RECENZJA do gry Binary Land (J) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
I oto przed państwem kolejny bywalec różnorakich składanek, a także następna pozycja, do której pozostał mi wielki sentyment z czasów dzieciństwa. Binary Land, który opatrzony został datą roku 1985, przez działającą do dziś grupę Hudson Soft to przedstawiciel gier logiczno-zręcznościowych. Wymaga zatem od nas umiejętności podejmowania szybkich decyzji, ale także, co nie jest regułą w tego typu produkcjach, podzielności uwagi. Dlaczego? Bowiem wykorzystany został tutaj patent polegający na kierowaniu dwiema postaciami jednocześnie. Postacie te są przedstawicielami gatunku pingwinów, na dodatek wszelkie znaki na ziemi wskazują na to, że owe nieloty są zakochane! On ma na imię Gurin i jest barwy zielonej. Ona jest koloru różowego, a nazywa się Malon. Na początku zabawy można wybrać, który z pingwinów, chłopak czy dziewczyna, ma być nadrzędny. Sama zaś rozgrywka (którą rozpoczynamy z trzema życiami) polega na jednoczesnym doprowadzeniu obu bohaterów od pola START do pola GOAL. Przy mecie znajduje się serce umieszczone w klatce. Po jego uwolnieniu nasze pingwinki łączą się w miłosnym pocałunku. Dopełnienie tej niezwykłej słodkości nie jest jednak takie proste. Ogranicza nas nieubłaganie płynący czas. Niestety mamy do dyspozycji jedynie 900 sekund, a musimy przedrzeć się przez całą planszę labiryntu. Składa się on z dwóch części: wschodniej, dla Gurina oraz zachodniej, dla Malon. Obie strony jednak nie są symetryczne. Układ korytarzy różni się, a to przeszkadza w istocie poruszania się naszej pary. System ten polega na tym, że jeżeli Malon pójdzie w lewo, to Gurin zwróci się w prawo. W kierunkach północ-południe pingwiny są zgodne. To właśnie tutaj przyda nam się wspomniana na początku podzielność uwagi. Pułapki, które stanowią pajęcze sieci rozpięte między korytarzami okrutnie unieruchamiają naszego partnera. Jedynym sposobem na jego uwolnienie jest dotarcie do miejsca wypadku, a następnie usunięcie pajęczyny. Straty czasu, które wtedy poniesiemy często mogą okazać się decydujące dla ukończenia etapu. Jakby tego wszystkiego było mało, po korytarzach spacerują jeszcze pająki. Jeśli dojdzie z nimi do kontaktu tracimy życie. Można na szczęście bronić się przed potworami. Służy do tego nasza specjalna broń. Jest to coś w rodzaju pola siłowego, które przynosi efekty w bezpośrednim starciu (uwolnienie partnerki, z wcześniej zastawionej pajęczyny, również odbywa się za jego pomocą). Owe pole działa w stronę, w którą aktualnie jesteśmy skierowani. Wytwarzają je obie postacie jednocześnie. Nie samą walką jednak pingwin żyje. Już trzeci poziom jest strefą bonusową. Polega wyłącznie na zebraniu jak największej ilości serduszek, w jak najkrótszym czasie, uwolnieniu partnerki z sieci i oczywiście równoczesnym dotarciu do mety. Mamy chwilę odpoczynku od pajęczaków. Co jasne nie ma nic za darmo, za wszystko otrzymujemy stosowane punkty. Co do samego zbierania, to w trakcie tradycyjnych zmagań pojawiają się w różnych miejscach, na kilka sekund, różnego rodzaju przedmioty: karty, parasolki, wieloryby(?), harfy itp. Poziom trudności zwiększa się im dalej zachodzimy, ale nie jest to regułą. Niekiedy uda się odtworzyć prawidłowy marsz do celu przy pierwszym podejściu, w etapie, który komuś innemu sprawi trudność i odwrotnie. To taka charakterystyczna cecha sporej ilości gier logicznych. Obyci z grami z pewnością już na początku widzieli czego można spodziewać się po oprawie graficznej gry z 1985. Czysty schemat, stanowiący kilka prostych elementów, z których poukładane są całe plansze. Parę podstawowych kolorów. Banalna animacja, a przy tym wszystkim ten wspaniały oldskulowy klimat! Na górnej belce klasycznie pola score (punktacja), time (czas pozostały do ukończenia strefy) oraz round (aktulany poziom w którym się znajdujemy). Muzyka i dźwięki w grze umilają zabawę. Są dobrze dopasowane i nie drażnią, choć melodia po pewnym czasie może wydać się monotonna. Gra jest ciekawa i warto spróbować w niej własnych sił. Stawia przed graczem wyzwanie, którego chce się dokonać. Z przyjemnością wielokrotnie do niej wracam. |
||||
|