przejdź do informacji o grze

tytuł: Tiny Toon Adventures (U)
system: Nes [Pegasus] gatunek: Platform.
Widok: NORMALNY Przejdź do widoku:

RECENZJA do gry Tiny Toon Adventures (U)

Umieścił: Sly Angelo Status info: ZATWIERDZONE
Data dodania: 01.04.2008, 16:08 Punkty: 10
Tiny Toon Adventures (NES)

Heh, miałem kiedyś tą grę na Pegasusie i bardzo dobrze ją pamiętam, mimo wszystko chciałem nieco odświeżyć sobie pamięć i zagrałem w tą grę jeszcze raz. Jakie były moje wrażenia po małej retrospekcji? Czy coś się zmieniło w moim nastawieniu do tej gry? Raczej nie. Dalej jest dla mnie sympatyczną i miodną zręcznościówką, którą wydało Konami.

Mad Max
Fabuła przedstawia się następująco: pewnego dnia zostaje porwana Babs Bunny, dziewczyna miłego, niebieskiego królika o imieniu Buster przez okrutnego i mściwego Maxa Montanę. Jaki był cel porwania nie do końca wiadomo, ale podejrzewam, że chłopak szukał po prostu rozrywki, a kto, jak nie Babs miałaby mu to zapewnić (wszak dziewczyna należała do grupy najbardziej zwariowanych postaci w kreskówkowym świecie)? Buster wyrusza więc na ratunek swojej drugiej połówki, zabierając na wyprawę swoich przyjaciół: Plucky Duck’a (zielony kaczorek), Furrball’a (niebieski kot, coś na wzór kota Sylwestra z Merrie Melodies), oraz Dizzy Devila (fioletowa miniaturka Diabła Tasmańskiego).

Key Master
Gracz ma za zadanie przejść 6 poziomów (każdy ma jakby 3 etapy), na końcu którego musi pokonać boss’a i zabrać mu klucz. Gdy uda mu się zebrać wszystkie klucze, uzyska dostęp do posiadłości Montany i zdzieli go po łbie. Wszystko ładnie, pięknie, ale chyba coś mu przecież stanie...na drodze, czyż nie? Chodzi mi o zróżnicowanych przeciwników, jakich przyjdzie nam skopać (tudzież skoczyć na ich głowy) i choć pierwsze skrzypce grają fioletowe (zaś te kolory) myszy, to możemy również spotkać ryby, a dokładniej piranie, psy, które rzucają w nami puszkami, lub koty, czyniące to samo, a także latające dynie, czy śmieszne jeżozwierze, kulające się w naszą stronę w zawrotnym tempie. Nie każdego przeciwnika można pokonać, na niektórych nie działa skok na głowę (np.: u wspomnianego jeżozwierza), toteż polecam bardziej unikanie jakiegokolwiek oponenta z uwagi na to, że niektórzy mają w zanadrzu pewne niecne sztuczki (pies w oknie na czwartym poziomie jest tu dobitnym przykładem). Tak w sumie to na każdy level wypada dwóch boss’ów: Elmyra (w PL znana bardziej jako Emilka), oraz jakiś inny bad guy (pirat, wielka małpa, czy inny badziew). I tak mamy do pokonania tylko jednego bad ass’a, a przed drugim musimy uciekać. Zgadnijcie, przed którym xD

„Ja rozwalę mur i wejdę dołem, a Ty przelecisz górą, natomiast Ty wdrapiesz się po tym murze i spotkasz się z kaczorem na szczycie”
Trochę namotałem z tym sloganem, ale już wyjaśniam, o co tak naprawdę chodzi. A chodzi tu o to, że na każdej planszy porozmieszczane są balony. Jedne ukrywają serduszko, dające życie, a drugie zmieniają nas w postać, którą wybraliśmy na początku lvl’a. Do wyboru mamy 3 postaci wymienione na początku recenzji (kot, diabeł i kaczor, królikiem sterujemy od początku, bo jest bohaterem pierwszoplanowym). Każdy charakteryzuje się czymś innym: Plucky umie latać (a właściwie „szybować” =P), Furrball (typowo niemieckie imię) potrafi wspinać się po pionowej płaszczyźnie, a Dizzy zamienia się w małe tornado i rozwala ściany specjalnie do tego przeznaczone, lub samych przeciwników. Czas trwania takiej tuby jest pokazany na dole (pasek POW). Jeśli czas się skończy, diabeł wraca do swojej pierwotnej postaci i trzeba poczekać, aż pasek ponownie raczy się załadować. W przypadku pozostałych bohaterów pasek POW nie ma wielkiego znaczenia, można go wykorzystać w wodzie przeciwko rybom (wypuszczona zostaje wtedy mała trąba powietrzna), poza tym – nic. Do każdego poziomu mała kaczka-wróżbitka poleca nam danego kandydata, którego mielibyśmy zabrać. Oczywiście nie musimy się jej słuchać, ale jej rady mogą okazać się pomocne, ale to już Ty, Graczu, zadecydujesz, kogo wziąć ;)

