, w naszym oddziale znajduje się ich sześciu (lub trzech). Obie strony prowadzą walkę w sposób znany z Advance Wars czy innych gier taktycznych. W tym wypadku mamy jednak pewną kontrolę nad poczynaniami naszych wojowników. Możemy mianowicie rozkazać im by walczyli bardziej agresywnie lub defensywnie. Gdy wskaźnik „agresji” zapełni się, możemy skorzystać z ataku specjalnego.

Formalnie, atakować możemy tylko raz w ciągu jednej tury. Tutaj przychodzą nam na pomoc wspomniane wcześniej formacje (w oryginale unions). Dzięki nim, w jednym ataku uczestniczyć może kilka jednostek. Cała sztuka polega na ustawieniu ich w określonym szyku. Jaki jest w danym momencie jest odpowiedni, zależy od płci postaci inicjującej atak - dla kobiet jest to coś na kształt „+”, a dla mężczyzn „x”. Oczywiście druga strona także potrafi korzystać z dobrodziejstw tego systemu. Może to sprawiać pewne trudności z dopasowywaniem naszych formacji do wrogich (tak, aby odpowiednie jednostki walczyły z odpowiednimi przeciwnikami).

Po wygranej bitwie, zwyciężona jednostka nie schodzi z pola bitwy, spada natomiast poziom jej HP zwany tutaj „morale”. Jak mocno się jej oberwie, zależy przede wszystkim od siły naszej karty, ale także różnych innych modyfikatorów. Dopóki danemu oddziałowi pozostał chociaż jeden HP, może walczyć z pełną skutecznością.

Dużą rolę odgrywa ukształtowanie terenu. Zajmując pozycje w odpowiednim miejscu możemy zapewnić sobie znaczne bonusy do ataku czy obrony. Ponadto niektóre jednostki sprawniej walczą na bezdrożach, mostach czy w lesie. Wszystko to musimy brać pod uwagę podczas rozstawiania formacji.
Ciekawym dodatkiem są też przedmioty i uzbrojenie na jakie możemy natknąć się w trakcie gry. Przydają się do regeneracji morale, odblokowania bonusów po ukończeniu rozgrywki, czy zwiększenia statystyk naszych postaci. Zdobywamy je w różnoraki sposób – możemy ukraść za pomocą specjalnej karty, odebrać pokonanym przeciwnikom, dostać od mieszkańców miast które odwiedzamy lub po prostu znaleźć porzucone przy drodze.

Oprawa wizualna ma dwa oblicza. Pierwsze z nich – pola bitew - nie prezentuje się zbyt okazale. Są to płaskie, nieco rozmazane tekstury, na których mało się dzieje. Żadna animacja nie występuje, poruszają się po niej jedynie nasze i wrogie wojska, które są symbolizowane przez małe sprite’y. Niemniej jest bardzo kolorowo, a poszczególne „battlefieldy” różnią się dosyć znacznie od siebie, więc nie jest tak źle.
Na przeciwnym biegunie mamy walki, design i ogólny przepych jakim cechuje się gra. Tak dynamicznie przedstawionych potyczek dawno nie widziałem. Wszelkie tekstury, bitmapy i tła są tu bardzo ostre i pełne szczegółów. Szczególnie te ostatnie zasługują na pochwałę. Są bardzo zróżnicowane, a jakością przewyższają Golden Sun. Również animacja stoi na najwyższym poziomie, głównie dzięki niej efekt jest tak porażający.
Projekty postaci, jak przystało na azjatycką produkcję, są utrzymane w mangowych klimatach. Obrazki te są duże i wyraźne. Każdy z głównych bohaterów ma swój własny portret, postaci drugoplanowe natomiast dzielą je pomiędzy siebie i niestety często się powtarzają. Po ukończeniu gry z odpowiednim przedmiotem możemy pooglądać artworki z poziomu menu, co jest bardzo miłym dodatkiem.

Wierząc Wikipedii, na oprawę dźwiękową składa się około sześćdziesiąt utworów. Co ważne, nie cierpi na tym ich jakość, dostajemy więc naprawdę sporo świetnych kawałków. Także odgłosom nie mam nic do zarzucenia. Szkoda jedynie, że nie zdecydowano się na wprowadzenie choćby szczątkowego voice – actingu, jak miało to miejsce w Riviera: The Promised Land.

Gra ma jedną, zasadniczą wadę – potrafi być bardzo frustrująca. Powodów tego jest kilka. Są to między innymi skrypty, które w niektórych misjach umożliwiają naszym przeciwnikom nieśmiertelność. Ich morale zamiast do zera, spada do jednego, broniąc się napisem „protect”. Innym, mniej eleganckim sposobem na osiągniecie tego celu jest zwyczajne uniemożliwienie naszym żołnierzom pokonania wrogów (nie otrzymujemy wtedy doświadczenia i tracimy morale). W takim wypadku nie pozostaje nam nic innego, jak poczekać na jakieś „nieprzewidziane” wydarzenie, które zmieni sytuację na polu bitwy.

Jest jeszcze jedna sprawa, która zakrawa na oszustwo. Na niektórych mapach, jednostki przeciwnika otrzymują możliwość regeneracji morale na początku swojej tury, co znacznie je wzmacnia. W pewnych warunkach może to nawet uniemożliwić nam ukończenie misji. Takie sztuczne zawyżanie poziomu trudności nie powinno mieć miejsca.

Wiele problemów mogą też sprawić skomplikowane zasady jakimi rządzi się gra. Często zdarza się, że mimo wszystkich atutów jakie posiada nasza jednostka, nie udaje się jej wygrać walki. Spowodowane to jest oczywiście zagmatwanym przeliczaniem statystyk, o których gracz często nie ma nawet pojęcia.

Ostatni problem jest dla gracza najmniej szkodliwy, ale zarazem najbardziej denerwujący. Chodzi mianowicie o niedopracowane SI przeciwników w czasie samej walki. Bardzo często używają oni swoich specjalnych umiejętności, bez względu na to, że zupełnie nic im z tego nie przyjdzie (np. karata wskrzeszająca poległych towarzyszy, gdy wszyscy są żywi). Tracimy przez to około pół minuty i sporo nerwów.

Yggdra Union miała wszelkie szanse stać się hitem. Niebanalna rozgrywka, ciekawa fabuła, przepiękna oprawa audiowizualna to tylko niektóre jej zalety. Niestety gra nie została zbyt ciepło przyjęta, nie pomogła nawet niedawna reedycja wydana na PSP. Ja nie żałuję jednak ani poszukiwań Yggdry poza granicami Europy (nie została u nas wydana w wersji GBA), ani ponad 30 miłych godzin, które następnie z nią spędziłem.
Grafika: 8/10 Dźwięk: 8/10 Grywalność: 8/10 Ocena ogólna: 8/10