RECENZJA do gry Power Blade 2 (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Wydawać by się mogło, że platformówki nie różnią się zbytnio od siebie. Czasem fabuła się zmieni, bohater lub też wysokość skoków. Jest jednak pewna grupa platformówek, które wyróżniają się pewnymi szczegółami i nie można ich pomylić z żadnymi innymi. Ich główną cechą jest klimat, sama postać bohatera oraz fabuła. Inaczej też wygląda od innych pokroju Mario skakanek. Do tej grupy zaliczam gry takie jak "Ninja Gaiden", "Quantum Fighter" czy też "power Blade". I właśnie o drugiej części Pałera będzie ta recenzja. Dlaczego napisałem, że są specyficzne? Porównajcie no choćby "Mario Bros.", "Chip & Dale" czy jakiś inny tytuł reprezentujący gatunek platformówek na NES'a. Gry z wydzielonej przeze mnie grupy mają w sobie coś niepokojącego, obcego... I to czuć. Rzućmy okiem na fabułę. Cała akcja toczy się w Wigilię Bożego Narodzenia w pewnym mieście w roku 2200. Megakorporacja Delta ukończyła nowy rodzaj cyborga, który chce sprzedać departamentowi obrony. Oczywiście, został postawiony ultimatum, który obwieszcza, że albo zostanie on zakupiony przez rząd, albo - i co najważniejsze - sprzedany innemu państwu. Prezydent dostał tydzień na podjęcie decyzji. A prezydent zdecydował, że zaistniała sytuacja jest zbyt niebezpieczna dla bezpieczeństwa któregokolwiek państwa i postanowił usunąć problem. My jesteśmy narzędziem a stan zapalny to owe fabryki i wieżowce korporacji. Przed nami ponad cztery rozległe poziomy pełne akcji. I tak na dzień dobry miły bajer. Otóż można wybierać spośród czterech dostępnych plansz w którą chcemy grać najpierw. Oczywiście i tak trzeba będzie przejść wszystkie, ale dano nam wolną rękę przy wyborze, a to się liczy. Przejdźmy do najbardziej nurtującego was problemu, czyli: na czym polega inszość tej gry od innych? Przede wszystkim sam fakt walki z korporacją. Wewnątrz wrogich budowli działają wrogie roboty, plansze mają wyjątkowo dziwną konstrukcje, a sam ich wystrój jest wyjątkowo specyficzny. Zdarzają się plansze wypełnione wodą, pełne pił mechanicznych lub po prostu z kolejką. Idziemy w górę, w dół lub na boki. naszą jedyną bronią są bumerangi, które to można upgrade'ować. Za zabitych wrogów wyskakują czasami bonusy zwiększające naszą energię życiową lub pancerza. Tutaj dodatkowy bajer: można ubierać się w kostiumy zdobyte w trakcie przechodzenia poziomów. Ułatwiają bardzo końcową walkę jak i przechodzenie poziomów. Innymi cechami tego typu gier jest duża liczba uderzeń, niewielki bohater w stosunku do reszty planszy, wręcz cyberpunkowy wystrój wnętrz... Może to tylko wymysł mojej wyobraźni, ale ja czułem moc w tej grze. Naszymi wrogami są cyborgi, roboty, konserwy z krzemowym wnętrzem. Zachowują się dokładnie jak zachowują się roboty: schematycznie. Możecie być pewni, że jeśli wróg strzelał na stojąco, to nie będzie strzelał z klęczków. Tak samo z innymi rodzajami maszkar, zawsze chodzą tylko po wytyczonych ścieżkach. Nawet BOSS'owie mają ustalone ścieżki ruchu i można ich pokonać po rozpracowaniu ich modelu postępowań. Grafika jest ładna i stylizowana na fabryki, w których produkuje sie maszyny zagłady. Wnętrza są dobrze wycieniowane, i niekiedy stwarzają wrażenie trójwymiarowości. Dużo cieni podkreśla mroczny klimat gry i po prostu nie odpycha. Muzyka i dźwięki są także dobre. Zwłaszcza muzyka ma w sobie coś takiego wspólnego do grafiki przez co się świetnie uzupełnia. Plansze z wodą mają taki dziwny charakter, że aż się miło robi dzięki tej muzyce. Żadne tam pompatyczne kawałki, po prostu dobrze uzupełnia doznania. Aha, nasz bohater się nie odzywa jak i żaden inny. Gra jest dobra, pochodząca z takiej grupy platformerów, w które trudno przestać grać przez ich moc przyciągania. Mroczna, ciekawa, wciągająca. Ta gra to solidna produkcja i mogę ją polecić każdemu. |
||||
|