RECENZJA do gry Choujin Sentai - Jetman (J) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Pamięta ktoś może serial o grupce młodych ludzi pod przywództwem wielkiego kogoś, ratujących setki razy małe miasteczko przed idiotycznymi niebezpieczeństwami przesyłanymi z kosmosu przez debilnych wrogów? Ja pamiętam. I to jest jeden z większych koszmarów mojego dzieciństwa. W każdą sobotę w telewizji ze słońcem zamiast puszczać coś porządnego, puszczali coś, dzięki czemu wyfruwałem z łóżka i uciekałem czym prędzej od telewizora, by kolejna dawka żałosnej rozrywki przesączonej patetycznymi przesłaniami nie dopadła mnie i bym nie miał mrożących krew w żyłach drgawek przez resztę weekendu. Serial o przebierańcach-zabawkach bijących się między tekturowymi budynkami wraz z salwami badziewnych wybuchów iskier. Ech, co to był za szajs. Wspominam o tym, by zorientować was o czym będzie kolejna recenzja. Na szczęście tylko zorientować, bo nie mam zamiaru (przynajmniej na razie) pisać recenzji o przygodach "Power Rangers", tylko o grze WZORUJĄCEJ się o te przygody. A może to Power Rangers wzorowało się o przygody "Choujin Sentai Jetman"? Tak czy owak - zapraszam. Po przydługim wstępie mającym charakter Katharsis (oczyszczenie) możecie się spodziewać, że zbesztam tą grę. Z "Power Rangers" podobała mi się tylko muzyka tytułowa, natomiast CSJ jest... lepsze. I jest to ocena bardzo obiektywna z powodu tego nieszczęsnego wstępu. Sama gra jest chodzoną platformówka w 2D z dużą dozą akcji oraz minimalnymi elementami bi... fightingu. Historii nie ma. Zaraz po menu tytułowym wybieramy sobie jednego z pięciu wojowników, następnie jedną z pięciu plansz i ruszamy wybijać wrogów. Pod koniec rundy wsiadamy do gigantycznego robota i walczymy z innym w wiadomy sposób tj. na pięści. Każda runda ma taki schemat i mimo iż brakuje tutaj różnorodności, nie nuży zbytnio. Wróćmy do wyboru naszych wojaków. Ich główną cechą wyróżniającą jest kolor stroju. Żółty, czerwony, niebieski... gdyby nie kolory, byliby identyczni. Drugą, i to znaczącą cechą jest rodzaj broni. Tutaj nie ma dużego wyboru, bo albo miecz, albo pistolet, albo coś takiego na średni dystans o głupiej nazwie. Bronie różnią się oczywiście zasięgiam i mocą. A sami bohaterowie różnią się jeszcze ilością uderzeń. Nie ma w tym zestawieniu jakiejś dominującej postaci ani planszy, którą tylko jedna postać mogłaby przejść. nic nie stoi na przeszkodzie, by przejść całą grę tylko za pomocą jednej postaci. Nie mamy za to różnorodności podczas wyboru naszego robota, bo zawsze walczymy tym samym. Ów robot ma bardzo ograniczone pole do popisu, bo może tylko boksować, skakać, bronić się i strzelać. To ostatnie zależy od energii, która rośnie podczas pojedynku. Im więcej energii tym potężniejszy cios. Ostatnie pojedynki są zbyt proste. Nie miałem problemów pokonać BOSS'a w szóstej rundzie (ostatniej, której nie można wybrać), chociaż wyglądał naprawdę basiorowato. Rundy są również proste i polegają na brnięciu od lewej do prawej strony. Jest wyjątkowo mała różnorodność wrogów, które można spotkać na planszach. Same plansze, choć dość ładnie zaplanowane, są bardzo krótkie. Mnożąc to przez ilość plansz daje zatrważająco mało czasu, który należy poświęcić by przejść ową grę. Na szczęście można jeszcze w menu wybrać pojedynki, czyli nasz robot kontra robot przeciwnika. marne to jednak pocieszenie, bo jest to tylko drobny bajer i nie przedłuża znacząco czasu gry. A teraz technikalia. Grafika w tej grze jest naprawdę ładna. Jest całkiem dobrze cieniowana i dzięki niej przyjemnie się gra w tą grę. Duża ilość ciemnych kolorów sprawia wrażenie brudnej ale tym samym dopracowanej. Animacja nie jest zła, a przerywniki filmowe są dobrej jakości. Przyjemnie wyglądają także wybuchy, które mimo swojej prostoty cieszą oko. Muzyka także nie jest zła i może się podobać. Dźwięki też są dobre i nie ma się do czego przyczepić. A to, że w grze nie ma kwestii mówionych nie powinno nikogo dziwić. Jeśli jesteś fanem "Power Rangers" to musisz zagrać w tą grę. A później idź do psychologa lub wydoroślej. Innym także polecam tą grę, bo gra się dobrze, jest krótka i nie zdążycie się znudzić. Wiecie, taka przerwa pomiędzy ambitnymi tytułami dobrze wam zrobi. |
||||
|