Vader? Ty tutaj?
Niekiedy możemy znaleźć sekretne drzwi, prowadzące do niejakiego Hamptona – prosiaka, który liczy nasze zdobyte marchewki i daje bonusowe życie, jeśli mamy dla niego 30 marchewek (oczywiście jeżeli damy mu 90, to da nam 3 życia, proste). Jeśli regularnie, co poziom będziemy zaglądać do świnki, to po pewnym czasie zabierze nas statek kosmiczny i będziemy zmuszeni walczyć z niejakim, uwaga, uwaga...Duck’iem Vaderem! Tak, tak, nie pomyliłem klawiszy, będzie nam dane zmierzyć się z mistrzem Ciemnej Strony Mocy, oraz dwoma Szturmowcami! I choć tylko Vadera możemy pokonać, to i tak sporo frajdy daje poskakanie po białych hełmach klonów.

Jak tu kolorowo...
Gra zachwyca bogactwem kolorów, ale za to brakiem mnogości detali. Tła są wykonane jakby od niechcenia i pod tym względem Konami zawiodło. Na całe szczęście modele postaci (zarówno grywalnych, jak i niegrywalnych) zasługują na gromkie brawa. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Pluck’yego, który zaczyna się niepokoić po dłuższej chwili bezruchu, mimowolny uśmiech wymalował się na mojej twarzy. Trochę humorystyki i gra nabiera rumieńców. Niestety nie wszystko złoto, co się świeci. Pod kątem sterowania autorzy się nie popisali. Czułem się, jakbym kierował postacią na lodowisku, było ciężko, niekiedy wręcz topornie. I choć początkowo to niezbyt mi przeszkadzało, tak w późniejszych etapach było istną katorgą (zwłaszcza, gdy trzeba było walczyć z gorylem).

Zwariowane melodie
Jest motyw przewodni, znany z kreskówek Acme, są melodyjki w tle na każdym poziomie, więc chyba jest nieźle. Właściwie to mogę rzec, że dźwięki wypadają o wiele lepiej niż strona wizualna TTA. Jest dobrze, niektóre utwory wpadają w ucho (mi osobiście przypadł do gustu ten ze statku piratów), nie brakuje tu tej symbolicznej nutki zwariowania, oraz radości pomieszanej z bzikiem ;)

Tiaaa, o czym to ja...
Całkiem przyjemna zręcznościówka – tak jednym zdaniem mogę opisać recenzowaną grę. Przyjemna, ale niestety: tylko na jeden raz. Zbytnio do niej nie ciągnie po raz kolejny, ale sam fakt, że gra się przyjemnie, chyba wystarczająco przekona Was do sięgnięcia po tą pozycję. Trochę wadzi sterowanie, nieco szarpie grafika (prócz designu bohaterów, ma się rozumieć), no i narastający z poziomu na poziom stopień trudności może odepchnąć początkujących graczy (a gra została przeznaczona właśnie dla nich), ale da się przeboleć. Te wady, które wymieniłem w w/w recenzji to takie moje czcze gadanie (taka praca recenzenta, żeby wszystkiego się czepiać, hehehe). Fanów gier zręcznościowych mogę spokojnie zachęcić do wzięcia udziału w niesamowitej wyprawie po Kinię =)
Grafika: 7/10 Dźwięk: 9/10 Grywalność: 10/10 Ocena ogólna: 9/10