RECENZJA do gry Hokuto no Ken (J) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Wydawca: Toei Animation Dystrybutor: Toei Animation Data wydania: 10 sierpnia 1986 Od razu można zacząć z grubej rury - jedna z najlepszych bijatyk, które ukazały się na platformę NES i która spokojnie mieści się powiedzmy w Top 10 ewentualnego rankingu gier z gatunku beat'em-up w tym formacie. Jest prosto, ale nie prymitywnie czy prostacko. Tytuł ów polega na posuwaniu się naprzód i likwidowaniu hord nieprzyjacielskich w celu zwrócenia wolności pewnej damie niewątpliwie arystokratycznego pochodzenia. Czyli banał. Ale tu nie o fabułę się rozchodzi... W "Hokuto No Ken" wcielamy się w rolę wojownika karate o niezbyt męskim imieniu Ken. Przemierza on postapokaliptyczne lokacje w celu odnalezienia i uwolnienia pani, o której była mowa w powyższym akapicie. Przy okazji może zebrać coś w rodzaju doświadczenia bojowego przy pomocy upuszczanych przez martwych nieprzyjaciół dziwnych artefaktów, których można zebrać bodajże siedem. Wręcz cyberpunkowy klimat doskonale napędza "Hokuto No Ken", pomimo nieco zbyt wywindowanego poziomu trudności na ostatnim, piątym poziomie, gdzie bardzo łatwo jest się zgubić. Przeciwnicy być może nie są zbyt różnorodni, za to pełne urozmaicenie dominuje w temacie bossów. Oba rodzaje naszych wrogów charakteryzują się pewną dozą sztucznej inteligencji, tak więc na pewno nie jest to bezrozumne klepanie w zwyczajne mordobicie. Pomimo, że nie występują żadne wypaśne combosy, "Hokuto No Ken" jest tytułem naprawdę bardzo atrakcyjnym. Długość gry jest w sam raz - bez błądzenia po przejściach w pierwszym, drugim, trzecim i piątym poziomie - ukończenie jej powinno zająć nie więcej niż 45 minut. Oprawa audiowizualna jest bardzo przyzwoita, oprócz kilku zgrzytów graficznych w częściach drugiego, trzeciego i piątego etapu (nieudane kompozycje zbyt jaskrawych kolorów tła). Ale gracz otrzymuje rekompensatę w postaci bardzo płynnej i naturalnej animacji wszystkich postaci. Tematy muzyczne poszczególnych etapów są bardzo przyjemne dla ucha i mają swój wkład w budowę klimatu "Hokuto No Ken". Jest to jedna z niewielu gier, gdzie naprawdę nie było potrzeby wprowadzenia trybu, w którym dwóch graczy może rozrabiać na ekranie w tym samym czasie w ramach szeroko pojętej solidarności zawodowej. Istnieje możliwość odpalenia "2 Players", ale jak w wielu grach, każdy z nich ma swoją kolej obijania złych ludzi. Jak wspomniano, nie wpływa to na grywalność, która stoi na bardzo wysokim poziomie i naprawdę przyciąga potencjalnych grających w "Hokuto No Ken". Warto jeszcze dodać, że gra niniejsza jest początkiem serii, która ukazywała się na różne platformy konsolowe. Od trzeciej odsłony cyklu począwszy, twórcy postaci Kena (Toei Animation, nie Mattel) zgłębili się w ramy RPG, żeby powrócić do konwencji beat'em-up w okolicach "siódemki". NESowy sequel pt. "Hokuto No Ken II: Seikimatsu Kyuuseishu Densetsu" (znany również jako "Fist Of The North Star"), nie zdołał dorównać pierwowzorowi. Na tę platformę zdołały się jeszcze ukazać dwie z prób wtłoczenia Kena w dziwne światy typowe dla gatunku Role Playing Game ("Hokuto No Ken III: Shin Seiki Souzou Seiken Restuden" oraz "Hokuto No Ken IV: Shichisei Haken Den - Hokuto Shinken No Kanata He"), ale to już z pewnością nie było to. Już lepiej byłoby odpalić jakąś "Zeldę" lub któregoś z "Dragon Warriorów"... Reasumując: "Hokuto No Ken" to mus dla każdego szanującego się fana beat'em-up, który miał kiedykolwiek jakąkolwiek styczność z Nintendo Entertainment System. Gra naprawdę potrafi wciągnąć na dłużej oraz zmusić grającego do spróbowania swoich sił w jej ukończeniu. Jednocześnie jest ona świetnym otwarciem średnio udanej serii. Na pewno jednak jest godna polecenia każdemu. |
||||
|