RECENZJA do gry Bloodrayne 2 |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Krwawa Renia powraca! I to w świetnym stylu! Po sukcesie pierwszej części przygód seksownej dhampirzycy, panom z Terminal Reality nie pozostało nic innego jak wziąć się za sequel. Do serca wzięto sobie zastrzeżenia na temat płaskiej fabuły, czyniąc ją bardziej zawiłą(ale bez przesady), mocno podkręcono silnik z pierwszej części, dodano parę wielokątów pannie Rayne i wio! Rzeczywistość jednak nie jest tak kolorowa. Dlaczego? O tym już za chwilę. Gra wita nas klimatycznym menu. Widzimy fragment mrocznej alejki, której przyświeca księżyc w pełni. Szczerze mówiąc menu z pierwszego BloodRayne było oryginalniejsze, mniej schematyczne w konstrukcji, ale nie ma co narzekać. Po wciśnięciu nowej gry oglądamy dwie krótkie cutscenki z balu u niejakiego Zerenzkiego. Trzeba przyznać, że czerwonowłosa piękność robi wrażenie- wielokąty ubrane w dopasowaną, wydekoltowaną kieckę nigdy nie wyglądały tak apetycznie. Po załadowaniu się poziomu przychodzi czas na delektowanie się stroną wizualną gry. I powiem którko - jest świetnie. Wszystko lśni, suknia Rayne realistycznie powiewa podczas poruszania się, w posadzkach odbija się całe otoczenie, teksturki są ładne i wyraźne. Jednak zagorzali miłośnicy lateksu nie mają czym się martwić – w następnej misji Rayne powraca do korzeni i przywdziewa klasyczny komplet. Wygląda w nim zabójczo! Na dodatek będziemy cieszyć się nim przez całą grę, gdyż w pozostałych misjach opuścimy luksusowe salony i przeniesiemy się na opanowane przez demony ulice miast, ponure dworce, tajemnicze fabryki, ciemne alejki, odwiedzimy nawet zoo! Pełne urozmaicenie. Dobre są również animacje - samo bieganie wygląda może dość nieporadnie, ale cała reszta to majstersztyk, zastosowanie technologii motion capture wyszło zdecydowanie na plus. Brzydka niestety jest fizyka postaci – przeciwnicy wyrzucani przez Rayne za pomocą harpuna bardziej przypominają marmurowe rzeźby, niż ludzi. Warto powiedzieć co nieco o wachlarzu ruchów naszej bohaterki. Ten jest zaskakująco szeroki, możemy wykonywać dziesiątki combosów, z czego każde są podzielone na osobne kategorie - jedne stosujemy jako swego rodzaju "fatality" przy wypijaniu krwi, inne jako combosy do walki mieczami, combosy z kopniakami... Z połowy i tak nie korzystamy, najważniejszych Rayne uczy się w trakcie gry i te zapamiętujemy bez problemu. Jednak jeżeli ktoś ma fantazje, nic nie stoi na przeszkodzie, aby w menu pauzy przejrzeć sobie cały spis ruchów. Warto je przetestować, bo ich wykonanie jest doskonałe, a ilość seksapilu, jaki ocieka podczas ich wykonywania z Rayne zrekompensuje wszelkie komplikacje. A tych raczej nie będzie wiele, gdyż sterowanie opracowano intuicyjnie (spróbowaliby inaczej!), zaś wszelkie kombinacje ruchów wykonujemy płynnie i bez zbędnego łamania nadgarstków. Jest jednak jedno ale... Nie będzie dla nikogo zdziwieniem, że cały urok musi zepsuć pani Kamera. Pracuje dość chaotycznie i bardzo lubi źle ustawiać się podczas akrobacji na drążkach(pozdrowienia dla Księcia Persji za zainspirowanie twórców BloodRayne 2 do wprowadzenia takich ulepszeń), przez co panna Rayne ląduje na trawniku, kilkadziesiąt metrów niżej, albo spada w mroczne odmęty opanowanego przed demony miasta. Gwarantuję, że oba warianty są równie irytujące. Powróćmy do strony audio - wizualnej. Tak jak sfera teksturowa jest lśniąca i śliczna, tak mimika leży. Ponętne usta krwawej Rayne nabawiły się syndromu kłapiącej szczęki(zdecydowanie lepiej było w części pierwszej), zaś animacja reszty twarzy składa się jedynie z ruchów brwi - są albo normalne, albo uniesione, zaś ich animacja składa się z jednej klatki. Masakra! Przy takich grach jak Half-Life 2, gdzie na twarzy Alyx Vance widać najmniejszą emocję (a jej