RECENZJA do gry Duck Hunt (W) [!] |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że ludzkie życie zachowuje się jak sinusoida. Mianowicie jest pełne wzlotów i upadków. Chcąc nie chcąc, wierzę w to, co więcej dostrzegam tą tendencję w graczach. Byśmy się dobrze zrozumieli: gdy przeciętny gracz ma maximę (szczytowa forma), ktoś taki czuje przypływ energii, chęci i wszelkich pochodnych tych zjawisk. Objawia się to graniem w tytuły trudne, długie i złożone, na które poświęca się długie tygodnie. Ileż jednak można grać w full wypas gry, kiedy to gracz czuje, że mu się nie chce? Gdy gracz ma minimę po prostu się nie chce. Podam przykład: próbowałem grać w "Fallout 2" od razu po pierwszym "Fallout" lecz nic z tego nie wyszło. Wróciłem do niego po około dwóch miesiącach i ukończyłem go w trzy tygodnie później. O czym to świadczy? Ano o tym, że między tytułami wielkimi, gracz szuka instant rozrywki, gier krótkich, często bezsensownych ale bardzo grywalnych. To jest recenzja gry należącej do grupy "instant rozrywkowej", czyli pół godziny raz dziennie na odstresowanie. "Duck Hunt" Gra jest z prostą jak pół metra drutu w kieszeni fabułą:) Jesteśmy strzelcem i wyruszamy na polowanie. Naszym zadaniem jest zestrzelenie dziesięciu obiektów (kaczek lub talerzy) w ciągu jednej serii. Na dzień dobry wybieramy tryb rozgrywki. Tych są trzy: strzelanie do kaczki, strzelanie do 2 kaczek, oraz strzelanie do dwóch talerzy. Pierwsze dwa tryby, jak się domyślacie, różnią się tylko ilością kaczek, jaka wylatuje naraz. Cała rozgrywka wygląda następująco: pies wskakuje w krzaki, następnie wystraszone kaczki wylatują w powietrze (jedna lub dwie), a my je próbujemy strącić. Na każdy wylot kaczek mamy trzy naboje. Jeżeli zużyjemy wszystkie naboje albo będziemy się zbytnio ociągać z oddaniem strzału, kaczki odlecą a nasz pies będzie się z nas śmiał. Ostatnim trybem gry to latające talerze. W tej grze wylatują dwa talerze naraz lub jeden za drugim. Oczywiście mamy je zestrzelić. W te strzelamy dopóki nie spadną na ziemię. Do użytku mamy również trzy naboje. W sumie tryby gry są podobne. Poziom trudności zwiększa się stopniowo. Na początku można nie trafić nawet w trzy cele w jednej rundzie i przejść dalej. W późniejszych nawet 9/10 to zbyt mało, by przejść dalej. Jeszcze jedno. Na Nintendo w tą grę grało się specjalnym pistoletem. Na emulatorze celownik obsługujemy myszką i - według mnie - najlepiej sprawdza się emulator NNNester 0.22c. Wygląd gry jest przeciętny. Gra ma mało kolorów, ale po co komu więcej w takiej grze? Prawie nie ma elementów animowanych w tej grze. Wyjątkiem są kaczki, pies i talerze. Ubolewam też, że jest tylko jedna sceneria dla kaczek i druga do talerzy. Dwie to trochę mało, nie? poza tym nie można zdemolować planszy. Z drugiej strony nie ma co demolować. Scenerie są po prostu ubogie - trawa, drzewko i niebo. Ale co tam, ta gra jest na pół godziny nie? O dźwiękach można wcale nie pisać. W sumie są chyba cztery melodyjki, które nie trwają więcej razem półtorej minuty. Odgłos strzału jest bezpłciowy... i tyle. Na plus zaliczmy, że kaczki i pies wydają dość podobne dźwięki do naturalnych. Gra ma parę błędów. Zdarzyło mi się parę razy strącić kaczkę, w którą nie celowałem. Pamiętam nawet, że kolega strącał kaczki na pegazusie celując w sufit... kto wie? Innym minusem to fakt, że gra się wyłącznie na punkty. Może po przejściu gry pokazują się creditsy? Ale kto to wie? Duck Hunt to gra na przysłowiowe pół godziny, bez fajerwerków, ambicji stania się hitem, lecz posiadająca pewne pokłady grywalności. Nie stosować jednak zbyt często, bo wyjdzie wam to na niekorzyść. Jakby nie patrzeć, ta gra to praprzodek dzisiejszych eFPeeSów. A więc może? Kto z was dzisiaj ma swoją minimę? |
||||
|