RECENZJA do gry Adventures of Dr. Franken, The (U) |
||||
---|---|---|---|---|
|
||||
Gier platformowych wydanych na SNES'a jest od groma. Licząc już same gry z Mario doliczymy się... no, doliczymy się sporej liczby. Jak zapewne wiecie, jeśli jest dużo takich samych gier to gubią się w gąszczu im podobnych. Wtedy developerzy wpadają na pomysł uatrakcyjnienia gry, czyli tak zwanego udziwnienia. Inni zaś stawiają na znaną markę, która spowoduje, że gra jakoś ujdzie w tłoku. Do której kategorii zaliczyć grę "Adventure of dr Franken" nie wiem. Jest w niej, bowiem, sporo klasycznych rozwiązań, parę nowych i znany bohater. Jak to wygląda jako całość dowiecie się czytając słowa poniżej. Jak już wspomniałem, gra AodF jest platformówką, co przekłada się na nieskończoną liczbę skoków i innych wariacji, do których potrzebny jest refleks i zręczność. Fabuła jest słabo zarysowana i to do tego stopnia, że wiedziałem o co chodzi dopiero po ukończeniu gry. Akcja zaczyna się w zamku naszego podopiecznego, który to ma dość towarzystwa zjaw, zombich i innych dziwadeł i postanawia wyruszyć na podróż po świecie. I tu czeka na nas pierwsze zadanie: skompletować cztery części paszportu, by opuścić Transylwanię. oryginalne nie? Szkoda, że cała gra toczy się właśnie według tego schematu. W każdej rundzie są cztery części "czegoś", co należy zebrać i dojść do wyjścia przed upływem wyznaczonego czasu (który to sięga od dwóch do sześciu minut). Po przejściu planszy, na mapie świata powstają dwie drogi, które prowadzą do różnych miejsc na ziemi. Sprowadza się to do tego, że można wybrać kolejność pokonywania plansz, jednak należy przejść je wszystkie, by ukończyć grę. Nasz bohater nie tylko skacze, o nie! To by było marnotrawstwo! Zresztą wystarczy spojrzeć na tego jegomościa, by zadać sobie pytanie skąd się urwał. Potwór nie wygląda strasznie, ba jest wręcz śmieszny! Matrixowe okularki, krótkie kolorowe spodenki i takaż koszulka powoduje szeroooki uśmiech na twarzy grającego. Taki wygląd pasuje do jego sposobu walki. Nasz gościu posługuje się karate! I to jak! Potrafi trzaskać z półobrotu jak i z salta, puszcza także coś a la atak Ryu z Street Fighter. Wszystkie kombosy wykonuje się łatwo i przyjemnie, jednak jak to zwykle bywa, należy się przyzwyczaić do klawiatury. Mimo iż jest to platformówka i to dość podobna do innych, zadbano tutaj o udziwienie całej rozgrywki. Czasem gra nabiera cech znanych z przygodówek (co prawda nie ma linii dialogowych, ale zdarzają się zagadki logiczne). I tak zdarza się, że musimy przeszukiwać ściany, odbijać się od batuty, ale też sterować dźwigiem czy też biec na łeb na szyję przed siebie goniąc uciekający czas. To wszystko naprzemian z walką z różnymi wariacjami wrogów. jeśli jesteśmy już o temacie wrogów. Ci również są odjechani i różnią się w zależności od planszy. Na początku jest jeszcze mrocznie, gdy mierzymy się z wampirami, szkieletami czy zombiakami, ale gdy trafimy już do, na przykład, Londynu walczymy z dziećmi na skakankach, punkami atakującymi nas włosami czy też walizkami-gryzoniami. Podsumowując, wrogowie zostali zarysowani z przymróżeniem oka, lekką karykaturą i wyolbrzymieniem niektórych cech właściwych tylko w wybranej miejscowości. Słówko o grafice. Muszę pochwalić grafików, bo wykonali kawał solidnej (ale nie świetnej) roboty. Wszystkie plansze są kolorowe i narysowane w karykaturalny sposób. Dużo tutaj czystych, pastelowych kolorów (z zielonym na czele) co jednak może odrzucić pewną grupę graczy. Animacja samego Franka jest ładna, jednak niektórzy wrogowie wykazują "ruch skoczny". Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Ach, znajdzie się jeszcze i mała nagana za nieciekawe wybuchy. Muzyka także jest w tej grze, a jakże. Ta jest taka jak cała gra: nawet jeśli miałaby straszyć, nikt by się jej nie zląkł. Niektóre utwory mogłyby być nawet straszne, ale dobór instrumentów (zamierzony oczywiście) spowodował reakcję wręcz odwrotną. W grze brak dialogów mówionych, co nie powinno nikogo dziwić :) Zwracam uwagę na parę błędów, które czasem mnie irytowały. Niektóre plansze są nieprzemyślane, co czasem prowadziło do poszukiwań dziwnych dróg, które często były ukryte w dziwnych miejscach i nikt normalny ich by tam nie szukał :). Innym przeszkadzającym bajerem jest brak nietykalności po bezpośredniej konfrontacji z przeciwnikiem. Kończy się to często zejściem, mimo iż mamy sporo energii. I to wszystko na temat błędów. Nie jest to wzorowa platformówka. Nie jest to też bardzo dobra platformówka, chociaż niektóre elementy logiczne mi się spodobały i wprowadziły powiew świeżości. Szkoda, że było ich tak mało. Dobra grafika, muzyka i specyficzny klimat to plusy tej platformówki, jednak nie ma w niej czegoś pociągającego. Fani platformówek jednak będą zadowoleni. |
||||
|