RECENZJA do gry Isolated Warrior (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Jak zapewne wiecie, gry, od początku istnienia, dzielimy na hiciory i tandety. Jedne od drugich różnią się wykonaniem, ilością miodu oraz... popularnością firmy, która ją wypuści. Często jednak hiciory nie są tak złote jak powinny, a tandety to hiciory bez odpowiedniego nagłośnienia i znanej firmy. Pozwolą państwo, że przedstawię grę pochodzącą z pogranicza hiciora i tandety: gry o której nic nie wiedziałem i którą wypuściła firma, której do teraz nie pamiętam nazwy. Gra jednak posiadająca elementy hiciora: "Isolated Warrior" Historia nie jest zbytnio rozbudowana. Max Maverick (bo tak nazywa się nasz bohater) staje naprzeciwko obcym istotom z innego świata. Nasz bohater. Historia nie jest oryginalna ani udziwniona. Po przejściu każdej sceny przedstawiana jest - że tak powiem - cut scenka, przedstawiająca jakieśtam rozwinięcie fabuły i nawiązuje częściowo do następnej sceny. Do jakiego gatunku należy ta gra? Jest to swojego rodzaju strzelanka ze zdalnym scrollingiem ekranu, co znaczy tyle, że możemy stać w miejscu a nasz bohater będzie brnął dalej. Jeśli miałbym porównać tą grę do jakiejś innej na NES'a najbliżej będzie chyba Contra. Prawdę mówiąc Isolated Warrior to taka Contra z widokiem izometrycznym. Nasz Hero ma guna, który może prowadzić dwa tryby ognia - skoncentrowany strzał w przód i w tył lub strzał rozpryskowy (inaczej mówiąc laser lub strzelba). Aby jednak móc cieszyć się strzelaniem na dwa sposoby, trzeba zebrać odpowiednią ilość power-upów. Nasza postać ma także granaty, których używa po wyskoku. Te należy zbierać, aby w pewnym momencie ratowania świata nie zakląć brzydko, gdy się nam skończą. Granaty można także poddać tuningowi poprzez znajdźki. Jak już jesteśmy w temacie znajdziek to należy wspomnieć o speedzie (szybsze chodzenie), shieldzie (osłonie) czy life (... dodawaczu uderzeń?) oraz 1up (życie). W sumie udoskonalenie naszej postaci nie zajmuje zbyt wiele czasu. Wystarczy celne oko i trochę refleksu. W grze nie zabrakło również bonusów. Tymi są teleportery, które odsłaniamy detonując określone miejsce czy ścianę. W tym miejscu dostajemy życia, dopełnienie mocy broni na maxa lub uderzeń. Aby jednak znaleźć odpowiednią ścianę zużyjecie sporo bomb. Powiedzmy co nieco o lokacjach. Każda plansza ma swój własny charakter i atrakcje. Zniszczone miasto, jama obcych czy autostrada - wszystkie są oryginalne, różne i na swój sposób ciekawe. Prawdziwą innowacją jednak są plansze, w których śmigamy za sterami jakiegoś pojazdu. Nie wnosi to zbyt wiele do rozgrywki ale umila spędzony czas. Na końcu każdej planszy czeka na nas BOSS, czyli duży, wielki... ba, OGROMNY potwór lub pojazd, w który strzelamy, strzelamy i strzelamy. Nie odbierajcie tego jako sarkazmu tylko jako hołd dla potworów. Czym się różni hit od tandety? (chórem):GRAFIKĄ! Ta gra jest średnia pod tym względem. Intro jest krótkie i niezbyt ciekawe. Cała gra jest pełna fioletu i zieleni. Może rundy składają się z innych kolorów ale te dwa rzucają się najbardziej, bo bohater i potwory składają się głównie z tych kolorów, co mocno zubaża odczucia estetyczne. Wybuchy nie są efektowne, ale co kto lubi. Mimo wszystko grafika może się podobać. Muzyka jest niezła. Pierwsza runda jeszcze się nie wyróżnia, lecz motyw muzyczny z drugiej może się podobać. Pamiętam, że sam z chęcią nuciłem go przez jakiś czas jakiś czas temu. Teraz u mnie powoduje lekkie zażenowanie, lecz kiedyś... a z resztą - to przecież Nes, nie? Wad jako takich nie zauważyłem. Co jak co, ale na NES'a wychodziły raczej gry dopracowane i trudno znaleźć jakiś tytuł, który sprawiałby kłopoty z powodu błędów. Podam jedynie ciekawostkę, że kiedy nie mogłem przejść poziomu, bawiłem się w hakera. Wystarczyło trzymać przycisk i przerzucać cyfry na ekranie passwordu, by trafić czasem na jakąś nową rundę. Oczywiście przeszedłem tą grę od początku do końca na NES'ie ale takie... niedopracowanie można potraktować jako błąd. Albo nie? "Isolated Warrior" to gra dobra z dużymi pokładami grywalności. Jest na tyle długa, że nie zdąży się znudzić:) Gdyby gra byłaby wydana przez jakąś znaną powszechnie firmę to może byłby powszechny hicior na miarę Contry. A tak pozostaje się przekonać, że powstają czasem gry niedocenione a przez to nieznane na tle tych znanych. A przy okazji: tą grę wydała firma "Vap Game" Mówi wam to coś? No właśnie. |
||||
|