RECENZJA do gry Crash of the Titans |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Kto pamięta jeszcze lata świetności Crasha? Ten cudak nie miał za wiele szczęścia na PlayStation 2, porównując jego przygody do lat debiutu na PlayStation. Do czasu tej części. Panowie z Radical Entertaiment postanowił (choć trochę) stworzyć next-genowego Bandicoota i w pewnym sensie im się udało. A jak do tego doszło? Postanowili nieco bardziej zmienić te elementy świata naszego kurokrada, które wydawały się niezbędne. Było multum skrzynek i Crash opychał się jabłkami ilości 3 ton na level (dlaczego więc jest taki chudy?). Teraz jest ich stanowczo mniej, można rozwalić większość wyposażenia każdego z pomieszczeń (samych leveli już nie... i całe szczęście!), a jabłka służą za apteczki na pasek zdrowia. Tak! Dobrze przeczytaliście! Teraz jest pasek zdrowia zamiast ogromnej ilości żyć i masek. Maski są 2, ale gadające (Aku Aku i Uka Uka. Ale tylko jedna jest dobra, druga nie dość, że zła, to jeszcze zjeczadła). Resztę dopowiem w międzyczasie. Powiem zdań kilka o grafice. Nie wiem jak to wygląda na na Xbox 360, ale na poczciwym czarnulku wygląda wspaniale. Utrzymano klimat plemienny, jamajski, a jednocześnie klimat jakiejś trójwymiarowej kreskówki. Postacie wyglądają zadowalająco. Chociaż można zauważyć pewną zmianę w stylu postaci, bo Crash oprócz irokeza, dziwnej mordy, trochę za krótkich dzinsów i tenisówek zyskał bardzo fajnie wyglądające tatuaże na ramionach. Za to na pewno w sukience przypominające jedno z mięs armatnich samo wywołuje smiech na sali. A Cortex chyba urodził się w Japonii czy Chinach, bo jest żółty niczymkja... niczym... (powiedziałbym niczym mocz, ale to byłoby w stylu Pieska Leszka. Wiecie pewnie, o czym mówię!). Poza tym nie tylko Crash ma takie fajne tatuaże - tytani po ich zawładnięciu też zdobywają ciekawe wzory (oprócz pewnego gościa, który jest jednym, wielkim glutem!). A tak przy okazji - odrzucono środowisko 3D, powrócono zaś do oryginalnego, acz osobliwego 2,5D. Muzyka także stoi na dość wysokim (moim zdaniem) poziomie. Tutaj również uzyskano niepowtarzalny klimat rodem z Jamajki. Nie uzyskano przy tym dodatkowo jakichś wykręconych dźwięków. Ewentualnie dźwięki pobicia przeciwnika (o biciu później...) jest dziwny. Poza tym mam jakieś zastrzeżenie do głosów postaci... a raczej głosików, bo niekiedy nic nie da się rozumieć. Na pewno nikt nie zrozumie Crasha, bo nadal mówi jakimś dziwnym językiem, a jego głos przypomina kojota, a sługa Cortexa z rozdwojoną jaźnią mnie po prostu doprowadzal do szału. Nie wspominając o jakimś tygrysim generale z głosem... spłyconej Smerfetki? Tym bardziej, że nie ma opcji napisów, to ciężko da się zrozumieć tych postaci nie będąc wycowywanym z angielskim za pan brat. Za to głos Aku Aku powtarza tu i ówdzie. A teraz przechodzę do punktu kulminacyjnego, czyli... samej rozgrywki! Do niej wprowadza idealnie w intrze teatrzyk cieni przedstawiających początki Crasha i powstanie tytułowych tytanów (nie płynów do toalet!). 20 stworów czeka na ogłuszenie i zawładnięcie nimi dzięki Aku Aku (da się nim sterować nawet zmutowanego do niebotycznych rozmiarów Uka Uka!). A wśród nich jez na 2 nogach z zabójczą niespodzianką z poziomu podłoża, ptakiem będącym miksem sokoła ze skunksem, mamuty, rzerośniete nietoperze czy tygrysy w ciężkiej zbroi, które zwijają się w kulę, po której wszystko może zostać rozjechane... ale jest też normalne siły wielkości kurokrada. Czym nasz bohater utoruje sobie drogę do zwycięstwa? ...kopniakiami i pięściami. W miarę zbierania coraz większej ilości z każdym levelem kulek mojo (to one zastąpiły rolę jabłek z poprzednich części) zbiera nowe ciosy, w tym słynnego kręcioła... który dopóki nie będzie na maxa napakowany jest ograniczony, a jego nastepstwa to chwilowa utrata kontroli i gwiazdy nad głową. Występuje także łańcuch pokarmowy - Crash samemu nie może opanować np. King-Konga z ogonem skorpiona (dośc... wybuchowym.), więc najpierw podbija te mniejsze, a potem dobija te silniejsze. Niestety, ten nieco skomplikowany system został poważnie spłycony. Nie uświadczymy God of War'a dla dzieci z przerośniętymi zwierzętami. Bynajmniej to wszystko spełnia swoją rolę, a gra daje sporo w tak zabójczo krótkim czasie (ukończyłem grę tylko w 6 h!). Ten czas można przedłużyć przez dalsze zbieranie pacynek (one zaś zastąpiły kryształy...). Jedne pacynki odpowiadają za status, figurki zaś za poziom, trzecie za wyzwania, czwarte za tytanów i nie-tytanów, a piąte... za kostiumy. W tym tylko 2 zmieniają naszego kurokrada całkowicie, reszta zaś (oprócz domyślnnej oczywiście...) odpowiada zdobytym tytanom. Jeszcze dłużej, jak - tadaa - właączymy multiplayer. Wystarczy podpiąć drugi pad, a tuż obok oryginalnego Crasha pojawi się jego kopia w innym wyglądzie. A co 2 Crashy na tytanach to nie jeden... wystarczy. To nie jest może jakieś wielki powrót naszego kurokrada, być może początek powrotu. Na pewno jeśli poprawi się niektóre potknięcia i następne części będą choć trochę lepsze od tych, to na pewno możemy sugerować, że niedługo wszyscy zaczną znowu gadać o Crash Bandicoot. Ta część to jedna z najlepszych, ale nie najlepsza. Tym bardziej, że Crash nie powiedział ostatniego słowa w ostatniej scence (a właściwie powiedział pierwsze słowo...) |
||||
|