RECENZJA do gry Total Recall (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Czy ktos oglądał film z Arnoldem Schwarzeneggerem pod tytułem "Total Recall"? Jeśli odpowiedzieliście tak, to powinniście wiedzieć o czym jest gra pod tym samym tytułem. Tak jak było kiedyś wspomniane, gry i filmy to dwa media, które są do siebie podobne i będą się uzupełniać. Tak jak w tym przypadku. Gra za pomocą paru zdań wstępu wprowadza nas w świat gry. Otóż Quaid, nasz bohater (w jego roli Arnie), zażyczył sobie wirtualnych wakacji na Marsie. NIestety otrzymał jedynie ból głowy, zanik pamięci oraz bandę oprychów chcących go obtłuc. Aby otrzymać odpowiedzi na jego pytania, będzie musiał wyruszyć w podróż, której celem jest czerwona planeta. Zanim jednak tam dotrze czeka go długa przeprawa na ziemi. Arnie będzie miał mase atrakcji: zaczyna na ulicy, ale jeden niewłaściwy ruch może skończyć się w zaułku, w którym bad boy'e będą chcieli go uśmiercić. Już w pierwszej rundzie zmierzy się ze SWAT'ami (tak wyglądają) i z własną żoną. Trafi także do metra, przejdzie przez szybę ochrony, trafi do fabryki cementu, by znaleźć sie na Marsie. Tam przyjdzie mu jeździć taksówką uzbrojoną w karabiny maszynowe i miny. Te i masa innych atrakcji czekają na nas w tej grze. Na nudę raczej nie można narzekać. Jeśli jeszcze sie nie domyśliliście... gra jest platformerem z dużą dozą akcji. Zdanie to oznacza tyle, że będziemy skakać oraz toczyć pojedynki na pięści bądź też na broń palną. Niestety zasięg ręki nie jest zbyt wielki i aby komuś przyłożyć trzeba podejść bardzo blisko. Często sie zdarza, że nasz wróg nas wtedy kopnie i ubędzie nam uderzeń, których to na szczęście mamy sporo. Troche inaczej wygląda używanie broni. Strzelanie jest przyjemne, bo prawie nie trzeba celować. Oddano nam trzy rodzaje broni: zwykły pistolet, karabin oraz broń laserowa. Kolejne bronie będą dostępne po kilku rundach, co jest dość oczywiste (brakowałoby jeszcze, by w pierwszej rundzie latać z laserem). Gra jest pełna smaczków. Można wejść do kina w którym to dostajemy życie za obejrzenie creditsów. Zdobywając pistolet i przechodząc przez ochronę widzimy tylko nasz szkielet (bo do ekranu przedstawiony jest rentgen). Ogólnie jest fajnie. Grafika Jest bardzo nierówna. Same filmowe przerywniki są bardzo ładne, ponieważ twarze na zbliżeniach zostały ładnie przedstawione. Na ekranie tytułowym Arnie jest "jak żywy". Również inne postacie są bardzo szczegółowe. Gorzej natomiast w samej grze. Plansze są dziwnej konstrukcji, nają niewiele kolorów i nie są dynamiczne. Mimo iż podłoże wygląda 3D można chodzić tylko do przodu. Można jednak wskakiwać na kosze na śmieci, które są przy murze. Wygląda to tak, że idziemy środkiem chodnika i skacząc lądujemy na koszu, który był w tle przy samej ścianie. Wygląda to co najmniej dziwnie. Same animacje są nieciekawe. Bohater porusza się pokracznie i brakuje większej ilości klatek. Muzyka także nie jest zbyt dobra. Powtarzające się dwa motywy muzyczne są bardzo nudne i szybko sie nudzą. Dźwięki są bezpłciowe i brakuje im dźwięczności. W grze brak kwestii mówionych i nikogo to nie powinno dziwić. Jak to wszystko wygląda razem. O dziwo całkiem nieźle. Ja czasem robię tak jak Arnie ze swoim "I'll be back" i wracam do tej gry. może to nie jest fenomen ale gra się całkiem przyjemnie. Poza tym to chyba najlepsza gra z Arnim na NES'a. To jak? |
||||
|