RECENZJA do gry Ratchet & Clank 3 (Ratchet & Clank: Up Your Arsenal) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Podobno najlepsze gry na dane konsole robią studia pracujące dla danego producenta danej konsoli. Nie inaczej jest tym razem. W końcu ojcowie Ratcheta i Clanka, grupa Insomniac to ojcowie także bardzo dobrego Spyro! Trzecia część serii przygód kota i puchy można uznać za jedną z tych, które mają potężną dawkę jatki (jak seria Devil May Cry, jeśli ktoś bez przeszkód przeszedł Ninja Gaiden na Xboxa). Tutaj tą "totalną rozwałkę" prowadzą wszelakiego rodzaju bronie, ale o tym później. Przy okazji udowodnię, że przy tej grze potrafią się świetnie bawić wszyscy. Zacznijmy od scenariusza: ten jest... hmm... jak z kabaretem, powiedzmy. Jeśli nie będziesz się znał na np. na filmach akcji i nie będziesz wiedział, co zazwyczaj zaraz się w nich stanie, to nie poznasz bardziej jego głębi śmiechu - będziesz się śmiał o połowę mniej. Jeśli jednak oglądałeś owe i wiesz, co zazwyczaj za sobą postępuje, to ubaw po pachy gwarantowany. Typowe zwroty akcji są, ale... pomiędzy nimi jest pewien zgrzyt, który nie jest poważny. Przykład: główny przeciwnik, Dr. Nefarious (o postaciach później) chce odpalić STRASZNIE STRASZNE urządzenie że tak powiedzmy. Bierze pilota, gada coś, a gdy wciska przycisk... nie, nie powiem, co było dalej, ale przekonacie się, że czarne charaktery śpiewać o miłości NIE POTRAFIĄ. Z tego wynika, że czarny humor pozycji jest jak najbardziej odpowiedni i dodaje pikanterii całej produkcji. Postacie... na pewno wśród nich nie znajdziemy żadnego chodzącego truchła czy okropnych obcych (tacy są w Resistance: Fall of Man na PS3). Tutaj postacie nastrajają pozytywnie i ciepło. Począwszy od głównej "pary" bohaterów, który jeden idzie na całość, a drugi bardzie kieruje się rozsądkiem, poprzez samicę Ratcheta, "Kapitana Kwarka"-lenia (org. Captain Qwuark), robocią wersję Dody (że tak powiedzmy), a skończywszy na wspomnianym doktorku z wadą instalacji satelitarnej odbierającą tam popularną telenowelę i jego pomocnika, który z tej uskterki korzysta na swoje. Tak, pan uzurpator jest inteligentnym i żądnym władzy ROBOTEM! Nie takim, który się porusza niczym ślimak i mówi elektronicznym stałym głosem - tutaj roboty są podobne do ludzi. Czego on żąda? Dowiedzcie się z samej gry, która dzięki takim właśnie postaciom ma swój klimat i jest wyjątkowa. A jak to wygląda w ruchu? Grafika jest taka sama jak postacie - wygląda jak animowany fim z Pixara czy od DreamWorks. W sam raz dla dzieci - to jeden ze zgrzytów, który może odciągnąć maniaków krwi i takich, których po prostu napawa myśl o tym, co potrafi zrobić Duch Sparty, jeśli się wkurzy. Zaś dzieci do wieku 16 lat i starsi mogą grać bez końca i to na serio, ale o tym później. Na pewno nie jest słodka - motywy elektronicznych wyświetlaczy buduję efekt futurystyki i większości ludzi może się to spodobać. Mi bynajmniej przypadło to od gustu. Może także wkurzyć to, że w opcjach grafiki domyślny wymiar obrazu to widescreen, a w tej grze wygląda to tak, że postacie są przedłużone, a doktorek wydaje się mieć łeb wysoki jak jajao dinozaura, a szeroki jak jako strusia. Mi to przeszkadzało! Bo za każdym razem, gdy włącza się gra, to ustawienia wczytują się dopiero jak wczytam stan gry! Odnośnie muzyki i dźwięku - świetnie sprawują swoją rolę. Bynajmniej nie usłyszymy tutaj