RECENZJA do gry Mario's Time Machine! (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Imię - Mario, zawód - hydraulik, hobby - ratowanie świata. Oto rysopis psychologiczny jednej z najsławniejszych postaci rozrywki elektronicznej. Ktoś niebagatelny i trywialny zarazem. Oczko w głowie firmy Nintendo. Trudno jest zliczyć jego przygody na wszystkich kończynach, dlatego powiem tylko, że to recenzja kolejnej gry z naszym milusińskim - "Mario's Time Machine" Na dzień dobry fabuła. wielki i zły Koopa (kawał zrozumiały chyba tylko dla Polaków, tak samo jak Robotnik w Sonic'u) stworzył największe muzeum na świecie i poumieszczał tam najrzadsze eksponaty. Niestety, Mario dowiedział się, że owo muzeum zostało wybudowane dzięki kleptomańskim zdolnościom małych koopa, a do tego wewnątrz zostały poumieszczane eksponaty z różnych epok na świecie. Nadmienić należy, że bardzo ważnych dla historii. Jakby tego było mało, Yoshi zostaje uwięziony w muzeum. Rezolutny Mario rusza powykradać kradzione rzeczy i zwrócić je w prawidłowy czas, aby uniknąć kontinuum czasowego oraz zagłady wszechświata (made by Emett Brown) oraz uratować swego przyjaciela. Tak przedstawia się zarys fabuły. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo dobry, gdyż powinny się znaleźć w grze powikłania, niezgodności w teraźniejszości czy też interesujące questy poboczne. Niestety. Na dzień dobry uświadamiam wszystkich, że jest to gra edukacyjna dla osób co znają się trochę na historii. Cała gra polega na a) wejściu w drzwi b) wybiciu trzech koopa w staroszkolny sposób (ciosem z dołu) c) wzięciu przedmiotu i skojarzeniu w jakiej epoce jest przydatny d) podróży do konkretnego roku e) zostawieniu przedmiotu w SPECJALNYM miejscu na planszy Pierwsze cztery punkty wyglądają i-den-tycz-nie. Czasem do drzwi trzeba jedynie doskoczyć, czasem koopa idą inną ścieżką, a zawsze podróżujemy do innego roku. Punkt e też nie różni się zbytnio. W każdym roku znajdziemy wskazówki, które pomogą nam określić jaki przedmiot jest potrzebny w danej chwili, ciekawsze wydarzenia z tego okresu oraz gdzie należy położyć ów przedmiot. I tak transportować będziemy jabłko dla Newtona, tron dla Kleopatry, młot do zburzenia muru berlińskiego czy też kapelusz dla Lincolna(!). Zadania są różnorodne i identyczne zarazem. Różne, ponieważ transportujemy zawsze co innego i do innej epoki. Identyczne, ponieważ zawsze szukamy podpowiedzi i kładziemy je we właściwym miejscu. Dla mnie to po prostu żenada. Dodatkowo jeśli pomylisz rok czy położysz w złym miejscu, wtedy przylatuje ptak i zabiera ci 'itema' i musisz powtarzać wszystko od początku. Z drugiej strony bez tego grę udałoby się ukończyć w ciągu godziny lekcyjnej. Ciekawe prawda? Na koniec czeka nas mały teścik, czego dowiedzieliśmy się o pewnych epokach. Jeśli trafimy źle, to gra odsyła nas do konkretnej epoki, by znaleźć podpowiedź. Po teście zostaje tylko zniszczyć Koopę trzema skokami. Jest to dziecinnie łatwe, ponieważ Mario w tej grze jest nieśmiertelny. Ani potworki go nie zabiją, ani upadek do dziury (tych po prostu nie ma) nic mu nie zrobi, a Koopy to mi nawet trochę żal. Niby to platformówka a zabić się nie można. Może dlatego, że w części to przygodówka z grą edukacyjną. Nieważne. Dla graczy najważniejsze jest to, że gra jest bardzo mało grywalna, krótka a mimo wszystko monotonna. Ciekawe, nie? Grafika. Dlaczego? Dlaczego?! DLACZEGO!?!? D L A C Z E G O Mario wygląda najlepiej w najgorszej grze firmowanej jego imieniem?!? Mario w tej grze to prawie brat bliźniak tego na SNES'ie. Na szczęście (a może nie?) reszta gry jest średnia. Tła są różne ale takie... bezpłciowe, że aż się patrzeć nie chce. Wrogów są całe trzy rodzaje. HAHAHAHA. A muzeum jest sterylne. I to za bardzo. Grafika, jednym słowem, przeciętna. Muzyka. wiecie, że podczas grania nawet nie zwróciłem na nią uwagi? Pobrzdękuje coś tam w tle, ale nie przypominam sobie dokładniej. Radzę potraktować to jako zaletę, ponieważ jak muzyka w takiej grze mnie nie zdenerwuje to jest sukces. W grze nie ma żadnych kwestii mówionych:) Ciekawe dlaczego? Zlepmy to powyżej w jedną, bezbarwną całość. "Mario's Time Machine" to pozycja z dolnych stanów średnich dla dzieci, które uczą się grać w platformówki, a które chcą się dowiedzieć czegoś o historii. Reszta może sobie odpuścić. Platformerzy niech poskaczą sobie Chip 'n Dale'm, fani przygodówek niech spojrzą na Shadowgate, a spragnieni edukacji niech włączą sobie Mickey Mause in Letterland. A jeśli nawet się uprzesz, by sobie pograć - ukończyłem tą grę w przysłowiowe 45 minut, więc nie stracisz zbyt dużo czasu graczu. |
||||
|