RECENZJA do gry Zen Intergalactic Ninja (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
KONAMI jest wielkie i basta. To jest - na razie - moje zdanie, lecz wkrótce żaden śmiertelnik nie będzie miał prawa sądzić inaczej. Każdy, kto będzie nieuświadomiony i stanie naprzeciwko mnie odejdzie oświecony. Za jeden z ważniejszych dowodów podam przykład gry na konsolę Nintendo Entertainment... Entraitment... Entertaintment... czy cuś takiego... System (inaczej NES'a). "ZEN INTERGALACTIC NINJA" Fabuła - standard: wielki i zły lord Contaminous pragnie zawładnąć ziemią i zamienić ją w jeden wielki sajgon. Po co mu to i na co mu to - nie wiadomo. Może miał trudne dzieciństwo, a może wstał pewnego dnia lewą nogą. Nieważne. Aby go powstrzymać przed zanieczyszczeniem ziemi odpadami radioaktywnymi, zostaje przysłany błękitny obcy, znający wschodnie sztuki walki. Dodać należy, że przybywa z kosmosu a tam wschodnie sztuki walki są - jak wiadomo - powszechne jak klnący szewc. Ale mniejsza o to. Nasz ufoludek ma wykonywać misje powierzane mu przez trzech zielonych obcych. Ogółem fabuła w stylu Power Rangers - naiwna, żałosna i dla siedmiolatków. Ale o ile zawiązanie fabuły jest nieciekawe, o tyle reszta jest o niebo lepsza. I - moim skromnym zdaniem - fabuła jest najsłabszym elementem gry. Same misje są esencją akcji. Płonący budynek z którego należy uwolnić robotników, fabryka z której należy uciec nim bomba eksploduje, śmiganie wózkiem w kopalni czy spadanie w dół uciekając równocześnie przed spadającym sufitem. Tak, lepszej akcji nie ma na NES'ie. Naszego bohatera widzimy w klasycznym widoku 2D lub w rzucie izometrycznym. Sam fakt, że są dwa dostępne widoki (zależne od misji) każe nagrodzić tę grę wysoką oceną. Nasz wojownik może zdzielić kijem, przerzucić , kucnąć i trzaskać nieprzyjaciela po nogach, kopać, odbijać się od ścian, trzymać się rur w zwisie oraz regenerować nadwątlone siły. To ostatnie czyni, gdy ma specjalne znajdźki . Pierze się roboty, czarne potworki zrobione prawdopodobnie ze smoły, jakieś czerwone mutanty, duchy(!), białe robale i - oczywiście - BOSSy przez duże BOSS. Należy wspomnieć o bonus stage'ach w których sprzątamy śmieci do wielkiego kosza:) Ogólnie każda misja jest inna i dlatego gra jest tak ciekawa. Grafika jest cudna. Śmiem twierdzić, że ta gra jest w czołówce gier na NES'a jeśli chodzi o grafikę. postacie są duże, mają wiele klatek animacji, gra nie zwalnia (co przydarza się np. grze Contra Force) oraz cieszy ilością kolorów i detali. Jedynie wybuchy są jakieś takie... mało s a t y s f a k c j o n u j ą c e. Warto wspomnieć o muzyce, a ponieważ KONAMI to KONAMI więc i muzyka na wysokim poziomie. Pamiętam, że gdy miałem konsolę to włączałem tą grę właśnie dla muzyki. Dobrze, że w menu jest opcja odtworzenia jej bez konieczności grania. Na emulatorze nie brzmi może tak jak ją zapamiętałem, lecz na pewno ma klasę. Największym mankamentem gry to jej długość. Bo czy dwie godziny na przejście gry to dużo? Nawet możliwość wybrania najwyższego poziomu trudności nie przedłuża gry. Porównując plusy i minusy zapewne zauważyliście, że faworyzuję tą grę. Ale co tam. Kto w tych czasach pamięta gry na Nintendo (czy może Pegazusa [albo Ending-Mana czy Terminatora:)]). I tak nikt w nią nie zagra bo grafika nie ta, bo jest stara czy może nie lubi firmy KONAMI. Ja w każdym razie ją polecam, bo warto zagrać w dobrą platformówkę - nieważne ile ma lat. I jeszcze jedno: nazwę firmy KONAMI będę pisał KONAMI bo zasługuje na pisanie z dużej litery. KONAMI, KONAMI, KONAMI ... Grafika (jak na NES'a) 10 Muzyka (jak na NES'a) 10 Grywalność (jak na ... cokolwiek) 10 |
||||
|