również słodziutkich dźwięków i chichrania na myśl o muzyce, która wywołuję kupę śmiechu (śmieszne) lub pusty śmiech (śmieszne, bo głupie - jak ta lokata). Bynajmniej odpowiada futurystyce towarzyszącej przy motywach menu. Odgłosy też znakomicie spełniają rolę. To bynajmniej nie wywoła pustego śmiechu z powodu odgłosów, a jak już jakiś śmiech w dziedzinie słuchu to teksty, jakie niekiedy rzucają postacie, jak ktoś umie angielski. A głosy wszystkich postaci są także bardzo dobrze dobrane. Nie można brać zastrzeżeń do nikogo. To chyba jednak rzecz gustu. Sama rozgrywka... to - już mówiłem - totalna rozwałka wykorzystując przy tym wszelakiego rodzaju arsenał broni. Jest ich 20, a wśród nich tarcza plazmowa (w formie kuli i jako taka normalna, rzucana), snajperka-railgun (promienie lasera), miotacz ognia w formie ciekłej lawy, "Quack-o-Ray" zamieniający wszystko w kaczki i (po przejściu raz gry w Challenge Mode) broń-Armageddon, po której ulepszeniu nic już ci nie będzie potrzebne. Ulepszają się przez rozwalanie - chyba są inteligentne i także zbierają doświadczanie. Po dociągnięciu do maximum (5 -ty level normalnie, 9-ty w Ch. Mode) mogą zmienić właściwości (miotacz ognia zamiast ogniem wtedy walą BARDZO ZIMNYM, ciekłym azotem, a pewne robociki wybuchają jak... bomby atomowe). Dodatkowo nasz kot ma w wyposażeniu klucz francuski (za pomocą kodów można go zamienić w dwustronny miecz świetlny). Pucha ma dodatkowo system lotniczy, dzięki któremu może przedłużać skoki za pomocą helikoptera czy rakiety. Co ciekawe, jak to się połączy się w całość, to na serio wychodzi wartka i szybka akcja. Dodatkowo tą akcję podkręcają pojazdy: terenówki i poduszkowce (zwłaszcza na końcu okażą się niezbędne). Super! Taka różnorodność broni pozwala obrać własną taktykę i przy tym zmusza niektórych do myślenia. Dochodzi dodatkowo gra multi na konsoli z multitapem (dla posiadaczy fizycznych konsol) i w Internecie, i można urządzić sobie walki na miarę Unreal Tournament. Tylko, że zamiast flag są bazy. Dodatkowo panowie bezsenni postanowili dać nam więcej do odkrycia, niżeli przez jednorazowe przejście gry. Jak już przejdziemy raz grę, to po "epilogu" gra pyta, czy chcemy cofnąć się do walki z doktorkiem czy chcemy zagrać w Challenge Mode dający więcej możliwości w graniu, ale sami się o tym przekonacie! A w ciągu dowolnej gry można wypełnić listę "Skill Points", po której możemy skorzystać z trików w "Cheat Menu". Walutą w tej grze są śrubki, za które kupujemy bronie, amunicję i pewne specjały z poprzednich części. Są też tytanowe śrubki, za które kupujemy stroje dla naszego kocura, po których nie wygląda już tak samo. Dzięki nim ta gra zaczyna mieć głębszą zabawę i na pewno wypełni czas tym, którym nie wyobrażają sobie gry bez setek sekretów do odkrycia. Wśród nich ja! TE wszystkie aspekty sprawiają, że ta gra nie jest głupia i tandetna, a wciągająca i inteligentna. I Kto tu powiedział, że ta gra jest dla dzieci w wieku 7-14 lat i gra się w nią 3-4 godziny?! Jak ją kupowałem, to miałem 16 lat, a jak ją włączyłem, to nieźle się ubawiłem, chociaż mam wstręt do strzelanek i zdecydowanie wolę slashery. I niech to będzie powodem, że nie potrzeba krwi, latającego truchła i morderstw strzykawką, żeby była ciekawa. Wystarczą bardzo dobre pomysły i ułożenie ich w przepiękną całość! I coś na koniec: "Now Lawrence, you can turn off now!!" |
||||
|