Niniejsza gra należy do tzw. gier unikatowych. Gry unikatowe są to najczęściej gry mało znane wśród szerszego grona graczy, lecz okazują się niekiedy diabolicznie grywalnymi pozycjami. Ów gra została wydana oczywiście w Japonii, jednak nie jest to żaden rpg (całe szczęście), lecz chodzona nawalanka. Fabularnie nie jest najlepiej, chodzi znowu o uratowanie świata (chyba po raz 101112) przez dzielnych bohaterów zwanych Jetmanami, będących zwyczajną podróbką równie tandetnych Power Rangers. Do naszego wyboru mamy z piec postaci różniących się kolorem i posiadanym uzbrojeniem, na ogół jest to miecz, pięści lub pistolet. W zanadrzu możemy wykonać atak specjalny niszczący wszystkich przeciwników na planszy i kopnięcie w górę. Właściwie wymienieni wyżej herosi niczym szczególnym się nie wyróżniają prócz wspomnianego koloru odzienia. Plansz jest również z pięć, na tle których rozgrywa się akcja. Lokacje są urozmaicone, jednak siermiężnie wykonane, ponieważ są złożone ze zbyt małej liczby elementów. Ogólnie nie powalają gracza czymś niezwykłym. Naszymi przeciwnikami są różnorakie mutanty, roboty i wojownicy Ninja. Inteligencja Npcipów nie jest jakoś specjalnie zaawansowana prze co przeciwnicy są bardzo łatwi do pokonania. Na końcu każdego poziomu mamy Bossa w formie wielkiego i udziwnionego mutanta. Ci w odróżnieniu od normalnych oponentów są groźni i nie tak łatwo ich pokonać. Tutaj walczymy z nimi w specjalnie skonstruowanym ogromnym robocie, który z kolei składa się z dwóch robotów pobocznych. Mając kontrolę nad tą maszyną możemy się bronić przed atakami kosmity lub atakować zarówno używając pięści i nóg jak i mocy. Moc robota jest podzielona na cztery poziomy, począwszy od niewinnego fireballa, aż po potężny cios zabierający sporo energii oponentowi. Mocy można także używać do obrony i wykonać atak zasłaniając się ręką. Jak na Nes’a grafa ewidentnie trzyma dość wyrównany poziom i nie razi specjalnie niechlujstwem i niedopracowaniem. Grafice trudno coś konkretnego zarzucić, można się tylko czepiać jakości kolorów. Jak dla mnie gra jest zbytnio za kolorowa i od razu można sobie skojarzyć, że jest to gra przeznaczona dla odbiorcy w wieku 10-12 lat. Najlepszą a zarazem najmocniejszą stroną gry są dźwięki no i oczywiście muzyka. Każdy przyzna, że melodyjki zrobione w tej grze są czymś niezwykłym i niespotykanym. Melodyjki łatwo wpadają w ucho i nie ma chwili, aby od czasu do czasu w wolnej chwili można byłoby sobie niektóre z nich zanucić. Ich mankamentem jest ich ciągła samo powtarzalność , więc po dłuższym czasie mogą się nam one po prostu znudzić. Długość rozgrywki też pozostawia wiele do życzenia. Gra jest tak krótka, że doświadczony gracz przejdzie ją w czasie nie mniejszym niż godzina, tak tylko uważam: wiem, że znajdą się lepsi, można wręcz powiedzieć maniacy, którzy ją przejdą jeszcze szybciej. W sumie gra nie jest aż taka zła; każdy może w nią grać niezależnie od wieku: nie zawiera praktycznie żadnej przemocy. Bezproblemowo można ja zaliczyć do tzw. „ Hitów z Nes’a” - Emukouncik. Ów gra wywarła na mnie dość pozytywne wrażenie i nie czuję się jakoś specjalnie nią zdegustowany. Lubię w nią w wolnych chwilach pograć, jednak mam lepsze tytuły na oku. N. W. |