Omawiania przeze mnie gra powstała w 1988r. przez firmę Konami. Opowiada o tym, że pewnego dnia w 2Xw. na błękitną planetę Ziemię atakują obrzydliwi obcy. Tym wydarzeniem interesuje się pewna organizacja terrorystyczna zwąca się Red Falcon i próbuje wykorzystać technologię obcych w niecnych celach. Sytuacja wymyka się spod kontroli i obcy opanowują cały glob ziemski, a my oczywiście mamy ich powstrzymać. Wcielamy się w dowolnie wybraną postać dwóch dowolnie wybranych napakowanych komandosów. W czasie przechodzenia danej misji napotykamy na naszej drodze różnorakie znajdźki diametralnie wpływające na naszą supernowoczesną giwerę , która cechuje się tym , że nie ma żadnego limitu amunicji. Dzięki takim udogodnieniom nasza pukawka albo strzela wachlarzem pocisków albo laserem i itp. Naszymi przeciwnikami są durni żołnierze ( ciekawe jakie mają SI), różnorodne systemy obronne, roboty , pojazdy , alieny i itp. Poziom trudności tejże gry utrzymuje się na średnim poziomie. Nie jest za trudna, ani za łatwa. Co do warstwy wizualnej to mam dość obojętne mniemanie. Niby jest bardzo kolorowa, ale zalatuje myszką i jest dość anachroniczna. A być może i archaiczna!!! Warstwa muzyczna to jedno wielkie dno. Oczywiście nie sądzę, że tak jest ze wszystkimi stawkami muzycznymi. Bossowie jak na rok 1988r. cechują się w miarę atrakcyjnym wyglądem i przyciągają uwagę. Niektórzy są tak łatwi do pokonania, że ani spojrzy się, a już go dało się wykończyć. Jednak inni potrafią dać się we znaki. Mimo to nie ma innej gry, która potrafiłaby tak przykuwać uwagę. Kiedy byłem małym gnojkiem chodzącym jeszcze do podstawówki praktycznie wszyscy grali w tą grę. Sam miewam do niej słabość. Z perspektywy czasu trudno nie narzekać na ewentualne braki. Fabuła banalna jak każda inna, grafa z czasów średniowiecza a muza kładzie całość. Nie wspomniałem o żywotności tej niebywałej legendy. Wprawny gracz upora się z nią w niecałe pół godziny. Ilość leweli jest też żałosna. Nie wiem co to jest osiem leweli, naprawdę nie wiem. Pewną innowacją jest to, że na drugim i czwartym lewelu mamy takie ułożenie kamery, że uzyskujemy perspektywę TPP ( nawet nieźle to wygląda) i zmagamy się z kolejnymi ścianami uzbrojonymi w działka, wyrzutnie granatów i itp. Nie wiem też jak panowie z Konami spartolili ostaniego bossa. Jest on tak łatwy, że nie będę tego komentował. Wracając do meritum sprawy chciałbym powiedzieć, że tę grę należy traktować jak zabytek muzealny, w który można grać, ale tylko nie za długo, aby nie dostać skrętu żołądka. Jak ktoś chce w to grać to proszę bardzo, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami. Gracie na własną odpowiedzalność!!!! |