RECENZJA do gry Gryzor (E) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Wydawca: Konami Dystrybutor: Konami Data wydania: luty 1988 Nie rozpisując się zbytnio - trzeba powiedzieć, że generalnie słabo kojarzony "Gryzor" to po prostu japońska wersja powszechnie znanej "Contry" z dodanym intrem, cut-scenkami i outrem. Dzięki tym świetnie zrobionym rzeczom dowiadujemy się o co naprawdę chodzi w pierwszej części kultowej serii. Fabuła traktuje o tym, że Bill Rizer (alter ego Arnolda Schwarzeneggera) i Lance Bean (sobowtór Sylvestra Stallone'a) ochotniczo zaciągnęli się do walki przeciw organizacji "Red Falcon", która w roku 2633 zaczyna rozprawiać się z ludzkością metodami zdecydowanie... niehumanitarnymi. Dwaj komandosi zostają wysłani na jedną z wysp Nowej Zelandii gdzie mają za zadanie zlokalizować i zlikwidować centrum dowodzenia zbrodniarzy przybyłych z przestrzeni kosmicznej dwa lata wcześniej (fakt poprzedzony uderzeniem meteorytu w powierzchnię pobliskiego oceanu). Przed rozpoczęciem każdego z doskonale znanych etapów przez oczyma gracza rozpościera się mapa całej wyspy z dokładnie wyznaczonymi punktami kontrolnymi (Base1, Base2 i Snow Field). Po rozprawieniu się z każdym z bossów komandosi kontaktują się drogą radiową ze swoim dowództwem, które wyznacza im kolejne zadania. Komunikacja urywa się w chwili zejścia do Danger Zone, gdzie Lance i Bill zaczynają działać na własną rękę. Ogólnie nie ma co wspominać o grafice i dźwięku, które są zrobione na przysłowiowy medal. "Gryzor" jest mocno osadzony w kinie akcji połowy lat 80. XX wieku (przede wszystkim "Missing In Action", "Commando", "Rambo: First Blood Part II", "Predator"). Istnieje szereg różnic między "Gryzorem" a "Contrą" oprócz już wspomnianych cut-scenek. Na etapie Jungle liście drzew falują na wietrze, w Snow Field pada śnieg, a w Alien's Lair podłoże jaskini rusza się, co sugeruje, że znajdujemy się we wnętrzu jakiegoś ogromnego, żywego organizmu o pozaziemskim pochodzeniu. Dodatkowo podczas outra widzimy sekwencję wskakiwania komandosów do śmigłowca - oprócz tego powszechnie znanego widoku ucieczki z eksplodującej wyspy. Przy nadarzającej się okazji warto byłoby może dodać pełną i jednocześnie prawidłową numerację (numerację, nie chronologię) serii pt. "Contra", która ukazała się na Nintendo Entertainment System wraz z produkcjami nieoficjalnymi, ale bez totalnie zchrzanionego hacka pt. "Super Contra 2", w którego nie da się grać, który to jest totalną profanacją bezczelnie popełnioną na pierwszej części cyklu w 1993 r. przez grupę jakichś programistów-amatorów oraz który zdecydowanie nie może być zaliczony do poniższej listy: 1. Contra/Gryzor/Probotector 2. Super Contra/Probotector II: Return of the Evil Forces 3. Super Contra 3/Contra Spirit (właściwie "Contra III: The Alien Wars") 4. Contra Force 5. Super Contra X 6. Super Contra 6 (co prawda to tylko dobry hack "Contry Force", ale taką numerację przyjęto) 7. Super Contra 7 Dzięki powyższej liście łatwo można zorientować się, który tytuł jest oryginalny, który konwersją, a który totalnym piratem. Chrolnologicznie rzecz ujmując (chronologia NESowska), to kolejność wygląda inaczej: "Contra Force" (akcja ma miejsce w roku 1992), "Contra" (rok 2633), "Super Contra" (2634) i "Super Contra 3" (2636) jeśli chodzi o pewne dane na ten temat. Późniejsze części w rodzaju "siódemki" toczą się najprawdopodobniej po roku 2636, a fabularnie mamy do czynienia z najniewątpliwiej kolejnymi inwazjami obcych terrorystów na naszą planetę. Kontynuacje serii ukazały się również na inne platformy typu Sega Genesis (np. "Contra: Hard Corps"), PlayStation (np. "Contra: Shatteed Soldier") czy Nintendo DS (np. "Contra 4"). W zasadzie nie ma o czym dłużej rozprawiać. Temat jest koniecznie do sprawdzenia przez wszystkich fanów pierwszej odsłony "Contry", a takich przecież jest niemało. Naprawdę polecam każdemu, kto miał choć minimalnie do czynienia z NESem, bo dla mnie jest to najlepiej zrobiona gra jeśli chodzi o ten format (grafika, dźwięk, grywalność). Maniakom na pewno nie trzeba przedstawiać. Zdecydowanie 10/10! |
||||
|