Omawiana przeze mnie gra jest typową strzelanką nawiązującą do walk powietrznych współczesnych myśliwców. Przed chwilą streściłem cały sens tej gry. Głownie latamy naszym myśliwcem i namierzamy wrogie Migi. Od czasu do czasu dla urozmaicenia rozgrywki mamy zadania w których trzeba zniszczyć z powietrza niektóre cele naziemne np; elektownia, fabryka i itp. Punkty w które musimy strzelać są specjalnie oświetlone. Całość rozgrywa się w czasie działań wojennych w Zatoce Perskiej. Do wyboru mamy dwa myśliwce: francuskiego Mirage 2000 oraz amerykańskiego F15. Każdy samolot ma specyficzne właściwości. Do najlepszych cech Miraga należy szybkość i zwrotność, jednak okupione jest to za cenę ilości rakiet ( z flarami jest odwrotnie, jest ich zbyt dużo). U F15 jest zupełnie odwrotnie. Moim zdaniem lepszy jest F15. Jest on nie tylko wytrzymały (może maksymalnie przyjąć na siebie pięć rakiet) co skuteczny. Mirage jest za to w tym kiepski i nie za bardzo mogę go polecić. Wszystkie działania wojskowe rozgrywają się na specjalnej mapie. Widzimy na niej przesuwające się ikonki symbolizujące zarówno wrogie jak i sojusznicze myśliwce. Dowolnie wybieramy z kim chcemy rozpocząć walkę. Trzeba jednak uważać, aby dwie wrogie ikonki nie połączyły się, gdyż pojawi się As lotnicwta, który jest dość trudny do zniszczenia. Najlepiej więc atakować niż bronić. Obrona w tej grze nie ma sensu. Inaczej będą w naszą stronę nadlatywać coraz to nowe eskadry migów. Kokpit pokazuje aktualny pułap, stan paliwa, ilość flar i rakiet oraz alarmuje w razie czego, gdy w naszą stronę nadlatuje rakieta. Muzyka jest okropnie monotonna. Pocżątkowo może się ona wydawać wspaniała i doskonale wspołgrająca z tym co się dzieje na ekranie. Po pewnym czasie ma się ochotę ją wyłączyć. Radzę to zrobić. Co do grafiki nie mogę jednoznacznie jej ocenić. Z jednej strony jest ona w porządku z drugiej strony razi sztucznością. Tyczy się to dokładnie obiektów naziemnych. Są one po prostu płaskie jak deska dębowa. Tak samo jest z czołgami, stanowiskami obrony przecipowietrznej i tak dalej. O zgrozo cały pejzaż nad którym przelatujemy jest tą samą jednolitą teksturą, która pojawia się co sekundę. Cała oprawa wizualna wydaje mi się nienormalna. Praktycznie nie ma tu żadnego zróżnicowania wśród przeciwników. Ciągle strzelamy do tego samego, zielonego Miga. I tak przez całą grę. Gratulacje panowie. Gra próbuje zakryć ewentualne niedociągnięcia wysokim poziomem trudności. Najgorszą rzeczą w tej grze jest nie tylko mniejsza ilość dostępnych samolotów ( w pierwszej części były aż cztery), ale i długość gry. Myślałem, że ta mapa przedstawiąjąca terytorium Iraku jest jedną z możliwie dostępnych. Marzyłem, że jak zaliczę wszystkie możliwe zadania w tej kampanii zaraz będę miał następną, np: w Korei Północnej. A mi tu takiego wała twórcy tej gry pokazali. Zaraz pokazały mi się napisy końcowe. Próbowałem to wyjaśnić tym, że nie grałem na poziomie normal. Coś takiego miałem w Streets of Rage 3. Jednak jak się później okazało granie na poziomie normal, a tym bardziej na hard nic sensownego nie daje. Tylko bluzgać mi się zachciało za przeproszeniem. Plusem tej gry jest na pewno to, że należy do tych mniej liczebnie gatunków gier aktualnie dostępnych na ten system. Ale trudno się temu dziwić, jak na tę konsolę wychodzily tylko lepiej lub mniej udane gry należące do tzw. gatunku japanese rpg. Wdniu dzisiejszym grę tą należy traktować jak pewnego rodzaju ciekawostkę.
N.W. |