uśmiech wprost mnie zniewolił), Rayne wydaje się być podstarzałą ciocią ostro jadącą na botoxie. Lepiej jest podczas normalnej rozgrywki - kiedy zbliżymy kamerę na twarz Ranye, zobaczymy, jak czujnie obserwuje teren, co jakiś czas rozchylając usta i odwracając wzrok, nasłuchując czegoś podejrzanego. Jeszcze lepiej jest w cutscenkach. Te dzielą się na dwie kategorie - stworzone na podkręconym silniku gry i wygenerowane na silniku zewnętrznym. Te pierwsze prezentują się po prostu ładnie, mimika jest poprawna (ach, ten moment z zapaleniem światła w samochodzie Severina...), a modele postaci zyskują parę polyglonów i ładniejszych teksturek tu i ówdzie. Druga kategoria zaś to absolutne cudeńko. Takich cutscenek w grze jest może z trzy, ale ich jakość wbija w fotel i uniemożliwia przez dłuższy czas wygrzebanie się z niego. Grafika nie ustępuje największym superprodukcjom wyprodukowanym przy użyciu komputerów. Postaci są ultrarealistyczne... No nieco przegiąłem, ale każdy włosek na głowie Rayne realistycznie faluje, model jej postaci jest niesamowicie żywy, emocje na jej twarzy są bardzo prawdziwe... Nie inaczej ma się sprawa z resztą postaci, ale trzeba przyznać, że do Reni przyłożono się w stu procentach. Ogólnie co tu dużo gadać, trzeba to zobaczyć na własne oczy! Dźwięk, moi drodzy niestety nie jest mocną stroną BloodRayne 2. Głosy postaci podłożone są poprawnie, powiem wręcz, że bardzo dobrze, jednak cięte riposty Rayne są nieco za mało cięte (brakuje mi chwil z jedynki, kiedy Rayne używając najseksowniejszej barwy swego głosu mówiła do pozbawionego nóg nazisty "Zgubiłeś coś", lub "Tell me: I love you, honey"), a język za mało wyrazisty. Mimo to rozmów między Rayne a Severinem słuchamy z wielką przyjemnością, głównie dzięki sporej dawce humoru. Muzyka przygrywająca w tle jest zdecydowanie zbyt mdła i niewyraźna. Elektroniczne lub rockowe kawałki nie wpadają w ucho, a potrafią czasem zirytować. W sumie nie jest źle, ale można się było nieco bardziej przyłożyć. Efekty dźwiękowe zaś nie pozostawiają nic do życzenia, są dopasowane bardzo dobrze, a wrzaski rozczłonkowanych oponentów brzmią nad wyraz przekonująco. Jedyne co mi się nie podoba, to dźwięk pojedynczego strzału pistoletów Rayne. Jest… Dziwny. Poziom trudności nie powala. Przede wszystkim nie mamy możliwości wyboru jej stopnia, ale nie ma czym się martwić. Dzięki regenerowaniu zdrowia poprzez wypijanie krwi, „apteczek” mamy zawsze pod dostatkiem. Siekając przeciwników, których jest multum, lub kończąc picie krwi którymś z fatality, ładujemy pasek furii, dający nam możliwość skorzystania z którejś z mocy Rayne – mamy do wyboru krwawy gniew, krwawą furię, krwawy sztorm, zwolnienie czasu, zatrzymanie czasu, przyśpieszenie czasu, picie krwi na odległość, wysyłając swojego ducha (brzmi niesamowicie)… Poza klasycznymi ostrzami posiadamy dwie ładowane krwią giwery, które z czasem nabierają nowych fukcji – od pistoletu po wyrzutnię rakiet. Bajecznie, prawda? Wydawać się może, że nie da rady zastosować wszystkich bajerów zaserwowanych przez twórców, jednak ilość mięsa armatniego i bossów jest tak duża, że spróbujemy wszystkiego po trochu. Czas na ostateczny werdykt. BloodRayne 2 to godny następca swojej poprzedniczki. Ładna grafika, oryginalna bohaterka, troszkę oklepana, ale ciekawa fabuła (zemsta na ojcu-wampirze), oraz całkiem przyjemna długość usatysfakcjonują miłośników bezkompromisowych siekanek z domieszką horrorów gore. Szkoda tylko, że przeniesienie akcji do współczesności zabrało grze specyficzny klimat, jaki towarzyszył nam w części pierwszej. Jednak czy chciałoby się nam ponownie eksterminować hordy nazistów? Wydaje mi się, że nie, powiew świeżości był bardzo potrzebny. Ale zabrakło tego „czegoś”… (Gratuluję wszystkim, którzy przebrnęli przez tą epopeję:) |
||||
|