RECENZJA do gry Need For Speed Pro Street |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
EA Games ma w swoim dorobku wyśmienite gry, które warto polecić każdemu. PS3 i X360 czekają tylko na nowe gry od tego wydawcy, jednak wręcz przeciwnie jest z czarnulką, gracze od dawna uważają, iż EA Games zapomina o starszej generacji i do gier na nią wydawanych nie wkładają już serca. Dlatego też, gdy miałem styczność NFS ProStreet, zachowałem bardzo dużą ostrożność, gdyż "gwiazda" nad serią NFS ostatni raz błyszczała w 2004, gdy premierę miał Underground 2. Później było stopniowe przygasanie przez Most Wanted i następnie Carbon. Czy gwiazda znów zabłyśnie nad NFS? Zaraz się o tym przekonamy. My name is Cooper. Ryan Cooper. Ryan Cooper to bohater tej części gry, który zostaje nam odgórnie narzucony - w sumie jak zawsze. Często, gdy będziemy uczestnikami różnym imprez, możemy usłyszeć prowadzącego, który komentuje wyścigi i zabawia publiczność (taki wodzirej). Kim jest Ryan? To początkujący kierowca, totalne zero, któremu musimy pomóc wspiąć się na sam szczyt - standardowa reguła: od zera do bohatera. Na swej drodze do świetlności i rozdawania autografów, staną Nam czterej bossowie poboczni, a także jeden główny. Ot co, tak wygląda historia Ryana Coopera. NFS to seria, która pozwalała nam brać udział w nielegalnych wyścigach, więc odpalając ProStreet możesz bardzo się zdziwić. Powód? Wyścigi są legalne i występują tylko i wyłącznie na torach do tego przeznaczonych. Jednak trzeba pamiętać, że inny tryb rozgrywki nie oznacza gorszego. Do nowo zaistniałej sytuacji szybko się przyzwyczaiłem, bo nadal zostało to co jest najważniejsze: tuningowane auta, szybkość i zapach spalonej gumy. Nadal mamy kilka rodzajów wyścigów, tj. Grip, Speed, Drift i Drag. To każdego typu wyścigu będziemy potrzebować innego auta, co pozwoli nam na trzymanie w garażu do czterech aut. Proszę pamiętać, że nie jest to wymagane, choć nie ukrywajmy, że każdy chciałby mieć pod swoim domem cztery odjazdowe autka. Czemu tak jest? Bo wszakże już maluchy wiedzą, iż nie każde auto jest tak samo dobre w dragu jak i w speedzie. Jakie zmiany w samych wyścigach? W sumie to nie wielkie, ale warto dodać, iż w grze możemy znaleźć opcję dragu 1/2 mili, a także nie ma domyślnie ustawionego biegu, sami musimy go wrzucić, co jeszcze bardziej pozwala nam się wczuć w klimat rywalizacji. Speed dzieli się na 2 podgrupy. W jednej musimy jak najszybciej przejechać dane odcinki trasy - punkty kontrolne, natomiast w drugiej musimy dotrzeć na metę przed naszymi rywalami. W drifcie dystans został skrócony, mamy tor z paroma zakrętami i to wszystko. Plusem jest to, że gdy zderzymy się z bandą, etc. to wynik nie jest nam anulowany, tylko przestaje się naliczać. Już po dwóch, trzech wyścigach dojdziemy do wniosku, że w tej grze najważniejsze jest panowanie nad samochodem. Twórcy sami zapowiadali, że model jazdy będzie bliższy realizmowi i tak się stało. Inaczej nam się będzie prowadzić Nissana, a inaczej Corvettę. Oprawa graficzna w NFS moim zdaniem jest ładna, modele pojazdów zostały wykonane bardzo dobrze, mapy choć nie są jakieś fascynujące, też można zaliczyć do udanych. Widok dymu jak na PS2 robi bardzo dobre wrażenie. Dobrze prezentuje się również rozmazanie obrazu przy dużej prędkości. Do tego dochodzi dźwięk, który bardzo mi się spodobał. Ryk silników podczas wyścigu, odgłos rury wydechowej czy pisk opon oraz ścieżka dźwiękowa sprawiają, że bardzo miło się gra. Trzeba wspomnieć też coś dla ludzi, którzy lubili przy 250 km/h uderzać w ścianę, bo nie było żadnych szkód. Teraz się to zmieniło. W ProStreet trzeba jeździć ostrożnie, gdyż każde zetknięcie z bandą uszkadza nasz samochód, czego wynikiem może być przerwany wyścig, bo uszkodzenia auta są za duże. Dlatego, też musimy pamiętać o tym, iż pojazd ma swoje potrzeby, które musimy zaspokajać, raz na jakiś czas gruntowny remoncik autka, docelowo co drugi wyścig, w innym przypadku daleko nie zajedziemy, bo samochód odmówi posłuszeństwa. Naprawiać auto może z własnej kieszeni lub za pomocą żetonów, które zdobywamy w trakcie gry. Jeżeli plusem jest model zniszczeń, to minusem musi być jego funkcjonalność w grze. O co chodzi? Już odpowiadam. Mamy gotowe szablony uszkodzeń, czyli zawsze odpadnie nam zderzak, lusterko, trochę karoseria będzie porysowana, itp. Dlaczego uważam to za minus? Bo nie ma generowania uszkodzeń w czasie rzeczywistym, tak jak w serii Burnout. Jednak bądź co bądź nawet te gotowe szablony, powodują, że staramy się jeździć ostrożniej, więc plan producentów udał się w paru procentach. Kolejnym atutem gry jest tuning. Ta rzecz najbardziej mnie ciągnęła do tej części, bo przed wydaniem gry dochodziły plotki, że ten aspekt gry zostanie odświeżony, i tak się stało! Możemy zmieniać ustawienia różnych części samochodu za pomocą udoskonalonego Autosculpt, np. spoilera - zwiększając go, zwiększamy stabilność kosztem prędkości. Możemy na bardzo wiele sposób konstruować ustawienia danych części samochodu, co pochłonie nam masę czasu. Na tym nie koniec. Gra umożliwia nam tuning mechaniczny, czyli to co mamy pod maską. Możemy pozmieniać ustawienie zawieszenia czy skrzyni biegów, coś w stylu Colin McRae Rally 2. Nieporozumieniem dla mnie jest dość długi czas ładowania się trasy, a także czas zapisu. Jednak co ja na to mogę poradzić. ProStreet odrywa się od swoich poprzednich części, czy wyszło to dobrze? Uważam, że tak. Jest to miła odmiana po nieudanym Carbonie. Gra przeszła gruntowną ewolucję, gdzie nie wszystkie pomysły wypadły wyśmienicie, lecz daję to nadzieję, że następne części przywrócą blask serii. ProStreet jest pierwszym działaniem w tym kierunku i mam nadzieję, producenci pójdą właśnie tą drogą i dojdą do wniosku, że liczy się jakość, a nie ilość. |
||||
|